Panny młode zostały na lodzie. Mieszkańcy bloku widzieli "ewakuację"

86

"Zostałam bez sukni i bez pieniędzy". Salon sukien ślubnych Livia w Gdańsku, w którym kilkadziesiąt kobiet zamówiło kreacje na wyjątkowy dzień, zamknął się z dnia na dzień. Z właścicielami nie ma kontaktu. Zniknęły też pieniądze wpłacone na kreacje.

Panny młode zostały na lodzie. Mieszkańcy bloku widzieli "ewakuację"
Salon sukien ślubnych Livia działał w Gdańsku od kilku lat (Google Street View)

Salon sukien ślubnych Livia mieścił się przy ulicy Obrońców Wybrzeża 9. Panny młode, które zamówiły w nim swoje wymarzone suknie, otrzymały informacje o...zamknięciu salonu. Z właścicielką lokalu nie ma żadnego kontaktu.

Zostałam bez sukni i bez pieniędzy. Zamówiłam ją we wrześniu, miałam odebrać na początku maja. Salon co chwilę udostępniał posty i relacje na portalach społecznościowych. Byłam na bieżąco, bo cały czas ich śledziłam, czekałam na informacje, kiedy będę się mogła pojawić na pierwszej przymiarce. Z tego co się dowiedziałam, w salonach trzeba zamawiać co najmniej pół roku wcześniej suknię ślubną. Musiałam wpłacić zaliczkę w wysokości niemal 2,6 tys. zł i to jest kwota, której nie zobaczyłam już więcej – mówiła "Radiu Gdańsk" pani Monika.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Wersow planuje ślub z Frizem już w przyszłym roku

Pani Monika ma ślub w maju. To oznacza, że nie zdąży już zamówić swojej wymarzonej sukni, gdyż na taką czeka się około pół roku. Kolejną oszukaną jest pani Natalia.

Miałam zamówioną suknię, zapłaciłam zaliczkę we wrześniu w kwocie trzech tysięcy zł. Myślałam, że wszystko będzie w porządku. Miało być złożone zamówienie do producenta. Jak się okazuje, nie ma zamówienia ani pieniędzy. Nie ma też sukienki - relacjonuje reporterce "Radia Gdańsk".

Na mapach Google przy adresie salonu widzimy informację "Zamknięte na stałe". Potwierdza to także najnowszy komentarz.

Salon już nie istnieje. Wybrałam tam suknie na swój ślub w lipcu. Dziś dostałam maila, że moje zamówienie nie zostanie zrealizowane. Jestem załamana - napisała na mapach Google przy adresie salonu pani Paulina Zakrzewska.

Zdawkowe maile i SMSy o zamknięciu salonu kobiety miały otrzymać 20 stycznia.

Nie ma salonu w rzeczywistości, nie ma w internecie

Mieszkańcy bloku, w którym na parterze mieścił się salon, przyznają że zauważyli podejrzaną ewakuację z lokalu. Zniknęły też wszystkie strony i profile internetowe. Właścicielka nie odbiera telefonu od zdenerwowanych klientek.

Oszukanych kobiet jest nawet 70. Ich straty finansowe to około 140 tys. zł. Klientki salonu zapewniają, że sprawiedliwości szukać będą na drodze prawnej.

Autor: EWS
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić