Groby naszych wrogów
Rabowanie grobów i dewastowanie zabytków leży w naturze człowieka. Wystarczy, że należą one do innego plemienia, odmiennej grupy religijnej czy nawet innego odłamu tego samego wyznania. Czasem niszczy się i kradnie z potrzeb finansowych, innym razem motywacje są czysto polityczne. Fanatyzm jest wówczas jedynie mechanizmem, mającym usunąć ślady istnienia wrogów.
Tak działali chociażby pierwsi chrześcijańscy cesarze rzymscy, nakazujący niszczenie obiektów pogańskiego kultu. Ten los podzieliła m.in. potężna świątynia boga Serapisa w egipskiej Aleksandrii w 391 r. Po edykcie cesarza Teodozjusza biskup Teofil w tajemnicy najpierw wywołał w mieście antychrześcijańskie zamieszki, by potem opanować miasto i unicestwić słynny Serapejon. A przecież to wcale nie był początek brutalnej tradycji niszczenia zabytków.
Przed kamerami i w ukryciu
Czytając o wydarzeniach sprzed setek albo tysięcy lat, nie czujemy emocji. Tych dostarcza raczej oglądanie na Youtube niszczenie historii Syrii czy Iraku. Wandalizm na żywo przyciąga uwagę świata. Paradoksalnie maszyna propagandowa ISIS działa równie sprawnie, co cenzorzy w Rijadzie. Salafici kierujący Państwem Islamskim i wahhabici sterujący Arabią Saudyjską działają z tych samych pobudek, ale posługując się innymi metodami. Niszczy się wszystko, co heretyckie, m.in. obiekty kultu związane z rodziną Mahometa.
ISIS niszczy zabytki i sprzedaje zrabowane dobra na czarnym rynku. Saudyjczycy najpierw rozjeżdżają buldożerami Medynę i Mekkę, a potem zabudowują hotelami. Nikt nie ma prawa o tym pisnąć. Gdy w 2013 r. ISIS rozbijał w pył syryjską Palmirę, budowlańcy w Mekce niszczyli liczący 1300 lat dom należący do wuja Mahometa. Dziś stoi tam hotel. Gdy padały tysiącletnie budowle irackiej Hatry, robotnicy burzyli dom, w którym w 570 r. miał narodzić się sam prorok. Na jego miejscu postawiono wieżowiec. Z kolei na gruzach domu zięcia Mahometa stoi Hilton.
Przyśpieszenie
Dom Chadidży, pierwszej żony Proroka i grób jego córki Fatimy, zburzono w latach 20. ubiegłego wieku. 90 lat temu zniszczono także pięć ze słynnych "Siedmiu meczetów" córki Mahometa. W 2002 r. saudyjscy wahabici zburzyli ottomańską twierdzę z 1780 r., stawiając na jej miejscu wieżowiec Abraj Al-Bait. Turcy wysłali co prawda noty protestacyjne, ale na tym się skończyło. Jeżeli spojrzeć na dokonania fundamentalnych muzułmanów, można odnieść wrażenie, że wahabici i salafici od stu lat prowadzą stałą politykę niszczenia obcych sobie wersji historii islamu, zarówno na Bliskim Wschodzie jak i w Afryce. W pierwszych dekadach XXI w. ich działania, nakręcane pieniędzmi na zachodnią "wojnę z terroryzmem", nabrały wyraźnego tempa.
W marcu 2001 r. każdy chyba oglądał w telewizji relacje z niszczenia muzeum w Kabulu i wysadzania przez afgańskich talibów posągów Buddy. Uznając je za symbole bałwochwalstwa, unicestwili 1500 lat historii. Nie żeby inni wcześniej nie próbowali. Strzelać do nich z dział nakazał i Aurangzeb, szósty władca Imperium Mogołów w Indiach (XVII w.), i Nadir Szah Afszar, XVIII-wieczny szach Iranu, a także Abdur Rahman Chan, XIX-wieczny emir Afganistanu. Talibom się udało, bo mieli wiertła udarowe i dynamit. Mieli też na sobie wzrok setek milionów ludzi przerażonych ewidentnym barbarzyństwem. Fundamentaliści w Afganistanie nie zdążyli się rozkręcić, bo 11 września 2001 r. saudyjscy terroryści wlecieli samolotami w trzy bardzo ważne budynki w Stanach Zjednoczonych. Zabili tysiące ludzi i zniszczyli dzieła sztuki warte ponad 100 mln dolarów. Co ważniejsze, dali amerykańskiej machinie wojskowej powód ruszenia najpierw talibów, potem na Saddama. Na Syrię rozpędu nie starczyło, ale wytworzona próżnia zrobiła się na tyle duża, że wypełniło ją Państwo Islamskie.
Handlując z barbarzyńcami
Tak jak nagrania z obcinania głów jeńcom są dla ISIS reklamówkami rekrutacyjnymi, tak skrupulatnie rejestrowane demolowanie zabytków jest odpowiednikiem folderu czarnorynkowego domu aukcyjnego. Otóż mury i wieże padają, ale ich fragmenty, zdobienia i drobne zabytki są do kupienia. Na samym handlu kradzioną Irakowi ropą Państwo Islamskie nie dorobiło się (szacunkowych) obrotów rzędu 3 mld dolarów. Listę pomników światowego dziedzictwa kultury UNESCO przez lata wojny w Syrii i Iraku traktowali jak listę towarów na sprzedaż. Potwierdzali to wielokrotnie eksperci tej agencji ONZ.
Salafici z ISIS z równym zapałem wyburzali świątynie chrześcijańskie, żydowskie czy "niewłaściwe" muzułmańskie. Czego nie można było zdjąć z pułki, wykopywali z ziemi. ONZ przedstawiało zdjęcia satelitarne z tysiącami nielegalnych wykopalisk w całej Syrii. Państwo Islamskie grabież zabytków przeprowadza na skalę przemysłową. We wrześniu 2015 r. Stowarzyszenie Ochrony Syryjskiej Archeologii wyliczało, że od początku wojny domowej w Syrii (2011 r.) okradziono 900 syryjskich zabytków i stanowisk archeologicznych.
Syria
Tragedią tej wojny domowej jest nie tylko śmierć setek tysięcy ludzi, ale i nieodwracalne niszczenie dziedzictwa kulturowego kraju. Z jednej strony, w wyniku regularnych walk i bombardowań, znikają całe historyczne dzielnice miast atakowanych i bronionych przez różne zwaśnione frakcje i ich zagranicznych sponsorów. Tak było z minaretem meczetu Umajjadów w Aleppo albo zamkiem joannitów Krak des Chevaliers. Z drugiej strony zabytki i miejsca kultu religijnego były i są systematycznie niszczone przez wyznaczone do tego oddziały ISIS, jak bataliony Kata'ib Taswiyya.
Syryjczycy stracili dziesiątki świątyń, antycznych budynków i muzeów, w tym:
- zabytki starożytnej Palmyry, m.in. 1900-letnią świątynię Baala Shamina (boga deszczu i burzy),
- klasztor św. Eliana w miejscowości Al-Karjatajn z V w.,
- zbytki starożytnego miasta Apamea sprzed 2300 lat,
- zabytki antycznego miasta Dura Europos nad Eufratem, w tym najstarszy znany kościół chrześcijański,
- zabytki sumeryjskiego miasta Mari sprzed 5 tys. lat.
