42-letnia Monika Wilgorska-Stanewicz 9 lipca 2021 roku wyszła z domu w Jaworzniku i nie nawiązała kontaktu z rodziną. Kobieta jeździła białym fordem fiesta. Samochód znaleziono w stawie w Zawierciu-Blanowicach, jednak nie było tam ciała Moniki.
Rodzina podejrzewała od początku, że związany z zaginięciem kobiety był narzeczony, 39-letni Mariusz P. Lokalny biznesmen z Jaworznika był przesłuchiwany przez śledczych zaraz po znalezieniu samochodu zaginionej Moniki. Był ostatnią osobą, która widziała Monikę w dniu zaginięcia.
W nocy 25 listopada, mundurowi ujawnili zwłoki kobiety w lesie w Porębie. Okazało się, ze to ciało poszukiwanej 42-latki. Policja zatrzymała podejrzanych mężczyzn, którzy mieli zamordować kobietę, zakopać jej ciało 5 metrów pod ziemią i tuszować ślady.
Kluczowe okazało się między innymi sprawdzenie monitoringów na potencjalnej trasie przejazdu kobiety samochodem. Wkrótce policjanci powiązali dwie inne osoby z osobą byłego partnera. Zebrany materiał dowodowy pozwolił na zatrzymanie 38-latka oraz 32-latka z powiatu zawierciańskiego - informowała śląska policja.
Dużo łez na pogrzebie Moniki
W środę (8 grudnia) odbył się pogrzeb zamordowanej Moniki. Jak podkreśla "Super Express", ciało 42-latki spoczęło w jej rodzinnych stronach.
Około godz. 9.45 w kaplicy w miejscowości Działyń (woj. kujawsko-pomorskie) rozpoczął się różaniec, zaś nieco ponad godzinę później zaczęła się msza pogrzebowa w oddalonym o kilka kilometrów Nowogrodzie.
Dzisiaj modlimy się za zmarłą, bo ona nie może już nic zrobić. Przyjmijmy za nią komunię. To piękniejszy gest niż kwiaty. Wyprostujmy jej ścieżkę do Boga. Módlmy się za śmierć tych osób, dla których była ona bolesna - powiedział ksiądz, który odprawiaj pogrzeb.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.