Ciemna strona salonów masażu w Polsce. "Żyję w strachu"
Według materiałów przekazanych redakcji Superwizjera, osoby związane z siecią salonów masażu tajskiego i balijskiego w Polsce mówią o strachu i powiązaniach właścicieli z przestępczością.
Do redakcji Superwizjera TVN trafiły materiały zabezpieczone dwa lata temu przez policję, badającą sprawę rozlania kwasu masłowego w kieleckim salonie masażu. Wśród dowodów znalazły się zdjęcia, internetowe rozmowy i wiadomości głosowe z telefonu Norberta R., który wraz z żoną prowadzi sieć salonów masażu w całej Polsce.
Redakcja skontaktowała się z osobami współpracującymi z małżeństwem, które nie zgodziły się na ujawnienie tożsamości.
PiS i Konfederacja w koalicji? Zaskakujące słowa w Sejmie
Od kilku miesięcy żyję w strachu, bo nie spodziewałam się, że zadam się z tak bezwzględnym człowiekiem i że będę musiała obawiać się o swoje życie, zarówno swoje, jak i swojej rodziny - usłyszeli dziennikarze od jednej z osób.
Kolejna osoba opisała Norberta R. następująco: - Norbert R. jest to po prostu przestępca, który jest powiązany z poważnymi grupami przestępczymi. Taka grupa jak pseudokibice Cracovii, czy też jest związany z maszynami hazardowymi, z narkotykami.
Prokuratury w różnych częściach kraju łączą Norberta R. z działalnością grup przestępczych zajmujących się handlem narkotykami i nielegalnym hazardem. W Kielcach prowadzono sprawę rozlania kwasu masłowego w salonie masażu należącym do byłych wspólników Norberta R. i jego żony.
Zamaskowany napastnik wtargnął do salonu i zaczął rozlewać substancję po ścianach, po biurku. Siedzieli też klienci, którzy rykoszetem zostali oblani tym kwasem - relacjonuje rozmówczyni. - Wznowiliśmy działalność i po trzech tygodniach zdarzyła się taka sama sytuacja po raz drugi.
Według tej osoby, konsekwencją było wykluczenie z rynku. - Musieliśmy przeprowadzić remonty, nie mogliśmy przyjmować klientów. Zostaliśmy po prostu zamknięci - dodaje kobieta.
Prokuratura umorzyła śledztwo
Kielecka prokuratura po kilku miesiącach umorzyła sprawę zlecenia i rozlania substancji. Mąż właścicielki lokalu zeznał jednak, że R. groził mu użyciem kwasu masłowego, co miało związek ze sporami przy podziale majątku firmy.
Krótko przed zdarzeniem R. miał ponownie grozić mężczyźnie, dlatego oskarżono go o stosowanie gróźb karalnych. Pokrzywdzonemu przyznano policyjną ochronę. Norbert R. odpowiadał przed sądem z wolnej stopy.
Za grożenie byłemu wspólnikowi sąd nieprawomocnie skazał R. na pół roku więzienia. W trakcie procesu ujawniono materiał dowodowy, w tym zawartość telefonu R., która pokazała, jak wraz z żoną i pracownikiem budowali sieć salonów.
Szczególnym wyzwaniem była rekrutacja kobiet z Azji. W rozmowie dyrektora sieci Filipa P. z kandydatką padają pytania: - Wykonujesz masaż gorącymi kamieniami? - Tak. -Dobrze, a głęboki masaż tkanek? - Tak. - A masaż dla kobiet w ciąży? - OK.
Według danych z telefonu Norberta R. salon masażu orientalnego mógł przynosić od kilkudziesięciu do ponad 100 tys. zł miesięcznie. Jedna masażystka z Azji wypracowywała 20 tys. zł, z czego sama otrzymywała cztery do pięciu tys. zł, wliczając 5-procentową prowizję. W nagraniach słychać wypowiedzi zatrudnionych kobiet: - Mam na imię Sasinam i pochodzę z Tajlandii. Tęsknię za moją rodziną w Tajlandii.
R. w rozmowie z reporterem Superwizjera zapewniał, że jego działalność jest legalna i podkreślał, że jest osobą niekaraną. Z trzech wyroków skazujących dwa są nieprawomocne, a trzeci uległ zatarciu, co oznacza, że formalnie ma czystą kartę karną. Prokuratura, która postawiła zarzuty żonie R. w związku z aferą wizową, nie stwierdziła handlu ludźmi w sieci salonów masażu.