Zbrodnia w Mikuszewie. Ruszył proces mordercy sprzed 27 lat

10

W poznańskim Sądzie Okręgowym ruszył proces Waldemara B. Mężczyzna odpowie za zamordowanie Zyty Michalskiej. Do zdarzenia doszło w 1994 roku w Mikuszewie.

Zbrodnia w Mikuszewie. Ruszył proces mordercy sprzed 27 lat
Zyta Michalska (Policja)

Morderstwo Zyty Michalskiej wstrząsnęło przed laty całą Polską. 3 kwietnia 1994 roku 20-latka zaginęła po wyjściu z domu, który znajdował się w miejscowości Mikuszewo pod Wrześnią. Następnego dnia, zaledwie 800 metrów od domu, znaleziono jej ciało. Na głowie zamordowanej widniały liczne obrażenia.

Policja rozpoczęła śledztwo pod kątem zabójstwa dziewczyny. Śledczy zabezpieczyli ślady na miejscu zbrodni oraz przesłuchali wiele osób. Funkcjonariuszom brakowało dowodów, motywu i przede wszystkim podejrzanego. Podjęto decyzję o umorzeniu sprawy. W 2019 roku powróciło do niej poznańskie Archiwum X. 14 grudnia 2020 roku zatrzymano domniemanego zabójcę Waldemara B.

5 maja w Sądzie Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się proces zatrzymanego. Waldemar B. nie przyznał się jednak do zarzucanych czynów oraz nie składał wyjaśnień. Postanowiono odczytać jego poprzednie zeznania, w których szczegółowo opisał morderstwo Zyty Michalskiej. Ta miała wejść pod rower mężczyzny i go zaatakować. W wyniku starcia oskarżony uderzył ją kamieniem. Miejsce zbrodni upozorował na gwałt.

Ona na mnie zaczęła krzyczeć, uderzyła mnie otwartą ręką prosto w twarz. Ja jej oddałem. Ona wówczas obaliła się, usiadła na tyłek. Wzięła jakiś kij, uderzyła mnie nim w twarz. Ja ją znowu odepchnąłem. Jak Zyta Michalska leżała na ziemi zauważyłem, że obok leży kupka kamieni z pola. Wziąłem jeden z tych kamieni i mocno uderzyłem ją w głowę. Wydaje mi się, że uderzyłem raz. Zyta Michalska leżała na ziemi, nic nie mówiła. Mocno krwawiła, chyba z nosa (..) Następnie chciałem upozorować zgwałcenie. Nie miałem noża, rozerwałem pasek i spodnie. Zyta była chyba jeszcze przytomna, szamotała się. Wiem, że mnie próbowała bić, na pewno mnie drapała po twarzy. Opuściłem jej spodnie. Nie pamiętam, czy podciągnąłem jej biustonosz i bluzkę. (...) Przeciągnąłem ją ze ścieżki kilka metrów, tam ją zostawiłem. W strachu zabrałem rower i pojechałem prosto do domu - zeznał Wademar B.

Zeznania w sprawie przedstawiła również żona oskarżonego. Dorota B. zeznała, że jej mąż nie był nigdy agresywny wobec niej oraz ich dzieci. Dodała, że jej mąż był żywicielem rodziny. Kobieta nie miała pojęcia o sprawie z 1994 roku do czasu zatrzymania Waldemara B.

Po zatrzymaniu męża ja cały czas korzystam z pomocy psychologa. Córki też korzystały, na początku. Ja nie wierzę w to, co się stało. Córki też nie wierzą. Jesteśmy w szoku. Piszemy listy do oskarżonego - powiedziała żona oskarżonego w sądzie.

W sądzie pojawiły się także siostry Waldemara B. Obie kobiety przyznały, że pamiętały zadrapania na twarzy brata w Wielkanoc 1994 roku. Nikt nie podejrzewał jednak, że jest zabójcą w sprawie głośnego morderstwa.

Pytałam brata o te zadrapania, a on powiedział, że wpadł w jeżyny. Zachowywał się normalnie. O zabójstwie dowiedzieliśmy się, jak znaleziono ciało (...) Było o tym głośno. My wtedy raczej nie podejrzewaliśmy nikogo o udział w tym zdarzeniu (...) Wiecznie były z nim problemy. Nie byłam zaskoczona zatrzymaniem brata (…) W mojej ocenie brat jest zdolny do takiej przemocy, żeby kogoś pozbawić życia - zeznała Ewa M.
Zobacz także: Koronawirus w Polsce. Niepokojące wątpliwości ws. wariantu indyjskiego
Autor: GGG
Źródło:PAP
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić