Lublin. Przemoc w domu dziecka? "Blaszkę mu strzeliłem"

278

Byli wychowankowie domu dziecka w Lublinie oskarżyli placówkę o stosowanie wobec nich przemocy. Wysłali do prasy nagrania, które mają dowodzić temu, że wychowawcy znęcali się nad podopiecznymi.

Lublin. Przemoc w domu dziecka? "Blaszkę mu strzeliłem"
Zdjęcie obrazowe. (Pixabay)

Sprawa dotyczy Domu Dziecka im. Ewy Szelburg-Zarembiny w Lublinie. Byli wychowankowie placówki oskarżyli pracowników o znęcanie się nad nimi, czy stosowanie przemocy fizycznej. Pojawiły się również zarzuty, że wychowankowie nie mogą liczyć na wsparcie w wejście w dorosłość.

Kilka dni temu byli wychowankowie placówki wysłali do lokalnej prasy list o tym, jak byli traktowani, oraz nagrania, które mają dowodzić zarzutom. Na jednym z nich widać, jak mężczyzna (prawdopodobnie wychowawca) przygniata własnym ciałem młodego chłopaka. Mówi do niego: "Uspokoiłeś się już?". Na innym nagraniu słychać głos, który mówi "blaszkę mu strzeliłem". Wychowankowie mówią, że to głos jednego z opiekunów, który opowiadał innemu o tym, jak radzi sobie z podopiecznymi.

Nagranie z przyduszaniem ma już 6 lat. Sprawą zajęła się policja już dawno, choć nic z niej nie wynikło. W rozmowie z Polsat News poszkodowany chłopak przyznał, że wychowawcy sprawę obrócili przeciwko niemu. W rozmowie z "Kurierem Lubelskim" zarzuca, że młodsze dzieci, które były świadkami zdarzenia, zostały przekupione, by zeznać, że to on pierwszy zaatakował wychowawcę.

Wychowawca wpadł w furię, zaczął wyrywać koledze telefon z dłoni. Rzucił się na niego, wykręcał ręce, podduszał. Obdukcja wykazała stłuczenia, siniaki. Sprawa była zgłoszona, nawet byli u nas policjanci. Ale najpierw przesłuchali wychowawcę i on powiedział, że to kolega rzucił się na niego pierwszy. Młodszym dzieciakom, które wszystko widziały, wychowawcy kazali potwierdzać tę wersję, w zamian obiecując prezenty - opowiada dla "Kuriera Lubelskiego" były wychowanek placówki.

Dlaczego dopiero teraz sprawa wyszła na jaw?

W kwietniu chłopak skończył 18 lat i opuścił dom dziecka. Przyznał, że przez lata wielu podopiecznych żyło w strachu. Bał się też, że za zgłoszenie sprawy mógłby zostać surowo ukarany.

Dyrektor domu dziecka zaprzecza oskarżeniom. Uważa, że nie do zachowań przemocowych nie doszło.

Wiem, że sprawa była wyjaśniana i na pewno gdyby wychowawca miał np. postawione zarzuty, na pewno już by u nas nie pracował. Jestem przekonany, że do żadnych sytuacji przemocowych w naszym domu dziecka nie dochodzi - mówi "Kurierowi Lubelskiemu" Jacek Środa, dyrektor Domu Dziecka im. Ewy Szelburg Zarembiny w Lublinie.

Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Lublinie do 25 maja będzie przeprowadzał kontrolę. Sprawę zgłoszono też już do prokuratury.

Zobacz także: Wątpliwości wokół AstraZeneca. Ważne słowa szefa ZNP. Nie tylko do nauczycieli
Autor: MMC
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić