Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Kraj w ruinie. Dyktator żebrze o pieniądze. "Tragiczne, że on wraca"

Prezydent Syrii Baszar al-Assad przybył do Chin. Cel? Spotkanie z przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpingiem. Assad szuka środków na odbudowę swojego kraju. - Tragiczne jest, że on wraca do polityki międzynarodowej - mówi ekspert ds. Bliskiego Wschodu Jarosław Kociszewski.

Kraj w ruinie. Dyktator żebrze o pieniądze. "Tragiczne, że on wraca"
Baszar al-Assad (Getty images, Sasha Mordovets)

Dyktator Syrii Baszar al-Assad był dotąd izolowany przez społeczność międzynarodową. Jego kraj, trawiony niekończącą się wojną domową, to w zasadzie państwo upadłe, które trzeba odbudować niemal od zera. A do tego potrzebne są pieniądze. I prawdopodobnie zdobycie ich jest celem jego podróży do Chin.

Assad przybył do Chińskiej Republiki Ludowej wraz z żoną. Dramatycznie potrzebuje środków na odbudowę państwa, a nie może na nie liczyć z Zachodu. A ponieważ lista krajów, które mogą udzielić Syrii kredytów i pożyczek, nie jest długa, Assad poleciał do Chin.

Od 2011 r. Syria jest areną niekończących się walk. W 2011 r. zaczęła się wojna domowa, kiedy grupa zbuntowanych oficerów wojska podjęła próbę obalenia rządzącego od 2000 r. Assada. Przerodziło się to w krwawą i przewlekłą wojnę, na którą nałożyło się powstanie terrorystycznego kalifatu Państwa Islamskiego. Z walk wyszedł zwycięsko - przy wsparciu Rosjan - reżim Assada.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: 10 lat wojny w Syrii. "To kraj, gdzie nadzieja już dawno umarła"

Kraj wyszedł z wojny zrujnowany. Pojawiły się problemy z zaopatrzeniem w żywność, a setki tysięcy obywateli uciekło z Syrii. Mimo kryzysu humanitarnego i izolacji na arenie międzynarodowej, działania zbrojne wciąż trwają, choć z mniejszą intensywnością. Od wybuchu wojny domowej pojawili się też w Syrii nowi gracze: Turcja, Izrael, Iran i Rosja.

Syria jest zniszczona 10-letnią wojną domową. Jej gospodarka jest w ruinie, stopa inflacji przekracza 200 proc. rocznie a głównym towarem eksportowym są narkotyki - mówi o2.pl dr Wojciech Wilk, prezes Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM).

Jak podkreśla nasz rozmówca, rząd w Damaszku dramatycznie potrzebuje funduszy na odbudowę kraju i stabilizację gospodarki, a dotychczasowi sojusznicy Syrii - Rosja i Iran - takimi środkami nie dysponują.

Wilk i PCPM wielokrotnie angażowali się w pomoc Syrii i uchodźcom z tego kraju. Prezes fundacji tłumaczy, że zbliżenie z krajami Zatoki Perskiej po dekadzie zamrożenia stosunków dyplomatycznych i gospodarczych, nie przyniosło spodziewanego przez Syryjczyków przełomu.

Tym bardziej, że USA utrzymują sankcje odstraszające zagranicznych inwestorów (Ceasar Act). Assad jedzie więc do Pekinu przede wszystkim, aby pozyskać środki na ustabilizowanie syryjskiej gospodarki. Oraz pozyskanie chińskich inwestycji zagranicznych.

Chińczycy do tej pory nie byli zbytnio zainteresowani Bliskim Wschodem, a szczególnie targanymi wojnami domowymi Irakiem i Syrią. Warto więc obserwować tę wizytę - czy w polityce ChRL nastąpi jakiś zwrot i czy Chińczycy zdecydują się zainwestować w Syrii pomimo ryzyka amerykańskich sankcji na inwestorów - mówi dr Wojciech Wilk.

Zaznacza, że PKB Syrii po 10 latach wojny domowej jest tak niskie (1/30 PKB Polski), że nawet niewielka w skali Chin pomoc gospodarcza może być zbawienna.

Kraj w ruinie

O pieniądzach mówi w kontekście podróży Assada także Jarosław Kociszewski. Dziennikarz i ekspert w zakresie tematyki bliskowschodniej przekonuje w rozmowie z o2.pl, że Assad ruszył do Chin po środki na odbudowę i inwestycje.

A także, jak przekonuje, po to, by pokazać Pekinowi, że jego państwo i władza są stabilne. Według Kociszewskiego Assad nie wróci z Pekinu z pustymi rękami.

Tragiczne jest, że po tym, co Assad zrobił swojemu krajowi, wraca do polityki międzynarodowej. Jego podróż do Chin nie powinna zmuszać nas do akceptacji, tylko do stawiania pytań o kondycję świata i o to, czy chcemy w takim świecie żyć - mówi Kociszewski.

Dziennikarz przypomina, że wojna się nie skończyła. Ma za to swoje zrywy i etapy. Pierwszym była wojna domowa, spacyfikowana przy pomocy Rosjan. Potem trwały walki z tzw. Państwem Islamskim, oficjalnie zakończone w grudniu 2017 r. Ale ISIS nie zniknęło z Syrii i walki nie zakończyły się, choć zmniejszyła się ich intensywność.

Kto, z kim, o co?

Syria jest krajem de facto podzielonym. Większość jest kontrolowana przez Assada, działają tam też Izraelczycy i Hezbollah. Na północy swój kawałek wykroili Turcy, walczący z Kurdami i niedobitkami ISIS - wymienia Kociszewski.

Jak podkreśla, w kraju toczy się kilka konfliktów.

Między Izraelem a Iranem, Turcją a Kurdami, walki z niedobitkami ISIS i wreszcie z rebeliantami walczącymi z reżimem głównie w północno-zachodniej części kraju - mówi Kociszewski.

Przypomina, że ludzie nadal giną, a państwo nie jest w zasadzie odbudowywane. Nikt na Zachodzie nie chce mieć do czynienia z tak krwawym reżimem, a do tego dochodzi problem gigantycznej korupcji.

Trudno, jak przekonuje, wyobrazić sobie wyjście z tej sytuacji. Próbuje to robić Baszar al-Assad pokazując Chinom, że jego reżim jest stabilny. Kraj trzeba odbudować od nowa, można próbować prowadzić tam szlaki handlowe.

Syria ma pewne zasoby ropy naftowej i gazu oraz ziemi uprawnej. Wszystko to może zainteresować Chińczyków. Gdyby faktycznie zdecydowali się wejść w pomoc finansową, być może mogłoby to wiązać się z zakończeniem walk. A przynajmniej pewnym ich ograniczeniem.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić