Tak policja uczy się dławić bunt mieszkańców Unii
Fikcyjne miasto, fikcyjny bunt, prawdziwa policja
Niemieckie Weeze w Nadrenii Północnej - Westfalii na 11 dni zamieniło się w fikcyjne miasto Transfalia. Miejsce niespokojne, którego ludzie gotowi są do walki z służbami porządkowymi, ale policja nie daje sobie rady. Wówczas wkracza unijna żandarmeria i pacyfikuje wszelkie oznaki buntu. To w dużym skrócie program treningu Exercise Lowlands Grenade 2016.
Podczas symulowanych przez kilka dni wydarzeń sporo się dzieje. Pełne ręce roboty mają komandosi i prewencja. Są nawet zamieszki na weselu skłóconych rodzin. W to wszystko wrzuceni zostają przedstawiciele różnych formacji policyjnych, także żandarmerii wojskowej. W sumie 600 mundurowych m.in. z Hiszpanii, Portugalii, Rumunii, Polski, Niemiec, ale i Kamerunu czy Burkina Faso. Ich głównym zadaniem było nauczyć się współpracować w sytuacjach kryzysowych.
Nacisk w treningu kładziono na działania pacyfikacyjne, patrolowanie, kontrolę tłumu, działania służb specjalnych i śledczych - czytamy na stronie organizatorów.
Celem polityczne bunty?
Niemiecki parlamentarzysta Andrej Hunko próbował z bliska obejrzeć trening, ale go nie dopuszczono. Twierdzi, że w istocie celem szkolenia było przygotowywanie się do likwidowania politycznych protestów.
Militaryzacja policji jest szczególnie niepokojąca i stoi w sprzeczności z obowiązującą w Niemczech zasadą rozdziału policji i wojska - stwierdził.
Wideo z treningu
Wszyscy razem!
A oto pamiątkowa fotografia uczestników LLG'16.