Warszawa. Sąsiedzi znali go od lat. Mroczne oblicze mordercy z Gocławia

44

Dramatyczne sceny rozegrały się na warszawskim Gocławiu. W lokalnej pralni syn zabił ojca. Sąsiedzi znali sprawcę od lat. Niektórzy poznali jego mroczniejsze oblicze.

Warszawa. Sąsiedzi znali go od lat. Mroczne oblicze mordercy z Gocławia
Do makabrycznego zdarzenia doszło w pralni na warszawskim Gocławiu. (PAP)

Gocław, Warszawa. To właśnie tu rozegrała się tragedia w pralni, która była rodzinnym biznesem. Z nieznanych jeszcze przyczyn 37-letni Marcin B. chwycił za nóż i zabił swojego ojca.

Gdy funkcjonariusze przybyli na miejsce, próbował zaatakować nożem również ich. Napastnik został szybko obezwładniony. Jednak tragedia, do której doszło, wstrząsnęła całym osiedlem.

Okazało się, że sprawca miał kilka oblicz. Jak relacjonuje "Fakt" sąsiadka wspomina go dobrze. Kobieta zauważyła równie, że w rodzinie nie było też większych problemów. Jeśli dochodziło do zwad to takich, jakich sąsiedzi zarejestrować nie zdołali.

Był bardzo miły, nigdy nie usłyszałam z jego ust przekleństwa ani nie widziałam pijanego - mówi "Faktowi" sąsiadka Marcina B.

Inaczej jednak sprawcę zapamiętała pracowniczka sklepu spożywczego obok pralni. Z jej relacji dla "Faktu" wynika, że mężczyzna mógł mieć problemy natury psychicznej od dawna. Sugeruje również w rozmowie, że wpływ na to mogła mieć też śmierć matki Marcina B., która odeszła rok temu.

Wchodził do sklepu, brał towar, mówił, że to jego sklep i wychodził. Albo twierdził, że to sklep samoobsługowy, więc on nie będzie płacił. Takie jazdy miał. A były dni, że normalnie się zachowywał, i pogadał, i się pośmiał. Ze skrajności w skrajność - relacjonuje dla tabloidu.
Zobacz także: Atak nożownika i strzały na Gocławiu. "Napastnik miał krew na rękach aż po łokcie"
Autor: MMC
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić