Ryzyko wojny na Półwyspie Koreańskim? "To wynik paranoi"
Według dziennikarzy "Korean Times" atak USA na Iran wstrząsnął reżimem północnokoreańskim, który stanął "na krawędzi". Kim Dzong Un obawia się, że Koreę Płn. może spotkać los Teheranu. Czy dojdzie do wojny na Półwyspie Koreańskim? - Takie podejście reżimu to tylko wynik paranoi. Sytuacja geograficzna i geopolityczna na Półwyspie Koreańskim jest inna - uspokaja dr Nicolas Levi z Polskiej Akademii Nauk.
"Korean Times" informuje, że reżim Kim Dzong Una "jest wstrząśnięty atakiem USA na Iran". Pjongjang obawia się, że Korea Północna może być kolejnym celem Stanów Zjednoczonych. Wszystko dlatego, że północnokoreański arsenał nuklearny jest o wiele większy niż ten, który zbombardowano w Teheranie.
Czym właściwie jest wolność słowa? Czy potrzebne nam są regulacje?
Kim Dzong Un jest zaniepokojony sytuacją w Iranie. Może postrzegać to jako moment przełomowy. Reżim obawia się, że Stany Zjednoczone mogą zaatakować Pjongjang i instalacje nuklearne. Kim będzie oczekiwał gwarancji bezpieczeństwa od Rosji i Chin - powiedział Doo Jin-ho, dyrektor Eurasia Research Center w rozmowie z "Korean Times".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według dziennikarzy "Korean Times" reżim Kim Dzong Una miał wręcz stanąć "na krawędzi", zastanawiając się nad znacznym dozbrojeniem i oczekiwaniami od sojuszników. Zdaniem dra Nicolasa Leviego to jednak "wynik paranoi".
Reżim północnokoreański wychodzi z założenia, że Korea Północna może zostać zaatakowana przez Stany Zjednoczone po Iranie. To jednak moim zdaniem tylko wynik paranoi. Sytuacja geograficzna i geopolityczna na Półwyspie Koreańskim jest inna. Wokół Iranu nie ma strategicznych partnerów dla USA. Sąsiadem Korei Północnej jest bardzo bliska Stanom Zjednoczonym Korea Południowa - wyjaśnia w rozmowie z o2.pl dr Nicolas Levi, ekspert Polskiej Akademii Nauk i autor dziewięciu książek o Korei Północnej.
Dr Levi zaznacza, że "zachodni wywiad niewiele wie o północnokoreańskich instalacjach nuklearnych", a arsenał nuklearny i balistyczny jest "bardziej zaawansowany niż irański".
Ekspert zauważa, że zbombardowanie Korei Północnej mogłoby przynieść opłakane skutki dla Korei Południowej. To ten kraj stałby się pośrednią ofiarą ataku Stanów Zjednoczonych.
W przypadku ataku na Koreę Północną, reżim mógłby doprowadzić np. do zniszczenia Seulu. Stany Zjednoczone nie chcą ryzykować. Z drugiej strony Trump jest nieobliczalnym przywódcą, a to sprawia, że zawsze istnieje ryzyko ataku USA na Koreę Północną. Prezydent USA powiedział na szczycie NATO, że Rosja jest wrogiem Stanów Zjednoczonych. To może oznaczać, że podobnie traktuje też Koreę Północną - tłumaczy specjalista z Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN.
Korea Północna oficjalnie jest w stanie wojny z Koreą Południową od 1953 roku, po rozejmie w czasie konfliktu na Półwyspie Koreańskim. Jak wskazuje nasz rozmówca, podsycanie nastrojów wojennych służy reżimowi Kim Dzong Una.
Narracja o wybuchu wojny na Półwyspie Koreańskim to dla Pjongjangu argument do integracji z Rosją i dozbrajania. Reżim dąży do destabilizowania sytuacji na Półwyspie Koreańskim. Wspominanie o możliwym ataku ze strony USA to próba takiej destabilizacji - tłumaczy ekspert.
W opinii dra Nicolasa Leviego "Kim Dzong Un próbuje sondować reakcję władz Rosji i Chin". Wskazuje, że reżim północnokoreański będzie chciał "testować przyjaźń" z tymi krajami.
Reżim sprawdza, jak zareagują Xi Jiping i Władimir Putin. Mam jednak wrażenie, że np. Moskwa lekceważy komunikację płynącą ze strony Korei Północnej. Reakcja Rosji powinna być nagła, jak w przypadku wojny Iranu z Izraelem. Przecież szybko Putin zaproponował, że będzie tam odgrywał rolę mediatora - wskazuje dr Nicolas Levi.
Ryzyko wojny między Koreą Południową i Północną? "Nie obawiam się"
Po wybuchu wojny Rosji z Ukrainą oraz Izraela i Iranu, świat z niepokojem spogląda na Półwysep Koreański. Czy wojna zakończona rozejmem w 1953 roku może na nowo wybuchnąć?
Nie ma teraz ryzyka starcia zbrojnego Korei Południowej i Korei Północnej. Seul nie ma powodów, żeby atakować Koreę Północną. Nie obawiam się eskalacji konfliktu w najbliższym czasie - wyjaśnia dr Levi.
W rozmowie z o2.pl ekspert zaznacza, że atak na Koreę Północną i uderzenie odwetowe na Koreę Południową oznaczałoby najpewniej konieczność nuklearnego zbombardowania Pjongjangu podobnego do ataku Stanów Zjednoczonych na japońskie miasta Hiroszimę i Nagasaki w 1945 roku. W opinii naukowca z PAN niekoniecznie wiązałoby się to jednak z wybuchem wojny światowej.
Czy ewentualny atak na Koreę Północną i odpowiedź Pjongjangu doprowadziłaby do wybuchu III wojny światowej? Niekoniecznie. Kluczowe jest tutaj wsparcie rosyjsko-chińskie. Pamiętajmy, że dla Moskwy i Pekinu najważniejszy jest Tajwan. Kim Dzong Un niekoniecznie dostałby to, czego oczekuje - zauważa pracownik Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl