Polak zaginął w Niemczech. Nagle taki sygnał. "Na 80 procent"
Właśnie mija rok od zaginięcia Zbigniewa Kozubińskiego w Niemczech. Jak tymczasem ustaliliśmy, jego matka w ostatnim czasie otrzymała sygnały, że mężczyzna miał być widziany w szpitalu w Monachium. "Jestem pewien na 80 proc., że był to ten chłopak" - taką wiadomość otrzymała Katarzyna Kozubińska, matka zaginionego Polaka.
Zbigniew Kozubiński pojechał do Niemiec, by pracować na gospodarstwie w Krefeld. 23 kwietnia 2024 roku zamierzał wrócić do Polski. W miejscowości Federsdorf-Vogelsdorf pod Berlinem (około 80 km od Polski), gdzie miał przesiąść się do innego busa, jakby zapadł się pod ziemię.
Jego telefon przestał odpowiadać 24 kwietnia ub. roku. Właśnie ten termin jest wskazywany w informacjach o zaginięciu mężczyzny pochodzącego z Gniezna. Rodzina Zbigniewa nie ustaje w staraniach, których celem jest jego odnalezienie. Matka praktycznie każdego dnia udostępnia w sieci wpisy dotyczące zaginięcia. Pojawiają się też nowe sygnały.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brawura kierowców na przejeździe w Warszawie. "Brakuje nam już słów"
Uwagę kobiety przykuła choćby informacja wskazująca na to, że Zbigniew Kozubiński miał niedawno pojawić się w szpitalu w Monachium. Otrzymała ją 6 kwietnia. W rozmowie z o2.pl Katarzyna Kozubińska przytoczyła treść wiadomości:
"Widziałem ostatnio tego chłopaka z ogłoszenia. Był w szpitalu. Skojarzyłem go, widząc wcześniej komunikaty o zaginięciu. Był z jakąś dziewczyną, też Polką i z dwójką dzieci. Dziewczyna była specyficznie ubrana - na czarno i miała bordowe włosy. Chłopak miał czarne spodnie dresowe oraz bluzę z kapturem. Wyglądało to tak, jakby przyszli do lekarza z dzieckiem. Chłopak nie wyglądał, jakby potrzebował jakiejś pomocy - był ubrany czysto. Rozmawiali ze sobą po polsku. Właśnie dlatego od razu skojarzyłem to ogłoszenie. Jestem pewien na 80 proc., że był to ten chłopak, więc postanowiłem do pani napisać".
Katarzyna Kozubińska skontaktowała się w tej sprawie z konsulatem. Do tej pory nie uzyskała jednak żadnej odpowiedzi.
Nie jest to jedyny sygnał ws. zaginięcia Zbigniewa Kozubińskiego. Z doniesień wynika, że ostatnio mógł być widziany na dworcu centralnym w Kolonii. Pojawiły się też doniesienia o obecności zaginionego w okolicach berlińskiego ogrodu zoologicznego.
Dostaję sygnały, ale syn wciąż pozostaje zaginiony. Nie mamy stuprocentowej pewności, że rzeczywiście to on był widywany w Niemczech. Na ten moment nie wiem nawet, czy żyje - powiedziała Kozubińska w rozmowie z o2.pl.
Ostatnia rozmowa i niepokojące zdjęcie
Ostatnia rozmowa pani Katarzyny ze Zbigniewem miała miejsce 20 kwietnia 2024 roku. "Mamo, nie martw się. Dam sobie radę, mam 29 lat, w końcu muszę się ustatkować. Już wystarczająco mi pomogliście" - oznajmił wtedy.
W końcu się na niego zdenerwowałam i powiedziałam kilka mocnych słów. On wówczas zdradził mi, że od tygodnia nie ma pracy i zaczął mnie uspokajać - relacjonowała kobieta w trakcie wcześniejszej rozmowy z naszym portalem.
Krótko przed zaginięciem (19 kwietnia) Zbigniew wysłał bratu zdjęcie, na którym miał poobijaną twarz. - On został pobity tam, gdzie pracował - stwierdziła matka zaginionego. Przekazała, że niemiecka policja miała się pojawić w tym miejscu. Funkcjonariusze - jak wynika z jej relacji - ustalili, że Zbigniew tam nie pracował, a jedynie przebywał.
Podobno tylko tam pił alkohol. Ale jak? Kiedy do mnie dzwonił, to on pracował. Pokazywał, jak operuje maszynami i jak zajmuje się krowami. Pokazywał też swoje mieszkanie. Za coś dostawał pieniądze - oceniła kobieta.
Gdy brat dostał niepokojące zdjęcie, od razu zapytał, co się stało. Wówczas Zbigniew miał przekazać, że spadł z tapczanu na butelkę. Innym przedstawiał odmienne wersje zdarzeń. Mówił też, że nie ma zęba. - Przecież to ewidentnie było pobicie. Nie chciał jednak powiedzieć, co się wydarzyło... - zaznaczała Kozubińska.
Mateusz Domański, dziennikarz o2.pl