Wypadek księdza na paralotni. Uratował go 300-letni dąb
Było o włos od tragedii. Proboszcz z Ignalina leciał paralotnią, w pewnym momencie nastąpiła awaria sprzętu i duchowny zaczął spadać w dół. Na szczęście uratował go 300-letni dąb. Ksiądz wylądował w konarach drzew.
Niebezpieczny wypadek proboszcza z Ignalina (woj. warmińsko-mazurskie). 66-letni ksiądz Kazimierz w trakcie lotu paralotnią, na skutek awarii sprzętu zaczął spadać. Na szczęście duchowny spadł na 300-letni dąb, który rośnie blisko kościoła, co uratowało jego życie. Proboszcz wylądował w konarach drzewa, gdzie zawisł na linkach. Znajdował się 10 metrów nad ziemią.
Tusk kontra Nawrocki. Polacy wybrali ulubieńca
"W sumie latałem kilkanaście minut. W chwili awarii zdążyłem tylko krzyknąć "Jezus Maria!" i więcej nie pamiętam - opowiadał w rozmowie z "Faktem" ks. Kazimierz.
Awaria techniczny była przyczyną wypadku
Jak wyjaśniła Komenda Powiatowa Policji w Lidzbarku Warmińskim prawdopodobną przyczyną zdarzenia była awaria techniczna - pęknięcie karabińczyka trzymającego linki skrzydła. W wyniku akcji ratowniczej 66-letni duchowny został ściągnięty na ziemię przy pomocy podnośnika Państwowej Straży Pożarnej.
Mężczyzna z ogólnymi obrażeniami ciała trafił do szpitala. Tam też została pobrana mu krew do badań. Wszystkie okoliczności tego zdarzenia są wyjaśniane - zapewnia policja.