Protesty w Hiszpanii. Turysta komentuje: "boję się tłumów"
Ogromna fala protestów przetacza się przez Wyspy Kanaryjskie. Na Teneryfie i wielu innych regionach na ulice wyszło tysiące osób. Tłum domaga się ograniczeń w turystyce. Przyjezdni są przerażeni. Boją się korzystać z atrakcji turystycznych.
Na hiszpańskich Wyspach Kanaryjskich przebywają obecnie tysiące turystów z całego świata. Wśród nich są Polacy, Brytyjczycy, Niemcy czy Francuzi. Mieszkańcy Teneryfy i innych wysp archipelagu nie są zadowoleni z tak dużego obłożenia.
Czytaj także: Chcą zakazać OnlyFans. Jako pierwszy kraj w Europie
18 maja, o 11:00 czasu miejscowego rozpoczęły się demonstracje przeciwko zwiększaniu liczby turystów. Demonstranci domagają się większych wpływów na ruch turystyczny i dodatkowych środków od lokalnych władz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"W Polskę na weekend". Polski biegun piękna. Suwalszczyzna potafi oczarować
Według "Daily Mail" wpłynęło to na poczucie bezpieczeństwa turystów. Brytyjska gazeta cytuje przerażonych przyjezdnych, którzy bali się wychodzić na zewnątrz w trakcie trwania demonstracji.
Dzisiaj nie wyszedłem z domu z powodu protestów. Siedzę w swoim mieszkaniu, boję się tłumów. Mam nadzieję, że ci ludzie nie są agresywni w stosunku do turystów. Jestem tu jednak dla bezpieczeństwa. Słyszę tylko hałas - powiedział "Daily Mail" brytyjski turysta, który przebywa na Teneryfie.
Protestujący obawiają się przeludnienia Wysp Kanaryjskich. W archipelagu mieszka ok. 2,2 mln osób. Co roku wyspy odwiedza ok. 18 mln osób. Mieszkańcy nie chcą, aby ich miasta były "wieczną imprezownią Europy".
Dotychczas hiszpańskie służby nie zanotowały przykładów agresji w stosunku do turystów. Lokalne władze apelują jednak, aby przyjezdni pozostawali w domach. Na ten moment nie wiadomo, kiedy sytuacja na Wyspach Kanaryjskich wróci do normy.