Irak
Od 2014 r. Państwo Islamskie rozciągało swoje macki także nad sporą częścią Iraku, w tym nad jego wspaniałymi zabytkami. Szczególnie tragiczna i bolesna w skutkach była ich obecność w Mosulu. Natychmiast ucierpiały biblioteki i zbiory uniwersyteckie. Skradziono setki manuskryptów i książek. To, czego nie zrabowano, pogrzebano pod gruzami, jak choćby blisko stuletnią bibliotekę centralną miasta. ISIS chwaliło się, jak z młotami oczyszcza drugie co do wielkości w kraju muzeum archeologiczne. Bezcenne zabytki z Hatry i Niniwy przestały istnieć, bądź bezpowrotnie zniknęły na czarnym rynku.
W samej Niniwie wysadzono m.in. meczet, w którym był grób Jonasza. Tego samego biblijnego pechowca, którego miał połknąć wieloryb. Potem wysadzono w powietrze starożytne mury miasta. Rozkopano też i zniszczono liczące 3 tys. lat pozostałości Hatry w północnym Iraku.
Na zdjęciach satelitarnych widać, że oddziały ISIS próbowały rozjechać buldozerami dawną syryjską stolicę sprzed 3200 lat, czyli biblijne Kalach, ale wiele z zabytków nigdy jeszcze nie wydobyto spod ziemi i może w ten sposób zdołały się uchować. Podobnie rzecz ma się z asyryjskim Dur-Szarrukin, czyli współczesnym Khorsabad, lężacym w Kurdystanie. Tu kradli Francuzi, dlatego wiele zabytków przetrwało do dziś w Luwrze. Inne przeniesiono wcześniej do Bagdadu i muzeum w Chicago. Mniej szczęścia miało mauzoleum Imama al-Daur w Sammarze oraz 1600-letni katolicko-syryjski klasztor Mar Behnam z Niniwy. Oba kompleksy religijne wysadzono w powietrze.
Afryka
ISIS działa w Afryce bezpośrednio lub przez mariaż z lokalną Al-Kaidą, Boko Haram lub ruchem al Shabaab. Islamscy fundamentaliści zabijają w Libii, Tunezji, Algierii, Mali, Nigerii, Somalii oraz Kenii. Szczególnie dużo uwagi poświęcili niszczeniu zabytków kultury w Mali oraz grabieniu dzieł sztuki w Libii. W przypadku tego ostatniego kraju sytuacja jest o tyle niebezpieczna, że po obaleniu despoty Kaddafiego kraj popadł w chaotyczny stan wielowładzy plemiennej i nikt z rządzących nie przejmuje się dziedzictwem kulturowym, a jedynie pozyskaniem większej kontroli nad terytorium. Tymczasem UNESCO szczególnie boi się o zabytki starożytnego greckiego miasta Cyrena, dawnego rzymskiego ośrodka handlu Sabrata oraz o bezcenne obrazy naskalne z pustyni sprzed 12 tys. lat.
W przypadku pozostałych państw afrykańskich, w których działa ISIS, najtrudniejsza sytuacja jest w Mali, a dokładnie w Timbuktu. Mówi się o nim "miasto 333 świętych". Wypełnioją je zabytki i obiekty kultu sufickich świętych nawet z XIV w. A tych islamiści salaficcy szczególnie nienawidzą. Dlatego ugrupowanie Obrońcy Wiary, które wraz z Al-Kaidą kontroluje Timbuktu, ruszyło na nie z kilofami. W 2012 r. dokonali potężnych zniszczeń. Na szczęście układ sił po kilku latach zmienił się i już pod koniec 2016 r. w precedensowym procesie Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze skazał na 10 lat więzienia pierwszego dżihadystę. Tuareg Tuareg Ahmad Al Faqi Al-Mahdi sam przyznał się do nadzorowania akcji niszczenia mauzoleów. Na przebiegu tego procesu mają w przyszłości wzorować się trybunały sądzące wandali z Palmiry czy Niniwy. Pytanie tylko, czy fundamentalizm religijny, promujący samobójcze ataki i obcinanie głów, ugnie się przed wizją kilku lat więzienia w Europie czy Afryce.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.