Wrocławianka ma już dość. "Boję się wyjść z mieszkania"
Pani Dorota, mieszkanka Wrocławia, ma już dość szczurów biegających w okolicach rynku. Można je napotkać nawet w biały dzień. - Boję się wyjść z mieszkania - podkreśla w rozmowie z o2.pl. Do sprawy odniósł się Urząd Miasta Wrocławia.
Wrocławianka zgłosiła się do naszej redakcji, prosząc o interwencję ws. szczurów biegających w dzień w okolicach wrocławskiego rynku (ul. Świdnicka 1-4, u zbiegu z ul. Szewską).
Mieszkam tuż przy rynku z przepięknym wrocławskim ratuszem, ale boję się wyjść z mieszkania, ponieważ po podwórku, nawet w biały dzień, biegają szczury. Boimy się też wyrzucać śmieci i wychodzić z małymi psami na spacer, bo szczury są agresywne. Co jakiś czas któremuś szczurowi uda się dostać na klatkę schodową. Potrzebne są działania całego tzw. starego miasta, a nie tylko pojedynczych wspólnot - podkreśliła pani Dorota.
Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca
Jednocześnie przesłała dwa filmy. Jeden zarejestrowała ona sama (zobacz poniżej, pierwsze nagranie), a drugi jest autorstwa córki - udało jej się uchwycić szczury podczas wyrzucania śmieci w okolicach ul. Oławskiej 1 we Wrocławiu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szczury we Wrocławiu. Urząd Miasta komentuje
W związku z prośbą pani Doroty skontaktowaliśmy się z Urzędem Miasta Wrocławia. Michał Guz z Wydziału Komunikacji Społecznej przekazał, że "na obszarze centrum miasta, na terenie wszystkich nieruchomości obowiązuje deratyzacja przez 10 miesięcy w roku i obecnie trwa".
Wrocław mierzy się z tym zjawiskiem w podobnym natężeniu, jak inne miasta tej wielkości w Polsce. Najwięcej zależy od zachowania ludzi, którzy powinni dbać o czystość miejsc gromadzenia odpadów, zamykać po sobie klapy śmietnikowe, nie spuszczać w kanalizacji jedzenia, nie "dokarmiać gołębi" wyrzucaniem resztek na chodnik - dodał.
Następnie stwierdził, że "jeśli szczury się pojawiły, to ktoś nieodpowiedzialnym działaniem lub działaniami spowodował, że zechciały w to miejsce przyjść".
Ścisłe centrum Starego Miasta, w tym oczywiście okolice, o których mówimy, należą do terenów, gdzie firmy sprzątające, działające na zlecenie Miasta, mają utrzymywać czystość gminnych placów, ulic, deptaków i chodników w sposób ciągły. To znaczy, że sprzątanie odbywa się tam codziennie, a w razie nagłych okoliczności, zarządza się dodatkowe sprzątanie interwencyjne. Ponadto Wrocław wydaje ponad 2,5 miliona złotych rocznie na deratyzację nieruchomości, będących własnością gminną. Przy czym podkreślamy, że ok. 10 proc. powierzchni Miasta jest faktycznie miejska - reszta to tereny innych podmiotów, np. spółdzielni mieszkaniowych, wspólnot mieszkaniowych, podmiotów prywatnych, spółek Skarbu Państwa itd. Oczywiście, wszystkich dotyczy wspomniany obowiązek deratyzacyjny i Straż Miejska na bieżąco kontroluje jego realizację - kontynuował.
Guz wyjaśnił poza tym, że czynione są starania, których celem jest ograniczanie gryzoniom dostępu do odpadów poprzez systematyczne zastępowanie tradycyjnych pojemników tymi podziemnymi i półpodziemnymi.
Natomiast nawet najlepsza deratyzacja wszystkich właścicieli nieruchomości i najlepsze działania jednostek miejskich nigdy, nigdzie i nikomu nie dają 100 proc. gwarancji, że tego typu incydent się nie wydarzy. Stąd zawsze podkreślamy, że najwięcej na koniec zależy od codziennych ludzkich zachowań i nawyków. - podsumował.
Mateusz Domański, dziennikarz o2.pl