Matka Damięckiej o utworze córki. "Już nie ma miejsca na dyplomację"
Piosenka Matyldy Damięckiej, w której pada popularny za sprawą protestów kobiet wulgaryzm na "w", podbiła sieć. Jak na twórczość córki zareagowała jej mama?
Matylda Damięcka kilka dni temu poradziła hejterom to samo, co od ponad tygodnia radzą rządzącym ze Zjednoczonej Prawicy setki tysięcy demonstrujących w Polsce obywateli. Aktorka wzięła na warsztat popularny wulgaryzm na literę "w" i ułożyła wokół niego nie tylko refren, ale i kilka zwrotek, w których ostro zwraca się do swoich krytyków.
"Proszę, nie mów do mnie mała, bo ci każę wyp........" - śpiewa Damięcka, budząc zachwyt jednych i oburzenie wśród drugich. O to, do której grupy odbiorców zalicza się jej matka, postanowił u źródła zapytać dziennik "Fakt".
Czym właściwie jest wolność słowa? Czy potrzebne nam są regulacje?
Gwiazdy wspierają protesty kobiet
Stanowisko Joanny Damięckiej w sprawie ostrej piosenki jej córki jest jasne. Matylda ma w tej sprawie nie tylko pełne poparcie, ale i zrozumienie swojej mamy.
Podoba mi się ten utwór. W ostatnim czasie granica sposobu mówienia się przesunęła. Pewnego sposobu retoryka nie ma już siły przebicia. Wszystko trzeba nazywać dosadnymi słowami, bo nie ma już miejsca na dyplomację. Moja córka to zauważyła i pokazała w swojej piosence – komentuje dla "Faktu" Joanna Damięcka.