Mariusz dostał dwie różne szczepionki. Teraz ma poważne kłopoty

314

Mariusz Olczak spod Warszawy zaszczepił się w maju preparatem firmy Pfizer. Kiedy przyszedł po 2. dawkę, okazało się, że dostał szczepionkę J&J. Ponadto w jego certyfikacie COVID nie ma informacji o drugiej dawce, przez co nie wpuszczono go na pokład samolotu.

Mariusz dostał dwie różne szczepionki. Teraz ma poważne kłopoty
Otrzymał dwie różne szczepionki (Getty Images)

Pierwsze dni rejestracji na szczepienia przeciwko COVID-19 było dla Polaków niezłym wyzwaniem. Aby dostać dawkę preferowanego preparatu, chętni często jeździli do innych miast. Tak się stało również w przypadku pana Mariusza Olczaka spod Warszawy, którego historię opisuje "Fakt".

Pan Mariusz chciał zaszczepić się preparatem jednodawkowym firmy Johnson&Johnson. Zarejestrował się na wygodny dla niego termin - 7 maja. Niestety, punkt szczepień znajdował się w Łodzi, ale nie stanowiło to dla mężczyzny problemu. One zaczęły się dopiero kiedy dotarł na miejsce. Okazało się, że zamiast preparatu J&J dostanie szczepionkę Pfizera.

Problem z drugą dawką

Mężczyzna został zaszczepiony preparatem Comirnaty (Pfizer&BioNTech), ale nie dostał informacji o planowanym terminie podania drugiej dawki. Po kilku tygodniach sam zadzwonił na infolinię, by się dowiedzieć, gdzie może się zaszczepić. "Wyznaczono mi termin na 31 maja w Warszawie. Konsultant o nic więcej mnie nie pytał" – opowiada Faktowi.

Pan Mariusz w warszawskim punkcie przy ul. Strumykowej otrzymał preparat J&J. W punkcie szczepień dostał zaświadczenie, że jest w pełni zaszczepiony. Jak się okazało, to nie jest koniec jego problemów, ponieważ druga dawka nie została zapisana w certyfikacie COVID, co oznacza, że według dokumentów, jest zaszczepiony tylko jedną dawką Pfizera.

Nie wpuszczono go na pokład samolotu

We wtorek pan Mariusz miał lecieć na Ukrainę. Na lotnisku w Katowicach pracownicy linii lotniczej nie wpuścili go do samolotu, bo w certyfikacie COVID jest informacja o szczepieniu tylko jedną dawką. Choć, według danych Straży Granicznej, był pokazany jako osoba w pełni zaszczepiona.

Oni nie mieli wątpliwości, że mogę opuścić kraj, linia Ryanair już tak. Pracownicy linii kazali mi wysiąść z autobusu już na płycie lotniska, tuż przed startem samolotu – opowiada pan Mariusz "Faktowi".

Jeszcze na lotnisku pan Mariusz podjął interwencję. Zadzwonił na infolinię systemu szczepień, gdzie powiedziano mu, że był to ewidentny błąd łódzkiego punktu szczepień. Z kolei w Łodzi w żaden sposób nie chcieli odnieść się do sytuacji mężczyzny. "Usłyszałem tam, że mam sobie radzić sam" – opowiada pan Mariusz.

Zobacz także: Szczepionka przeciw koronawirusowi dla dzieci. Od kiedy możliwa?
Autor: BA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić