Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Europa się zbroi. Francuskie Rafale nad Polską? "Realny scenariusz"

Europa szuka wzmocnień po alarmujących słowach, które padły w weekend z ust Donalda Trumpa. - Realnym jest, że za kilka lat francuskie Rafale z głowicami nuklearnymi o zasięgu 500 km będą patrolować niebo nad Polską - mówi o2.pl dr Aleksander Olech, ekspert w zakresie bezpieczeństwa Francji.

Europa się zbroi. Francuskie Rafale nad Polską? "Realny scenariusz"
Premier Donald Tusk i prezydent Francji Emmanuel Macron podczas konferencji prasowej po spotkaniu w Pałacu Elizejskim. Paryż, 12 lutego 2024 r. (PAP, Marcin Obara)

Tusk odwiedził w poniedziałek Berlin i Paryż, gdzie spotkał się odpowiednio z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem i prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Wizyty premiera w europejskich stolicach mają być symbolem "nowego otwarcia" rządu Tuska. Dość demonstracyjnie lekceważony przez PiS Paryż i traktowany niechętnie Berlin stały się dla premiera koalicyjnego rządu miejscami, gdzie kształtuje się wspólna przyszłość Polski i Europy.

Jest to istotne tym bardziej, że w razie wygranej Donalda Trumpa w listopadowych wyborach w USA Europa może mieć spory problem. Trump wielokrotnie podkreślał konieczność zreformowania NATO, a w weekend stwierdził, że "zachęcałby" Rosję do atakowania krajów, które nie wywiązują się z zobowiązań finansowych wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Dlatego też Donald Tusk mówił na spotkaniu z Olafem Scholzem o "nadaniu nowego impetu" Trójkątowi Weimarskiemu. To założona na początku lat 90. przez Niemcy, Francję i Polskę inicjatywa, mająca wzmacniać i rozwijać współpracę między tymi krajami. Nieco zapomniana już inicjatywa może mieć teraz szansę na nowe otwarcie. Także w zakresie bezpieczeństwa międzynarodowego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: WP News wydanie 08.12, godzina 11:50

Francuski parasol atomowy nad Polską?

Tusk, spotykając się z Macronem, mówił m.in. o gotowości Francji do "użyczenia Europie" francuskich "możliwości nuklearnych". Przypomniał też, że w obwodzie królewieckim Rosjanie utrzymują w gotowości poważne siły zbrojne oraz ponad 100 głowic atomowych i środki przenoszenia w postaci rakiet Iskander.

Czy Polsce opłaciłaby się głębsza współpraca wojskowa z Francją? Relacje obu krajów na tym polu były przez lata mocno nadszarpnięte za sprawą zerwania przez Antoniego Macierewicza kontraktu na francuskie śmigłowce Caracal. Co oba kraje mogłyby zaproponować sobie nawzajem?

Polska przede wszystkim zyskuje partnera zbrojeniowego, od którego może kupować np. taktyczne rakiety V generacji AKERON, rozwijać marynarkę wojenną - w ramach Programu Miecznik - współpracę kosmiczną, a także w kontekście parasola atomowego, uzyskanie gwarancji wsparcia militarnego od Paryża - tłumaczy o2.pl dr Aleksander Olech, ekspert w zakresie bezpieczeństwa Francji z serwisu Defence24.pl.

- Francja ma najsilniejszą armię w Unii Europejskiej i operuje na wielu frontach. To także okazja do współpracy w Afryce czy na Indo-Pacyfiku. Ponadto my też Francji możemy sprzedawać choćby przenośne zestawy przeciwlotnicze - dodaje.

Dla Francuzów bardzo ważne jest, jak mówi, uzyskanie akceptacji ich polityki zagranicznej ze strony sojuszników. Macron walczy o palmę pierwszeństwa nad Amerykanami w kwestiach obronnych w Europie, stąd zwiększone zaangażowanie w Ukrainie oraz w Estonii.

Mając Warszawę za bliskiego partnera, francuski prezydent mógłby zwiększyć swój autorytet. Oraz wykorzystać możliwości logistyczne i tranzytowe Polski z uwagi na budowanie odporności na wschodniej flance NATO i UE.

- Dla Paryża otwiera się nowy rozdział, w którym zmniejszają obecność w Afryce i szukają opcji w Europie Środkowo-Wschodniej. Polska zaczyna się otwierać na rozmowy o atomie z Francją - podkreśla dr Olech.

O ile na razie wykluczam ideę 'nuclear sharing', o tyle realnym jest, że za kilka lat francuskie Rafale [samoloty myśliwskie - przyp. red.] z głowicami nuklearnymi o zasięgu 500 km będą patrolować niebo nad Polską. W przeszłości w ramach misji Baltic Air Policing francuskie myśliwce ochraniały już naszą przestrzeń powietrzną - dodaje.

