O tym pożarze słyszała cała Polska. Teraz ich mieszkania zalewa deszcz
Podwójny dramat mieszkańców bloku przy ul. Powstańców w podwarszawskich Ząbkach. Mieszkania, które zostały uszkodzone w lipcowym pożarze zalewa teraz deszcz. Lokatorzy są załamani, a urzędnicy się tłumaczą. Wskazują, że ułożenie plandeki byłoby "zagrożeniem dla ludzi".
Do dramatycznego pożaru o którym usłyszała cała Polska doszło 3 lipca 2025 roku. Na górnych kondygnacjach bloku przy ul. Powstańców pojawił się ogień. Całkowicie spłonął dach budynku oraz najwyższe kondygnacje.
Od lipca blok stoi niezabezpieczony przed opadami deszczu. W efekcie niszczeją również mieszkania, które nie zostały pierwotnie uszkodzone przez ogień. O sprawie informuje "Interwencja" Polsatu.
Newsroom WP. Gość: dr Daniel Szeligowski
Moje mieszkanie na drugim piętrze zostało mocno zalane, ponieważ znajduje się tuż pod mieszkaniem, które się paliło. Było po kostki wody, bardzo duża pleśń wyszła, ściany są popękane, drzwi powyważane. Nie ma dachu, jest dziura, więc każdy deszcz, pada bezpośrednio na nasze mieszkanie - opowiada jedna z mieszkanek bloku.
Urzędnicy tłumaczą się, że ułożenie plandeki ograniczającej opady spowodowałoby zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi.
Ułożenie samej plandeki spowodowałoby się, że zgromadziłaby się na niej duża ilości wód opadowych. Mogłoby to spowodować również dodatkowe zagrożenie dla ludzi, którzy przechodzą wokół budynku - mówi w rozmowie z "Interwencją" Paweł Mędrzycki, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Wołominie.
Rozwiązaniem problemu mógłby być tymczasowy dach. Mieszkańcy skarżą się, że prace zabezpieczające powinny być realizowane od dawna. Według ekspertów, problemem jest brak dokumentacji podwykonawczej. Nie ma m.in. rzutów więźby dachowej.
Taka dokumentacja powinna być w zasobach wspólnoty. Konsekwencje jej braku są takie, że aby dzisiaj odbudować dach, jest potrzebne wykonanie projektu na nowo, bo nikt nie wie, jak więźba wyglądała. A dach musi być taki sam. Na budowę dachu zastępczego również musimy zrobić projekt. Wykonanie tej konstrukcji to kwestia dwóch miesięcy, koniec listopada to jest taki realny termin. Samo zabezpieczenie jest ogromnym przedsięwzięciem, tu po prostu powierzchnia robi problem - mówi "Interwencji" Radosław Sekunda, rzeczoznawca budowlany Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa.
Poza tym, że lokale są zalewane przez deszcz, właściciele mieszkań muszą walczyć z ubezpieczycielami. Niektórzy otrzymali wycenę strat w kwocie zaledwie 20 tys. zł. Wielu mieszkańców planuje pójść w tej sprawie do sądu.