9 dni szukali turysty. Już wiadomo, że Francuz umierał w męczarniach
Ujawniono przyczynę śmierci 27-letniego turysty, który na początku sierpnia zaginął we Włoszech. Według ekspertów zmarł na skutek krwotoku z przerwanej tętnicy. Francuz miał wypadek, o którym od razu powiadomił pogotowie, jednak ratownicy go zignorowali.
Turysta z Francji 9 sierpnia wybrał się na samotną wędrówkę w okolicach wąwozu Cilento, niedaleko Salerno. Niedługo potem ślad po nim zaginął, przestał się z kimkolwiek kontaktować. Okazało się, że jeszcze tego samego dnia zadzwonił na numer alarmowy. Poinformował służby, że spadł ze skały i złamał obie nogi.
Funkcjonariusze początkowo zignorowali to zgłoszenie. 27-letniego Francuza zaczęto szukać dopiero po 28 godzinach od jego zaginięcia. Znaleziono go 9 dni później, martwego. Ciało było już w zaawansowanym stadium rozkładu.
Nie przeprowadzono jeszcze sekcji zwłok, jednak zostały wykonane wstępne oględziny. Jak się okazuje, przy złamaniu nogi została przerwana tętnica. Mężczyzna wykrwawił się na śmierć.
Ze wstępnych ustaleń i zewnętrznych oględzin ciała wynika, że mężczyzna zmarł 40-45 minut po telefonie do służb. Przyczyną zgonu - ale potwierdzi to jeszcze sekcja zwłok - jest być może złamanie nogi, które spowodowało przerwanie tętnicy udowej i następnie krwotok - podaje do wiadomości włoska agencja prasowa.
W sprawie turysty zostało wszczęte postępowanie. Okazało się, że służby ratownicze zignorowały jego telefon i podjęły działania dopiero po 28 godzinach. Rodzina zmarłego zarzuca im opóźnianie poszukiwań i brak zaangażowania w sprawę.
Zobacz także: Zakopane. Turyści wyrzuceni z pensjonatu
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.