Barbara Jaros| 

Burtchett w latach 50. "dziarał" króla. Nieznana historia tatuażu

556

W 1998 roku w całej Polsce istniało około 100 salonów tatuażu. Teraz tylko na wrocławskim rynku jest ich 120. „Indywidualizm zaczyna przebijać się przez istniejące ograniczenia. Ale to jeszcze nie jest rewolucja” – mówi w rozmowie z o2.pl Tyna Majczuk, tatuażystka prowadząca studio Bodyfikacje w Toruniu.

Studio sławnego tatuażysty George'a Burtchetta. Jego klientami byli głównie zamożni Brytyjczycy, a także królowie Alfons XIII i Fryderyk IX. Zdjęcie wykonane w 1951 roku.
Studio sławnego tatuażysty George'a Burtchetta. Jego klientami byli głównie zamożni Brytyjczycy, a także królowie Alfons XIII i Fryderyk IX. Zdjęcie wykonane w 1951 roku. (East News, Mediadrumimages / TopFoto / Retr)

Tyna pracuje w branży od 8 lat. Debiutowała, gdy millenialsi zaczęli właśnie z entuzjazmem ofiarowywać swoje ciała nowej modzie. Tatuaż, wcześniej funkcjonujący w świadomości Polaków w najlepszym razie jako tandetna pieczątka o trzech wzorach (do wyboru tribal, motyl i delfin), nagle stał się formą ekspresji, manifestem, niebanalną ozdobą.

Około 10 lat temu w naszej branży zaczęły się kombinacje, pojawiły się nieznane możliwości. Weszły na rynek nowości sprzętowe: udoskonalone maszynki cewkowe, maszynki rotacyjne, nowe kolory, wielki wybór igieł. W 2008 roku w telewizji pojawił się „Miami Ink”, który oglądała nawet moja babcia. Tak z przymrużeniem oka, ale trzeba przyznać, że ten serial otworzył pewną część społeczeństwa na nasze owiane mrokiem środowisko – diagnozuje absolwentka historii sztuki.

Od tamtego czasu zainteresowanie tatuażem nie słabnie. „Przez ostatnie 30 lat Polska przeszła przemianę mentalną, przynajmniej częściowo. Ludzie chcą wyzwolenia, wyjścia poza ramy" – przekonuje Tyna i dodaje, że sztuka współczesnego tatuażu, chociaż rozpowszechniona, jest u nas o kilka dekad młodsza niż w krajach Europy Zachodniej czy Stanach Zjednoczonych.

Za jednego z jej ojców uznaje się Normana Keitha Collinsa. „Sailor Jerry”, pływając na statkach marynarki wojennej, trafił między innymi do Azji. W jego stylu i tematyce, które potem z różnym skutkiem naśladowano, widać wiele naleciałości kultury Dalekiego Wschodu. Amerykanin tatuował w latach 30., 40. i 50. Wprowadził między innymi jednorazowe igły i różowy pigment. Mniej więcej w tym okresie brytyjski tatuażysta George Burtchett tatuował w swoim salonie królów Alfonsa XIII i Fryderyka IX. Tymczasem w Polsce rozwijał się tylko tatuaż więzienny.

Po śmierci Collinsa jego biznes przejął Mike Malone. W latach 90. on i równie sławny tatuażysta Ed Hardy otworzyli firmę Sailor Jerry Ltd. produkującą między innymi ubrania i dodatki opatrzone wzorami legendy tatuażu. Hardy założył później przedsiębiorstwo o podobnym profilu, ale promujące jego prace.

W tym samym czasie u nas pojedyncze osoby „dziarały” za pomocą struny od gitary. To była ogromna różnica w możliwościach – tłumaczy Tyna. – Teraz Polacy zdobywają nagrody na najlepszych światowych konwentach, otwierają pracownie w innych krajach europejskich i w USA. To naprawdę wielki krok i niewyobrażalna praca wykonana przez lata – dodaje.

Do studia w Toruniu przychodzą kobiety świeżo po rozwodzie i licealiści świeżo po osiemnastce. Albo odwrotnie, ci, których przeraża perspektywa następnych urodzin. „Niektórzy w ten sposób oznaczają na ciele jakiś przełom. Ale nie ma reguły, są osoby, które zapisują się spontanicznie i nie wybierają symbolicznych wzorów” – mówi tatuażystka.

Zamówienia też są różne. Część klientów przedstawia oryginalną koncepcję, inni decydują się na łapacz snów, mandalę, znak nieskończoności, daty narodzin dzieci albo pióro/drzewo/dmuchawiec, z którego ulatują ptaki. „W takich przypadkach staram się wytłumaczyć, że klient może spotkać na ulicy wiele osób z identycznym wzorem. Ale nie dla wszystkich liczy się oryginalność. I ja to szanuję” – zapewnia Tyna.

Jest też linia pulsu. Mój znajomy lekarz mówi, że wszyscy tatuują sobie zawał – przestrzega.

W Polsce dobrzy tatuażyści mogą przebierać w klientach. Boom trwa. Mimo to Tyna uważa, że „nie można mówić o rewolucji”. „Trwa walka z naleciałościami komunizmu i utrwalonym stereotypem. Psycholodzy ciągle wierzą starym podręcznikom, które przekonują, że tatuaże, jako forma samookaleczenia, są tożsame z problemami psychicznymi. Z tego powodu osoby, które pracują w urzędach, bankach, innych instytucjach zaufania publicznego boją się wytatuować, żeby nie stracić pracy. Żyjemy w wolnym kraju i ludzie nie powinni mieć takich wątpliwości, a jednak je mają” – mówi artystka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także: Zobacz też: Nosi tatuaż nawet na twarzy. "Nie polecam tego każdemu"
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić