Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Ludzie Putina winni zbrodni w Ukrainie. Generał: "J...ć, karać, nie wyróżniać"

Wojna w Ukrainie wchodzi w kolejny etap. Po ewidentnie niezbyt udanej fazie pierwszej, gdy Rosjanom nie udało się "z marszu" zająć kraju, a Ukraińcy stawili zaciekły opór, rosyjska armia zaczyna coraz bardziej intensywną wojnę z ludnością cywilną. Kim są najważniejsi dowódcy Władimira Putina?

Ludzie Putina winni zbrodni w Ukrainie. Generał: "J...ć, karać, nie wyróżniać"
Władimir Putin i minister obrony Siergiej Szojgu (Getty Images, Mikhail Svetlov)

Dwie najważniejsze osoby w wojskowej układance Władimira Putina to minister obrony Siergiej Szojgu i szef Sztabu Generalnego, Walerij Gierasimow. Pierwszy jest rasowym politykiem, osobą nie będącą dla rosyjskiego przywódcy zagrożeniem i doskonale rozumiejącą jego potrzeby. Drugi z nich to wojskowy, mający wcielać w życie pomysły zwierzchnika.

Jest jednak kilku wojskowych, którzy - choć rzadziej występujący na okładkach - są bardzo istotni w układance władzy. Niektórzy mogą być odpowiedzialni za to, co dzieje się dziś w Ukrainie: bombardowanie i ostrzał miast czy strzelanie do cywilów.

Jak w starej wojskowej zasadzie: jeb...ć, karać, nie wyróżniać. To, co robią rosyjskie wojska na Ukrainie, to, co robią ludności cywilnej, jest zbrodnią wojenną. I mam nadzieję, że zostaną ukarani - mówi o2.pl gen. Jarosław Stróżyk, były zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu Międzynarodowego Sztabu Wojskowego NATO, obecnie wykładowca na Uniwersytecie Wrocławskim.

Warto poznać nazwiska dowódców rosyjskich żołnierzy. To m.in. dowodzący rosyjską Gwardią Narodową Wiktor Zołotow, szef wojsk powietrzno-kosmicznych Siergiej Surowikin, dowódca Marynarki Wojennej Oleg Saliukow lub Andriej Sierdiukow z wojsk powietrznodesantowych.

Ostatni z nich, gen. Sierdiukow, był zresztą jednym ze współautorów planu inwazji na Ukrainę. Opracował go wraz z innym wojskowym, wiceministrem obrony, gen. Aleksandrem Gałkinem. Ich sylwetki przedstawialiśmy już w o2.pl.

Zobacz także: Groźby Putina bez pokrycia? "Nikt wokół tego nie wykonuje"

Zołotow: ochroniarz i człowiek-mem

Zacznijmy od Wiktora Wsilijewicza Zołotowa. 68-letni Zołotow, dowodzący Wojskami Gwardii Narodowej Rosji jest osobą z bliskiego otoczenia Władimira Putina. Znają się od wczesnych lat 90. XX wieku. Zołotow był bowiem ochroniarzem Anatolija Sobczaka, potężnego włodarza Petersburga, w cieniu którego skrywał się Władimir Putin. Zołotow był jego partnerem na macie do judo.

Służbę wojskową, obowiązkową w ZSRR, odbył w wojskach ochrony pogranicza, podległych wszechmocnemu wtedy KGB. Po odbyciu służby zresztą do KGB trafił. A konkretnie, jak opisywał TVN 24, do Zarządu IX, odpowiedzialnego za ochronę polityków. Po upadku ZSRR został w nowoutworzonej Federalnej Służbie Ochrony i trafił do Petersburga, gdzie miał chronić - a właściwie szpiegować - Sobaczaka.

Tam poznał Władimira Putina. Z czasem został jego ochroniarzem, najpierw jako premiera, a później - prezydenta. W 2016 r. Putin uczynił go szefem nowo utworzonej Gwardii Narodowej Rosji. To właśnie Gwardii Narodowej podlegają jednostki czeczeńskie, które też pojawiły się w Ukrainie. Szybko jednak zostały przez Ukraińców "unieszkodliwione". Pod tym eufemizmem kryje się zwykła likwidacja.

Co ciekawe, "sprzedać" Czeczenów Ukraińcom miał rzekomo oficer rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Nie jest to wykluczone, tym bardziej, że rozpychający się na Kaukazie czeczeński dyktator, Ramzan Kadyrow, był solą w oku FSB. Chciał być potężniejszy, niż FSB, a tego służba nie mogła puścić płazem. Tym bardziej, że w Ukrainie zginął ze swoimi ludźmi generał Magomed Tuszajew - bliski współpracownik Kadyrowa.

Wróćmy jednak do Zołotowa. Opozycjonista Aleksiej Nawalny oskarżył go w 2018 r. o kradzież środków finansowych przy zakupach dla Gwardii. Zołotow zrewanżował się (siedzącemu wtedy w areszcie) Nawalnemu wezwaniem do męskiego pojedynku, ze względu na zniewagę oficerskiego honoru. Zaapelował też, że zrobi z Nawalnego "soczysty kotlet". Ostatecznie jednak do starcia generała i opozycjonisty nie doszło.

W Polsce, Zołotow zyskał w okresie inwazji na Ukrainę niespodziewaną (i nieoczywistą) sławę. Pojawił się bowiem w serii mało wybrednych memów, występując w nich jako "generał Denaturow". Prawdopodobnie ze względu na swoją specyficzną fizjonomię. Zołotowa nie można jednak lekceważyć - to bystry, inteligentny i potężny człowiek, zaufany Władimira Putina.

Surowikin - żołnierz z plamami

O kolejnym, Siergiej Surowikinie, opowiada o2.pl Grzegorz Kuczyński. Dziennikarz portalu Polska the Times zajmuje się problematyką rosyjskich służb i wojska. Jest m.in. autorem książek "Jak zabijają Rosjanie?" i "Tron we krwi", poświęconych tematyce rosyjskiej.

W jego karierze nie brakuje kontrowersji. W sierpniu 1991 pełnił obowiązki dowódcy batalionu w Dywizji Tamańskiej. Odpowiedzialny był za śmierć trzech zwolenników Jelcyna podczas starć w okresie puczu sierpniowego, został aresztowany i przez siedem miesięcy prowadzono przeciwko niemu śledztwo, zanim wycofano zarzuty. Gdy potem dowodził 34. Dywizją Zmechanizowaną, jeden z jego pułkowników strzelił sobie w głowę na oczach całego sztabu po tym, jak dowódca go upomniał - opowiada Kuczyński.

Przypomina też, że jeszcze jako major, w 1995 r., Surowikin prawie trafił do więzienia za nielegalne posiadanie i sprzedaż broni palnej. Dostał rok w zawieszeniu, co później zdyskwalifikowało go, gdy brano go pod uwagę jako dowódcę żandarmerii wojskowej.

Obecny dowódca Sił Powietrzno-Kosmicznych Rosji dowodził także rosyjskim kontyngentem wojskowym w Syrii, gdzie zbierał liczne pochwały. W Syrii swoje rządy sprawował od marca do grudnia 2017 r.

Dobre opinie o nim za dowodzenie w Syrii biorą się z tego, że odbito wtedy w Dolinie Eufratu sporo celów z rąk Państwa Islamskiego. Wtedy też pojawiła się w północnej Syrii żandarmeria rosyjska - mówi Kuczyński.

Jeszcze będąc dowódcą w Syrii, ukazem Putina został głównodowodzącym sił Powietrzno-Kosmicznych Rosji. Samoloty wojsk rosyjskich bombardują i ostrzeliwują cele cywilne w Ukrainie.

Dziwaczna nominacja

Najmniej znany z nich jest generał Oleg Saliukow. 66-letni głównodowodzący siłami lądowymi Rosji sprawuje to stanowisko od maja 2014 r. O jego przeszłości wiadomo stosunkowo mało. Urodził się w typowej, radzieckiej rodzinie, w Saratowie. W 1973 r. trafił do ulianowskiej szkoły czołgistów. Skończył ją cztery lata później, z wyróżnieniem i wylądował w Kijowskim Okręgu Wojskowym. Tam zrobił zawrotną karierę. W 1982 r., już jako major, trafił do prestiżowej Akademii Wojsk Pancernych.

Rosyjski portal Medusa opisuje, że kiedy jego poprzednik, gen. Churkin został przyłapany na wzięciu łapówki, minister Szojgu wskazał na stanowisko kogoś innego. Ostatecznie jednak, stanowisko szefa Wojsk Lądowych Rosji objął w niejasnych okolicznościach Saliukow.

Warto podkreślić jednak coś innego. Saliukow dowodził już Wojskami Lądowymi, gdy w lipcu 2014 r. pocisk z wyrzutni BUK zestrzelił nad Donbasem malezyjskiego Boeinga MH-17. Zginęło wtedy 298 osób. Dziennikarskie śledztwo portalu Bellingat ujawniło, że samolot został zestrzelony z wyrzutni rosyjskiej. A wojska rakietowe wchodzą w Rosji w skład sił lądowych. Czy Saliukow wiedział o zamachu, jakiego planują dokonać separatyści i udostępnił im wyrzutnię? Odpowiedź na to pytanie pozostaje zagadką.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić