Czystka u Kim Dzong Una. Fala aresztowań w Korei Północnej
W Korei Północnej aresztowano cztery osoby, w tym bliskiego współpracownika Kim Dzong Una, po wypadku podczas wodowania niszczyciela klasy Choe Hyon. Uszkodzona jednostka nie nadaje się obecnie do służby.
Jak informuje "Business Insider", podczas ceremonii wodowania w stoczni Chongjin na wschodnim wybrzeżu kraju, platforma transportowa nie ruszyła z miejsca. W rezultacie rufa okrętu zsunęła się i zaklinowała na pochylni, miażdżąc kadłub. Całe wydarzenie było transmitowane przez północnokoreańską telewizję publiczną.
Kim Dzong Un określił incydent jako "niewybaczalne przestępstwo", obwiniając za nie "absolutną niedbałość, nieodpowiedzialność i nienaukowe podejście". Natychmiast wszczęto śledztwo w sprawie wypadku.
Jak informuje południowokoreańska gazeta "Korea JoongAng Daily", aresztowano głównego inżyniera stoczni, kierownika budowy kadłuba, menedżera ds. administracyjnych oraz Ri Hyong Sona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wirusy-giganty. Naukowcy odkryli 16 nowych gatunków
Ri, członek najbliższego otoczenia Kim Dzong Una, pełni funkcję zastępcy dyrektora Departamentu Przemysłu Zbrojeniowego w Partii Pracy Korei i jest członkiem Centralnej Komisji Wojskowej nadzorującej armię.
Ekspert wprost o decyzji Dzong Una
Ekspert ds. Korei Północnej z waszyngtońskiego Stimson Center, Michael Madden, w rozmowie z BBC stwierdził, że reakcja Kim Dzong Una ukazuje "wysoki priorytet", jaki reżim nadaje rozwojowi marynarki wojennej.
Jego zdaniem do wypadku mogło dojść, ponieważ urzędnicy "próbowali zrobić zbyt wiele rzeczy naraz", a "na personel i jednostki produkcyjne wywierano niezwykle silną presję, by wszystko zostało ukończone".
Czytaj także: Odwiedził ich taki gość. "Mała, zwinna i bardzo groźna"
Do katastrofy doszło zaledwie kilka tygodni po tym, jak Korea Północna zaprezentowała podobny okręt wojenny w innej części kraju.
Przypomnijmy, że kilka tygodni temu trzech mieszkańców Korei Północnej zostało rozstrzelanych przez pluton egzekucyjny po nieudanej próbie ucieczki do Korei Południowej. Ich ciała spalono publicznie, co miało zastraszyć lokalną społeczność.
Czytaj więcej: Ogromny pożar domu pod Warszawą. 10 zastępów straży pożarnej
Mężczyźni, w tym dwóch braci i ich znajomy, wyruszyli z prowincji Hwanghae Południowe na południe Półwyspu Koreańskiego. Ich plan pokrzyżowała pogoda. W gęstej mgle, przekonani, że dotarli do Korei Południowej, wezwali pomoc, myśląc, że zbliża się południowokoreański kuter rybacki. Okazało się jednak, że była to północnokoreańska łódź patrolowa. Uciekinierzy zostali aresztowani.