Okrzyknęli ją "Aniołem z Manchesteru". Po tym co Paula Robinson zrobiła w noc ataku terrorysty wielu uważa za przykład bohaterstwa, a przynajmniej przejaw zdrowego rozsądku. Koło hali Manchester Arena znalazła się po eksplozji przypadkiem. Była na pobliskim dworcu kolejowym, gdy wypełniona gwoździami bomba zabiła 22 osoby, w tym dwoje Polaków. Rany odniosło 120 osób, wśród nich także jest Polak.
Uczestniczące w koncercie Ariany Grande dzieci wybiegały na zewnątrz. W panice gubiły rodziców albo telefony. Robinson zgarniała jedno po drugim i kierowała do pobliskiego hotelu Holiday Inn. Gdy zebrała ich tam ok. 50, zaczęła szukać rodziców - donosi "Daily Mirror".
Paula napisała na Facebooku, że "dzieci są bezpieczne i czekają na opiekunów". Poprosiła o przekazywanie dalej swojego numeru telefonu, pomagała rodzicom w odnajdywaniu zagubionych pociech.
Podobnych historii tego wieczoru było więcej. Mieszkańcy Manchesteru oferowali zagubionym schronienie, taksówkarze darmowe przejazdy i pomoc w poszukiwaniu najbliższych. Lokalne media pokazywały, że nawet bezdomni koczujący przy stadionie ruszyli na pomoc poranionym dzieciom i dorosłym.
To, że jestem bezdomny nie oznacza, że nie mam serca - powiedział Steve Jones, który po eksplozji bomby wyjmował gwoździe z twarzy poranionych dzieci.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.