"Odesłano mnie z izby przyjęć". Pacjent z krwawieniem nie otrzymał pomocy
Pan Grzegorz w kwietniu zgłosił się na izbę przyjęć do katowickiego szpitala. "Miałem krwawienie, kiedy się załatwiałem i wymiotowałem krwią" - wyjaśnił "Gazecie Wyborczej". Lekarz, bez wykonywania badań, stwierdził, że pacjent nie wymaga pilnej pomocy i polecił mu, by udał się na oddział chorób wewnętrznych. Ale i tam mężczyznę odesłano z kwitkiem.
Pan Grzegorz jest osobą z niepełnosprawnościami. Na początku kwietnia mężczyzna zgłosił się na izbę przyjęć do szpitala MSWiA w Katowicach.
Przyszedłem do szpitala, ponieważ wcześniej zauważyłem, że mam krwawienie zarówno przy wypróżnianiu się, jak i w wymiotach była krew - wyjaśnił "Gazecie Wyborczej".
Jak dodał, przestraszył się, ponieważ wcześniej przeszedł zabieg perforacji żołądka. To od lekarza w przychodni tego samego szpitala mężczyzna otrzymał skierowanie na oddział szpitalny "na cito". Ale na izbie przyjęć czekało go rozczarowanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna na marsze. Ekspert: Nieprzemyślana idea
Przyszedł lekarz, pooglądał mnie i stwierdził, że nie wymagam pomocy, ponieważ krwawienie jest z hemoroidów odbytu. Stwierdził to bez żadnych badań i powiedział, że mam iść na oddział ze skierowaniem, aby załatwić późniejszy termin - relacjonuje rozmówca "Wyborczej".
Mężczyzna - zgodnie z poleceniem - udał się na oddział chorób wewnętrznych. Od pracującego tam lekarza usłyszał, że powinien wrócić na izbę przyjęć, ponieważ tylko w ten sposób może zostać przyjęty na oddział.
Czytaj także: Rekordowe odszkodowanie dla pacjenta. Przestał mówić
Pacjent odsyłany między oddziałem a izbą przyjęć
Pan Grzegorz wrócił więc do tego samego lekarza, ale tym razem został potraktowany w inny sposób. Zbadano mu ciśnienie, pobrano krew i wykonano EKG.
[...] Po badaniach [lekarz] powiedział, że mam sobie iść do domu i dostanę drugie skierowanie na oddział wewnętrzny, ale już nie "na cito", bo nic mi nie jest. Terminu nie załatwiłem wtedy, bo nie wiedziałem, jak mam dostać się na oddział, skoro na izbie przyjęć nikt mnie nie przyjmuje - relacjonuje "Wyborczej" pan Grzegorz.
Mężczyzna opisał to zdarzenie nie tylko w rozmowie z mediami. Zgłosił sprawę do NFZ, Rzecznika Praw Pacjenta, a także - do prokuratury. Jak podkreśla, poczuł się zlekceważony. "Chciałem powalczyć o swoje. Krwawe skrzepy ustąpiły, ale nie wiem w końcu, co to było i czemu nikt mi wtedy nie pomógł" - mówi rozmówca "Wyborczej".
Czytaj także: Nie było lekarza, pacjent zmarł. Trwa dochodzenie
Co na to szpital?
Dyrekcja szpitala MSWiA nie spieszyła się zbytnio z odpowiedzią na pytania "GW". Po dwóch tygodniach przeproszono pana Grzegorza i przyznano, że "nie powinien zostać odesłany z oddziału chorób wewnętrznych do izby przyjęć".
Bardzo nam przykro z powodu sytuacji, jaka spotkała pana Grzegorza. [...] Departament Zdrowia w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji uznał skargę pacjenta za zasadną - podkreśliła dyrekcja katowickiej placówki.
Jak wyjaśniono, po wykonaniu badań lekarz nie stwierdził zagrożenia życia pacjenta. Ostatecznie pan Grzegorz zdecydował, że zgłosi się do szpitala 26 maja.