Skandal w Nowym Jorku. Nowy bar nosi nazwę kwatery Hitlera
Nowojorska restauracja "Wolf’s Lair" wzbudziła kontrowersje. Jej nazwa, nawiązująca nieświadomie do kwatery Hitlera – Wilczego Szańca, oburzyła część mieszkańców. Właściciele twierdzą, że chodziło o symbolikę wilków i zapowiadają, że rozważą zmianę.
W Nowym Jorku otwarto nową restaurację o nazwie "Wolf’s Lair". Choć miała brzmieć atrakcyjnie i chwytliwie, szybko wzbudziła kontrowersje. "Wilczy Szaniec" to również nazwa kwatery głównej Adolfa Hitlera w czasie II wojny światowej. Kompleks bunkrów w był miejscem planowania nazistowskich działań militarnych, a także słynnego zamachu na dyktatora w lipcu 1944 roku, ukazanego w filmie "Walkiria" Wielu nowojorczyków wyraziło oburzenie niefortunnym wyborem.
Jeden z mieszkańców powiedział dla "New York Post": "Dlaczego mieliby to tak nazwać? To zdecydowanie nie jest właściwe". Inny dodał: "Powinni zmienić nazwę. To przyniesie ludziom wiele wspomnień… Ludzie wiedzą, o co chodzi w tej nazwie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Życie w Wilczym Szańcu. Adolf Hitler narzekał na trzy duże niewygody
Tłumaczenia właścicieli
Właściciele lokalu, Galanis i Chris Kauvaros, twierdzą, że nie wiedzieli o historycznych skojarzeniach. Jak podaje metro.co.uk, Galanis tłumaczył, że nazwa miała nawiązywać do lojalności wilków i być hołdem dla jego ulubionej brytyjskiej siłowni Wolfslair MMA Academy, znanej z trenowania gwiazd sztuk walki.
To nie jest tak, że to Auschwitz! Wilk jest majestatycznym zwierzęciem, a legowisko to miejsce spokoju. Nie ma w tym nic złowieszczego – mówił Galanis.
Z kolei drugi z właścicieli przyznał, że nie znał historii nazwy, ponieważ – jak stwierdził – "nie wie, jak wygooglować".
Możliwa zmiana, ale nie od razu
Mimo krytyki właściciele nie wykluczają zmiany nazwy, choć – jak zaznaczyli – proces może potrwać kilka miesięcy. Bronią jednak swojego lokalu jako miejsca przyjaznego i integracyjnego, wskazując na międzynarodowe flagi ozdabiające okna. Choć część mieszkańców czuje się urażona, inni wolą podejść do sprawy z dystansem.
"Nie sądzę, żeby to było zrobione złośliwie. Rozumiem koncepcję – to miejsce, gdzie mężczyźni alfa spędzają ze sobą czas. Ludzie obrażają się na byle co" – stwierdziła mieszkanka Astorii, Angie M. "Nie ma na co narzekać. Trzymam się na uboczu, bo ludzie mają tendencję do tworzenia gór z kretowisk" – dodała.