Ostatnie chwile Janusza Szostaka. Dramatyczne wyznanie żony dziennikarza

66

Popularny dziennikarz śledczy Janusz Szostak zmarł w ubiegłym tygodniu, 10 grudnia. Jego żona Aldona Błaszczyk-Szostak w rozmowie z "Super Expressem" opowiedziała o dramatycznej walce o jego życie oraz o tym jak wyglądały ostatnie chwile pisarza.

Ostatnie chwile Janusza Szostaka. Dramatyczne wyznanie żony dziennikarza
Janusz Szostak zmarł 10 grudnia br. (Facebook)

Znany dziennikarz śledczy Janusz Szostak, który wydał m.in. dwie książki w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek, zmarł 10 grudnia br. we własnym domu. Przed przyjazdem karetki pogotowia Aldona Błaszczyk-Szostak prowadziła dramatyczną walkę o życie męża. Niestety reanimacja nie powiodła się.

Żona dziennikarza w rozmowie z "Super Expressem" wyznała, że Janusz Szostak w ostatnim czasie czuł się znacznie gorzej. - Na co dzień w stu procentach poświęcał się pracy, pisaniu i pomaganiu innym ludziom. W ostatnich dniach było go jednak zdecydowanie mniej. Próbował coś robić, ale zdrowie nie pozwalało. W końcu zaproponowałam wezwanie karetki, ale Janusz twierdził, że z jego zdrowiem zawsze bywało dobrze i wszystko wróci do normy - powiedziała.

Kiedy już sama wezwałam karetkę, zrobili mu saturację i EKG. Powiedzieli nam, że mogą zabrać Janusza do szpitala, ale zasugerowali też, że jest dużo chorych. Mąż uznał, że lepiej będzie, jak zostanie w domu. Nie chciał pić, nie chciał jeść. Trochę czasem pił na siłę, ale nadal zdecydowanie mniej jadł. Dzień przed śmiercią poszedł do łazienki, umył się i poszedł spać. Około 3:00 nad ranem się obudziłam. Mąż miał coraz słabszy oddech. Pojechałam jeszcze do apteki, ale leku nie było. Jak wróciłam, to się zaczęło - wspomina Aldona Błaszczyk-Szostak w rozmowie z "Super Expressem".

Roztrzęsiona Aldona Błaszczyk-Szostak czekała na pogotowie bardzo długo. - Po kolejnym telefonie na pogotowie czekaliśmy bardzo długo. Te wszystkie procedury teraz tyle trwają. Zadzwoniłam też do swojego lekarza. On z żoną również wzywał do nas karetkę. Przy każdym telefonie zadawali serie głupich pytań. Takie miałam wtedy odczucia. W międzyczasie kazano mi reanimować męża. Mówiłam, że to niemożliwe, że on nie żyje. Karetka minęła nasz dom i medycy musieli jeszcze zawracać. To wszystko trwało bardzo długo, może nawet z 50 minut od wezwania pomocy - wyznała żona Szostaka.

W końcu na miejsce dotarli ratownicy. Po chwili lekarz stwierdził zgon.

Byłam w szoku. Zrobili wydruk i pokazali mi kartkę, że jest prosta linia. Wcześniej bardzo długo męża sama reanimowałam, będąc w domu. Dla mnie to była cała wieczność - wspomina Aldona Błaszczyk-Szostak.

Janusz Szostak był założycielem i prezesem Fundacji "Na Tropie", zajmującej się m.in. czynnym poszukiwaniem osób zaginionych. We wrześniu tego roku odbyła się premiera drugiej książki poświęconej sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek.

Pomaganie innym ludziom było dla niego sensem życia. Uwielbiał to, czym się zajmował. Teraz musimy przemyśleć, co dalej robić - wyznała Aldona Błaszczyk-Szostak w rozmowie z "Super Expressem".
Zobacz także: Beznadziejna sytuacja migrantów na Białorusi. ''Nie mieliśmy pojęcia, jak to naprawdę będzie''
Autor: ESO
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić