Turyści uciekają z plaży. Ogromna plama na Krymie
Turyści masowo odwołują rezerwacje na Krymie. Powodem jest plama nafty, która zbliża się do półwyspu. Wyciekło nawet 10 ton ropy do Morza Czarnego. Według ukraińskiego portalu TSN, ludzie nie chcą wypoczywać na tamtejszych plażach, ale władze okupowanego Krymu bagatelizują problem.
Jak informuje ukraiński portal TSN, na okupowany Krym dociera naftowa plama, która wywołała falę odwołań rezerwacji. Problem zaczął się od wycieku podczas załadunku tureckiego tankowca w Noworosyjsku, gdzie pęknięty wąż spowodował wyciek 10 ton ropy do Morza Czarnego. Plama nafty ma powierzchnię ok. 350 kilometrów kwadratowych.
Naftowa plama dotarła już do rosyjskiej Anapy, a teraz zbliża się do Krymu. Mieszkańcy i miejscowi przedsiębiorcy są zaniepokojeni. Wielu turystów już opuściło region, obawiając się, że wkrótce nie będą mogli korzystać z plaż. Ci, którzy mieli przyjechać, masowo odwołują rezerwacje - dodaje ukraiński serwis.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapytaliśmy, co Polacy sądzą o prohibicji. "Warszawa staje się alkoskansenem"
Rosyjskie władze okupowanego Krymu twierdzą, że sytuacja jest pod kontrolą i nie ma zagrożenia ekologicznego. Z kolei ekolodzy i mieszkańcy są zdania, że wyciek nie został w pełni opanowany, a jego skutki mogą być katastrofalne dla środowiska i turystyki.
Morze od dawna jest martwe, teraz jest pełne glonów, szlamu, to wszystko nie pochodzi z czystej wody. Zanieczyścili całe wybrzeże, nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło - cytuje TSN mieszkankę Jałty, Hannę.
- Ci, którzy przyjechali samochodami, już stąd uciekają, bo będą pływać w ropie przez kilka dni. Wiatr wieje od morza do brzegu od dawna, więc plama szybko tu dotrze. Wiele osób anuluje rezerwacje, bo nie chce wypoczywać w tak niekorzystnych warunkach. Ci, którzy otrzymali preferencyjne pakiety wakacyjne do sanatoriów i są uwiązani do biletów kolejowych, nie mogą wyjechać - mówi portalowi inny turysta.