Kalwaria Zebrzydowska: toczy spór z księżmi. "Gdzie ich miłosierdzie?"

69

Mały parterowy domek stoi naprzeciwko kompleksu klasztornego ojców bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej. Pan Zbigniew mieszka w tym domu od urodzenia, ale 3 sierpnia ma zostać eksmitowany. — Dbaliśmy jak o nasze, bo to przez całe lata było nasze. A teraz chcą mnie na bruk wyrzucić — skarży się mężczyzna w rozmowie z ''Gazetą Wyborczą''. Księża uważają, że wystarczająco długo tolerowali obecność lokatora.

Kalwaria Zebrzydowska: toczy spór z księżmi. "Gdzie ich miłosierdzie?"
Klasztor w Kalwarii Zebrzydowskiej góruje nad miastem (Agencja Wyborcza.pl, Michał Lepecki)

Małopolska Kalwaria Zebrzydowska to jedno z najczęściej uczęszczanych miejsc pielgrzymkowych w Polsce. Znajduje się tu imponujący kompleks klasztorny ojców bernardynów: piękne sanktuarium, ale też seminarium duchowne, Dom Pielgrzyma oraz dwa parkingi.

Nieopodal potężnych budynków znaleźć można niewielki domek, znajdujący się przy ulicy Bugaj. To właśnie w nim od urodzenia mieszka pan Zbigniew, rozmówca ''Gazety Wyborczej''. Ale mężczyzna na dniach powinien się wyprowadzić, ponieważ księża z kalwaryjskiego klasztoru żądają jego eksmisji.

Sprawa jest dość skomplikowana. Dom formalnie należy do klasztoru oo. Bernardynów, ale ponad pół wieku temu użyczono go rodzicom mężczyzny, którzy pracowali dla klasztoru.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Wolne pokoje". Ekspertka apeluje: kartonik wywieszony na płocie nie działa
Ojciec – jako kierowca i elektryk, mama – w pralni i na recepcji. Wszyscyśmy się tu urodzili: ja, brat, siostra. Tata doprowadził wodę i prąd, odremontował. Dbaliśmy jak o nasze, bo to przez całe lata było nasze – mówi pan Zbigniew w rozmowie z ''GW'.

Księża chcą eksmisji

Po śmierci rodziców pana Zbigniewa duchowni szybko upomnieli się o działkę. Mężczyzna twierdzi, że zaczął budować własny, gdy tylko dowiedział się, że będzie musiał się wyprowadzić. Ale na samą zgodę na przekwalifikowanie działki rolnej na budowlaną, musiał czekać cztery lata, dlatego trwało to dłużej, niż przypuszczał.

Obecnie dom jest zadaszony, wkrótce będzie miał podpiętą elektrykę. Pan Zbigniew twierdzi, że potrzebuje jeszcze pół roku, żeby móc w nim zamieszkać. Ale duchowni nie chcą o tym słyszeć. Termin usunięcia pana Zbigniewa z domu wyznaczono na 3 sierpnia.

Sąd Rejonowy w Wadowicach i krakowska apelacja przyznały rację księżom. Chociaż mężczyzna otrzymał postanowienie o "opuszczeniu, opróżnieniu z osób i rzeczy oraz wydaniu budynku", nie wyprowadził się z domu. W związku z tym dwukrotnie odwiedził go komornik i to właśnie on wyznaczył termin eksmisji.

Pan Zbigniew płaci wyłącznie za prąd. Twierdzi, że próbował się porozumieć i proponował księżom, że zapłaci za czynsz.

Traktują mnie jak intruza, choć przecież ja całe życie w tym kościele spędziłem. Gdzie ich miłosierdzie, zwykłe ludzkie podejście? — zastanawia się.

Duchowni odpowiadają, że miłosierdzie okazywali przez lata, gdy w domu mieszkała cała rodzina. Ale dłużej nie chcą się dokładać do utrzymania pana Zbigniewa i sprawę uważają za zamkniętą. Przedstawiciel klasztoru w rozmowie z ''GW'' przyznał, że nie ma jeszcze konkretnych planów dotyczących zagospodarowania działki.

Autor: APOL
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić