aktualizacja 

Siostra Kamilka ma wyrzuty. Obwinia się, że nie pomogła szybciej

36

Jedną z bliskich osób, które rzeczywiście chciały pomóc Kamilkowi, była Magdalena Mazurek. Przyrodnia siostra skatowanego dziecka ma jednak do siebie pretensje, że nie pomogła bratu odpowiednio szybko. Do końca wierzyła, że sprawa będzie miała szczęśliwy finał.

Siostra Kamilka ma wyrzuty. Obwinia się, że nie pomogła szybciej
Kamilek z Częstochowy zmarł w maju. To tragedia, która poruszyła Polskę (Facebook)

29-latka zaznaczyła w rozmowie z "Faktem", że jej 8-letni braciszek umierał tak naprawdę dwa razy. Już na początku kwietnia był reanimowany przez służby ratownicze. Niestety, miesiąc później nie udało się go już uratować i zmarł.

Magdalena Mazurek była jedną z niewielu osób, które realnie starały się pomóc Kamilkowi i Fabiankowi. To jej przyrodni bracia, których pierwszy raz spotkała podczas ferii zimowych.

Kamilek i jego brat byli szczęśliwi u boku siostry

Kobieta pokazuje wiele zdjęć z braćmi — być może jedyne, na których chłopcy rzeczywiście się uśmiechali. Widać, że są niezwykle przywiązani do pani Magdaleny, która była dla nich trochę jak siostra, a trochę jak matka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Europoseł ostrzega. "Na unijnej polityce tuczą się Chiny"
Po Kamilku została mi w sercu wielka pustka - mówi w rozmowie z "Faktem".

Gdy 3 kwietnia biologiczny ojciec Kamilka znalazł go w krytycznym stanie, świat Magdaleny Mazurek się zatrzymał. To ona jako pierwsza opowiedziała opinii publicznej historię skatowanego dziecka. To jej rodzina apelowała wcześniej o pomoc do wielu instytucji i służb.

Mimo to ma ogromne wyrzuty sumienia. Twierdzi, że na policję mogła iść szybciej, a służby angażować mocniej. Teraz ciągle wraca wspomnieniami do chwil spędzonych z bratem. Ma przed oczami jego uśmiech, ale też tragedię, która rozgrywała się na jej oczach.

Nie mogę się pozbierać, ciągle sobie wyrzucam, że nie działałam szybciej, że nie poszłam na policję... Liczyłam, że jak tata to zgłosił, to służby już zadziałają - powiedziała "Faktowi".

- Dopiero tak niedawno, zaledwie parę miesięcy temu, poznałam go, już go nie ma (...) Ciągle mam przed oczami uśmiechniętego Kamilka, ciągle się obwiniam, że nie pomogłam, że nie działam szybciej - dodaje kobieta.

Przypomnijmy, że skatowany Kamil z Częstochowy zmarł 8 maja. Jego ojczymowi postawiono zarzut zabójstwa. Surową karę mogą dostać także pozostali członkowie rodziny, którzy mieszkali z dzieckiem.

Autor: MAL
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić