Niemcy pojechali do Królewca. Wszędzie widniała jedna litera
Dziennikarze niemieckiego portalu n-tv.de udali się do obwodu królewieckiego, aby sprawdzić, jak wygląda życie w rosyjskiej eksklawie. Okazuje się, że mimo dużych problemów gospodarczych Rosjanie z Królewca nadal wspierają Putina i jego zbrodniczą politykę.
Rosjanie zajęli Królewiec w 1945 roku. Aneksję całego obwodu zatwierdziła konferencja poczdamska, a oficjalnie teren został włączony do ZSRR w 1946 roku. Choć Rosjanie nazywają stolicę obwodu Kaliningradem, w 2023 roku Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej podjęła decyzję o przywrócenie nazwy Królewiec. Co za tym idzie - sam obwód również nazywamy w Polsce "królewieckim" a nie "kaliningradzkim".
Mimo przemian politycznych przełomu lat 80. i 90. i rozpadu ZSRR, eksklawa nadal należy do Rosji. Niektórzy uważają, że w razie wybuchu konfliktu między Rosją i Zachodem, obwód królewiecki może się stać terenem działań zbrojnych. Jedne ze scenariuszy zakładają bowiem, że Moskwa będzie chciała wybić sobie korytarz do Królewca - tak, jak zrobiła to w Ukrainie, idąc w kierunku Krymu.
Skandaliczne słowa Orbana o Ukrainie. "Węgry nie są jedyne. Nie ma jedności, Putin to wykorzystuje"
Niemcy pojechali do Królewca. Wstrząsająca relacja
Dziennikarze niemieckiego portalu n-tv.de pojechali do obwodu królewieckiego, aby sprawdzić, jak żyją jego mieszkańcy w obliczu wojny w Ukrainie, kłopotów gospodarczych w Rosji i jej izolacji ze strony państw demokratycznego Zachodu.
"Skutki wojny Moskwy przeciwko Ukrainie są wyraźnie odczuwalne, mimo dużej odległości od frontu. Benzyna jest towarem deficytowym, wiele sklepów zostało zamkniętych, wszystko podrożało. A jednak wielu mieszkańców bezwarunkowo popiera rosyjskiego przywódcę Władimira Putina" - donosi niemiecki serwis.
Aleksandr, rosyjski robotnik, z którym rozmawiał niemiecki serwis zapewnił, że "jego "miasto się nie podda". Powiedział, że jest dumny z tego, że Rosja ma więcej broni niż sąsiedzi.
Polska i Litwa tylko się przechwalają, chcą pokazać swoją siłę i wzmacniają granice - powiedział Rosjanin.
Przewodniczka turystyczna Anna Dmitrik wyraziła w rozmowie z n-tv.de zadowolenie, że obwód królewiecku nie jest obiektem ataków przy użyciu dronów w przeciwieństwie do innych regionów Rosji.
Tutaj jest spokojnie. Na razie się nie boimy - odpowiedziała przyznając jednak, że "nie wiadomo, co się będzie działo dalej". Niemieccy dziennikarze dostrzegli, że wojna w pewien sposób jest jednak obecna w Królewcu. Świadczą o tym litery Z znajdujące się na na wielu budynkach. Plakaty zachęcają rosyjskich mężczyzn do udziału w wojnie w Ukrainie. Niemiecki serwis zwraca też uwagę, że kolej z eksklawy do Rosji praktycznie nie funkcjonuje. Samoloty muszą pokonywać pokonywać długie, okrężne trasy, bowiem mają "zakaz wstępu" w przestrzeń powietrzną państw europejskich. Przejścia graniczne z Polską są otwarte, ale wstęp mają tylko Rosjanie z pozwoleniem na pobyt w Unii.
Kiedyś można było pojechać do Polski na zakupy albo po prostu na spacer. Wtedy życie było lepsze - powiedział dla n-tv.de Witalij Zypljankow, 48-letni mechanik.
Po inwazji Rosji na Ukrainę, ruch przygraniczny praktycznie zamarł. To odbija się na "kondycji" ekonomicznej obwodu. Handel, turystyka, transport - wszystkie te gałęzie cierpią choćby z powodu nałożonych sankcji. - Sytuacja gospodarcza w Kaliningradzie jest bardzo zła - przyznała sprzedawczyni Irina.
Rosjanie powinni pamiętać, że winowajcy całej tej sytuacji powinni szukać w jednym miejscu - na Kremlu.