Karolina Woźniak| 

Makabryczny wypadek na Pomorzu. Ratownik ujawnia wstrząsające szczegóły

432

7 maja w Bydlinie miał miejsce tragiczny wypadek. W wyniku zderzenia karetki, motocyklu, osobowego audi i cysterny zginęły dwie osoby. Szczegóły wypadku nie były do końca jasne. Jednak teraz, jeden z ratowników, który uczestniczył w kolizji, zdecydował się opowiedzieć, jak doszło do tego makabrycznego zdarzenia. Zdradził wstrząsające szczegóły.



Wypadek w Bylinie miał miejsce 7 maja. Zginęły dwie osoby, a cztery zostały ranne.
Wypadek w Bylinie miał miejsce 7 maja. Zginęły dwie osoby, a cztery zostały ranne. (PAP)

Do wypadku doszło w czwartek na Pomorzu w miejscowości Bydlino na drodze krajowej numer 21 między Ustką i Słupskiem. W pewnym momencie samochód osobowy zaczął wyprzedzać i zderzył się z cysterną. Jak relacjonuje kierowca karetki w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim", karetka skręciła do rowu, ale oderwany tył audi uderzył w stronę, po której siedział drugi ratownik. W tył karetki uderzył motocyklista.

Bydlino. Relacja śmiertelnego wypadku. Ratownik ujawnia wstrząsające szczegóły

Dariusz Ardanowski, ratownik z Bus-Med Ustka zdecydował się opowiedzieć o wstrząsających szczegółach. "Niech ludzie wiedzą, niech to będzie przestroga, żeby tak nie jeździć. Mam to wszystko przed oczami" - mówi na samym początku.

Ratownik relacjonuje, że "zza górki wyłoniło się audi", które uderzyło w cysternę - samochód był w trakcie wyprzedzania. Audi po chwili było w powietrzu i leciało w stronę karetki. To wtedy Dariusz Ardanowski zdecydował się skręcić do rowu. "To nas chyba uratowało. Tył audi, urwany od reszty pojazdu uderzył w stronę, po której siedział mój kolega, drugi z ratowników".

Pan Dariusz miał uraz nogi i klatki piersiowej, ale o własnych siłach wyszedł z karetki i udzielił pomocy rannemu koledze. Jednego ze świadków zdarzenia poprosił, żeby rozmawiał z ocuconym ratownikiem, i zapobiegł jego ponownej utracie przytomności. Kierowca karetki udał się do pacjenta, którego przewożono na poradę ortopedyczną, a następnie do motocyklisty, który miał uraz miednicy. Ratownik kazał mu leżeć i poprosił innego świadka, żeby rozmawiał z poszkodowanym.

Idąc, nadepnąłem na urwaną nogę z butem. Krzyknąłem do kolegi czy czuje swoje nogi i czy ma buty? Odpowiedział, że ma - relacjonuje.

W końcu Dariusz Ardanowski podszedł do audi. Sprawdził parametry życiowe kierowcy, ale ten już nie żył. Druga osoba, która jechała w samochodzie osobowym, została wyrzucona 40 metrów dalej. Nie miała nogi. Ratownik stwierdził uraz mózgowo-czaszkowy i brak oznak życia. "Wróciłem więc do karetki udzielać pomocy żywym. Opadłem z siły, kiedy przyjechały służby na miejsce" - mówi.

Wstrząsające szczegóły dotyczące wypadku w Bydlinie

Drugi ratownik doznał poważnego złamania ud. W szpitalu lekarze walczyli o jego życie. Hospitalizowano także pacjenta, który był transportowany na poradę ortopedyczną i motocyklistę. Dariusz Ardanowski zwrócił też uwagę na inną rzecz. Świadkowie, którzy zamiast pomagać poszkodowanym, wszystko nagrywali telefonami komórkowymi.

Trzech panów tylko podeszło. Reszta nic. Żenada. Dobrze, że żyjemy, że pacjent żyje, że motocyklista.

Prokuratura ze Słupska prowadzi w tej sprawie postępowanie. Kierowca karetki nie był jeszcze przesłuchiwany. Zaplanowana jest również sekcja zwłok i powołanie biegłych, którzy sprawdzą stan pojazdów, które brały udział w wypadku.

Zobacz także: Motocyklista zaliczył wywrotkę. Tym razem miał szczęście

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić