Tragedia na Mazurach. 4-latka straciła rodziców. Śledztwo trwa
To miał być jeden z wielu szczęśliwych dni ich rodzinnego życia. Zamienił się jednak w koszmar. W kilka chwil czteroletnia Zuzia stała się sierotą. - Na obecnym etapie postępowania nie można jeszcze określić, co było bezpośrednią przyczyną zdarzenia - powiedział "Faktowi" prok. Daniel Brodowski.
Nie wiadomo, jak wyglądały ostatnie chwile Patrycji i Łukasza. Po Jeziorze Mikołajskim razem z córeczką pływali wynajętą łódką. Był ciepły i słoneczny dzień, a oni właśnie świętowali swoją szóstą rocznicę ślubu.
Na Mazury przyjechali spod Warszawy w ostatni weekend lipca. Okazał się też ostatnim weekendem ich życia. 30 lipca wypożyczyli w Mikołajkach motorówkę, na którą nie jest wymagany patent żeglarski. Ruszyli w rejs po Jeziorze Mikołajskim. Jedynie Zuzia z całej załogi miała założony kapok.
Na styku trzech jezior dziewczynka nagle wypadła z łodzi. Rodzice ruszyli jej na ratunek. Czterolatka została wyłowiona przez żeglarzy. Niestety, jej rodzice już nie wypłynęli. Ich ciała znaleziono dzień później.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poranne pasmo Wirtualnej Polski, wydanie 05.08
Pogrzeb Patrycji i Łukasza zorganizowano w Chotomowie pod Warszawą, w tym samym kościele, w którym sześć lat wzięli ślub. Małżonkowie spoczęli we wspólnej mogile.
Małżeństwo osierociło czterolatkę. Prokuratura zajęła się śledztwem
Sprawa śmierci Patrycji i Łukasza trafiła do Prokuratury Rejonowej w Mrągowie. Jak informuje "Fakt", postępowanie wszczęto w sprawie wypadku w ruchu wodnym ze skutkiem śmiertelnym. W tej chwili jeszcze nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Na obecnym etapie postępowania nie można jeszcze określić, co było bezpośrednią przyczyną zdarzenia i jaki dokładnie był jego przebieg. W tym celu należy poczekać na zgromadzenie pełniejszego materiału dowodowego – wskazuje rzecznik olsztyńskiej prokuratury w rozmowie z "Faktem".
Jak mówi prok. Daniel Brodowski, przesłuchano już osoby, które wyłowiły Zuzie i udzieliły jej pomocy - w charakterze świadków. Jednak to właśnie czterolatka była naocznym świadkiem tragicznej śmierci swoich rodziców. Ale z nią nie wykonano żadnych czynności procesowych - mówi prok. Brodowski.
Z dzieckiem pokrzywdzonych, dziewczynką w wieku lat 4, nie były wykonywane czynności procesowe. Obecnie realizowane są dalsze czynności procesowe. Oczekujemy m.in. na opinię biegłego badającego łódź motorową, którą poruszali się pokrzywdzeni. Z uwagi na początkowy etap śledztwa, dla dobra prowadzonego postępowania nie mogę niestety w chwili obecnej udzielić szerszych informacji o sprawie - dodał prokurator, cytowany przez "Fakt".
Sekcja zwłok pary wykazała, że jedyną przyczyną ich śmierci było utonięcie.