Rosjanie się zagotowali. Poszło o słowa polskiego generała
Rosyjska propaganda znów straszy wojną atomową i użyciem taktycznej broni jądrowej. Jak zauważyli rozmówcy w państwowej telewizji, nadszedł czas, "by zmienić doktrynę w sprawie użycia głowic jądrowych i wykorzystać je na polu walki". Dyskusję sprowokowały m.in. słowa polskiego generała.
Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Piętnaście miesięcy po inwazji Rosji na Ukrainę na polu walki rozstrzygnięcia nie ma, a agresor musi się obawiać wiosennej kontrofensywy obrońców i klęski na polu walki. Federacja Rosyjska przystępowała do walk jako światowy hegemon, dziś niewielu poważa jego wojsko. Chyba że mowa o głowicach jądrowych, których Rosja ma tysiące.
Im gorzej wiedzie się wojskom Władimira Putina na froncie, tym częściej w państwowej telewizji pojawia się temat wykorzystania bomb atomowych. Propagandyści dywagują, po co Rosji arsenał złożony z 7700 pocisków, jak go użyć i czy nadszedł już czas, by zemścić się na Zachodzie i rozpętać kolejny konflikt o skali światowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gigantyczna eksplozja na froncie. Celem rosyjski skład amunicji
Tym razem użycie broni jądrowej tłumaczono zagrożeniem dla kraju.
Kremlowska propaganda niemal za każdym razem wspomina o użyciu atomówek, gdy wojskom nie wiedzie się na froncie, a Federacja Rosyjska ukazywana jest jako kraj, któremu zagraża zachód i zaangażowane w Ukrainie NATO.
Wówczas zaczynają się dywagacje, jak i kiedy wykorzystać potencjał nuklearny.
"Stara śpiewka" wróciła w programie rosyjskiej telewizji w czwartek, gdzie propagandyści zastanawiali się, czy Polska jest świadoma zagrożenia ze strony Rosji. A wszystko w kontekście słów generała Waldemara Skrzypczaka, który niedawno oświadczył, że musimy się szykować na przewrót i zmianę władzy na Białorusi.
Odpowiedzią Rosjan na nasze działanie w kraju sąsiada miałby być atak atomowy. A co potem? Zmiana doktryny i użycie pocisków jądrowych w ofensywie przeciw NATO, a nie zgodnie z założeniem obronno-odstraszającym.
Goście w studiu nie mieli wątpliwości, jakie uderzenie na Zachód pociągnie za sobą konsekwencje.
Tak, to będzie eskalacja. Tak, zegar zagłady znów zacznie tykać. Tak, to zagrożenie dla świata - mówił w programie "60 minut" z pełnym przekonaniem Dmitrij Drozdenko, wojskowy ekspert Kremla.
Niedawno o użyciu broni jądrowej wspominał w swoim programie inny zausznik Władimira Putina.
Władimir Sołowiow, bo o nim mowa, ma coraz bardziej szalone pomysły. W ostatnim programie na żywo propagandysta i jego rozmówca zastanawiali się, czy nie warto zaatakować Alaski bronią jądrową. O odpowiedzi ze strony USA i możliwych konsekwencjach obaj się nawet nie zająknęli...