Umięśnione rewolucjonistki. Te Koreanki idą pod prąd
Kontrkultura w olejku dla niemowląt
W Korei Południowej trwają zawody w kulturystyce i fitness "WFF Asia Seoul Open Championship". Fotograf Ed Jones wszedł za kulisy i pokazał jak seksowne, umięśnione kobiety i wysportowani mężczyźni przygotowują się do występów na scenie. Zdjęcia "zza kulis" przybliżają nam hermetyczny świat "pakujących" Koreanek. Wielu oglądających je może nie zdawać sobie nawet sprawy, że przedstawione na nich kobiety to prawdziwe rewolucjonistki.
Umięśnione ciało kobiety stoi w całkowitej sprzeczności z propagowanym w mediach i popkulturze ideałem. "Prawdziwa" Koreanka powinna mieć odpowiednio dużą pupę i piersi przy zerowej talii. Najlepiej, gdyby unikała rozgłosu i skupiała się na wypełnianiu swoich domowych obowiązków. Jeżeli już chce zachwycać wyglądem, powinna przejść serię operacji plastycznych i zabiegów kosmetycznych. W skrajnym przypadku może chcieć operacyjnie usunąć niektóre partii mięśni, by nadać ciału bardziej smukłą sylwetkę. Powiększanie mięśni przez kobietę wydaje się dla przeciętnego Koreańczyka czymś nie do pomyślenia.
Poniżej mini reportaż BBC o Jeong Yeon Soon, pionierce kulturystyki wśród południowokoreańskich kobiet. Jak pani Soon mówi o sobie, życie, które wybrała, jest z konieczności bardzo samotne.
Dziwadła?
Źródeł kobiecej kulturystyki szukać należy w objazdowych teatrach niesamowitości sprzed wieku.
Umięśnione panie znajdowały swoje miejsce między karłami, zniekształconymi chorobą czy połykaczami szabel. Silne kobiety postrzegano jako "dziwadła".
Kobiety idą po swoje
Zawody w kobiecej kulturystyce zaakceptowano dopiero pod koniec lat 70. I to w postępowych w tej dziedzinie Stanach Zjednoczonych.
Wielu mężczyzn nie chciało widzieć umięśnionych kobiet w prezentujących swoje atletyczne ciała w pozach, w jakich pojawiali się na scenie panowie. Kobiety mają bicepsy? O zgrozo!
W ukryciu
Prawie pół wieku później wydaje się, że świat zaakceptował kobiety w kulturystyce.
Jednak w Korei Południowej "pakerki" nadal kryją się ze swoim sposobem na życie.
Pod prąd
Rosnącą popularność kulturystyki w Korei Południowej napędzają kobiety pragnące na nowo definiować to, jak w ich ojczyźnie należy postrzegać kobiecość. I tak pojawia się paradoks, że seksownie umięśnione dziewczyny w bikini tworzą de facto ruch kontrkulturowy.
Alfabetyzacja
Tradycyjnie konserwatywna Korea Południowa cierpi na syndrom tzw. alfabetyzacji kobiecego ciała.
Oznacza to zwyczaj porównywania ciał kobiet do liter łacińskiego alfabetu, gdzie najbardziej pożądanymi są S i X a nikt nie chce być D, B lub O. S to duża pupa i duże piersi, X to długie nogi i ręce oraz brak talii. D to kobieta ciężarna, B to to ktoś z dużym brzuchem i dużym biustem a O – to ktoś zwyczajnie otyły.
Promocja (nie)zdrowia
Problem alfabetyzacji jest dość poważny, bo taki sposób oceniania kobiecego ciała promują największe południowokoreańskie media.
Kobiety zachęcane są do diety dającej wygląd określonej litery, a o operacjach plastycznych mówi się w sposób absolutnie pozytywny.
Każde łydki są OK
Do niedawna najpopularniejszym w Korei Południowej zabiegiem w chirurgii plastycznej było wycinanie mięśni z łydki. Koreanki z natury są niskie, więc długie wąskie nogi uważa się za ideał. Inny popularny zabieg to odsysanie tłuszczu z całego ciała.
Kulturystki akurat tłuszczem nie muszą się przejmować. Pozostaje tylko uodpornić się na obelgi rzucane na ulicy np. z powodu umięśnionych nóg.
Także panowie
Mężczyźni w kulturystyce mają łatwiej. Szczególnie to czuć w Korei Południowej.
Dozwolone
Gdy robią ze swojego ciała małe dzieła sztuki, nie muszą bać się ostracyzmu ze strony otoczenia.