Plusy dodatnie, plusy ujemne

Czy zatem projekt zacieśnienia współpracy trójstronnej może się udać? Źródła o2.pl w międzynarodowych strukturach wojskowych mówią, że są na to szanse. Jest jednak kilka - dość istotnych - "ale".

Jak mówi jeden z naszych rozmówców, zachodni partnerzy nadal spoglądają na Polskę z pewną nieufnością. Przyczyny tego leżą niestety po stronie polityków. A raczej ich prób ręcznego sterowania armią, co niekoniecznie podoba się sojusznikom. Nawet jeśli doceniają nasze zaangażowanie w Ukrainie czy to, jak poradziliśmy sobie z kryzysem migracyjnym na granicy polsko-białoruskiej.

- Dziś, pod względem wojskowym, rozwijamy się szybciej niż Niemcy i Francja. Obecni byli i są nad Wisłą Amerykanie. Oni cenili naszych dowódców, takich jak gen. Andrzejczak, czy gen. Mika, szanowali ich. Z obecnymi dowódcami jest inaczej - mówi o2.pl pragnący zachować anonimowość rozmówca z międzynarodowych struktur wojskowych.

W Europie wiele rzeczy załatwia się 'przy kawie i cygarze', na zasadzie mniej formalnych kontaktów. I z tego względu oczywiście mogą cieszyć wspólne ćwiczenia, ale o wiele ważniejsza jest współpraca transgraniczna, wymiany oficerów, wspólne planowanie ćwiczeń itp. To jest clou - dodaje.

Zarazem gorzko zaznacza, że w Polsce brakuje ciągłości kierowania armią. To, jak przekonuje, jest pilnie obserwowane i widziane np. w SHAPE, czyli Kwaterze Głównej Sojuszniczych Sił Europy NATO. I to pomimo tego, że Polska wyrasta na europejskiego lidera w dziedzinie modernizacji wojska. Choć niektóre zakupy, jak np. słynne "500 HIMARS-ów", zapowiadanych przez Mariusza Błaszczaka, zostaną zapewne zracjonalizowane.

Dziś w SHAPE mówi się, że mamy "technicznego Szefa Sztabu". Padają pytania kiedy będzie zmieniony, bo partnerzy wiedzą, że jest z politycznego nadania. NATO patrzy na nasze decyzje kadrowe z dużą podejrzliwością i nie ufa nam do końca. Dlatego podchodzę do tego nieco sceptycznie - dodaje nasz rozmówca.

I przekonuje, że naszą siłą są politycy, słabością zaś - najwyższe dowództwo. Nierozpoznawalne, jak twierdzi, na arenie europejskiej, niekoniecznie znające języki czy właściwie przygotowane do pełnienia swoich funkcji. Sojusznicy to widzą, wiedzą i będą tym grać.

Mimo to przekonuje, że jeżeli popatrzymy na obecną sytuację Trójkąta Weimarskiego, to Polska jest na uprzywilejowanej pozycji. Co nie jest oczywiste, bo kiedyś to Niemcy i Francja rozgrywały karty. Dziś, jak mówi oficer, sytuacja jest zupełnie inna - Polska pojawia się jako nowy gracz, i to nie z pozycji kolan.

Francuzi mają duże ambicje ekspedycyjne, ale zarazem tylko dwie pełne dywizje i jeden korpus. Choć mają liczne i silnie obsadzone ludźmi brygady. Tyle, że samodzielnie, w mojej ocenie, nie są w stanie prowadzić dużych, samodzielnych operacji. Wcale od nich nie odstajemy, a w niektórych aspektach jesteśmy zwyczajnie lepsi, choćby pod względem wojsk pancernych - dodaje wojskowy.

Francja mocno angażuje się na południu Europy, np. na kierunku rumuńskim. Rozmówca o2.pl dodaje, że nad Sekwaną "biznes idzie za to pod rękę z armią, czego my jeszcze musimy się nauczyć". Nie mamy zresztą dużych tradycji współpracy z Francją, nie mamy żadnych dokonań w Trójkącie Weimarskim. Inaczej jest np. z bliższymi nam także geograficznie Niemcami. Polskie i niemieckie jednostki współpracowały i współpracują bliżej i częściej niż z Francuzami.

Dlatego właśnie teraz należy przełożyć wolę polityczną - która istnieje - na jej wykonanie. Teraz powinni spotkać się ze sobą ministrowie obrony wszystkich trzech krajów. Następnie zaś - wojskowi. Ale do tego jeszcze daleka droga. Na razie słyszeliśmy deklaracje i zapowiedzi premiera. Entuzjazm hamuje nieco otoczenie prezydenta Andrzeja Dudy. Osoba związana z Pałacem Prezydenckim mówi o2.pl, że "na razie konkretów brakuje".

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić