Anna Dobiecka| 
aktualizacja 

Polka porzuciła karierę prawniczki i została… pielęgniarką w Londynie

1180

Ile zarabia pielęgniarka na Wyspach? Czym różni się jej rola w zespole medycznym, od tej jaką znamy w Polsce? W ramach cyklu #o2naWyspach rozmawiamy z 38-letnią Dagmarą Paduszyńską, która porzuciła karierę w palestrze dla pielęgniarskiego fartuszka i od 5 lat pracuje w jednym z londyńskich szpitali.

Polka porzuciła karierę prawniczki i została… pielęgniarką w Londynie
(Archiwum prywatne)

Oto #HIT2019. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Masz dość nietypową ścieżkę kariery zawodowej…
Zawód prawniczki wybrałam trochę z rozsądku, trochę po to, by zaspokoić ambicje rodziny. Pielęgniarką zostałam z wyboru serca. Myślę, że nigdy nie byłam szczęśliwa jako prawniczka. Zawsze miałam duszę społeczniczki, organizatorki, chciałam działać i zmieniać świat. Wydawało mi się że jako prawniczka będę mogła pracować z ludźmi, pomagać im, wspierać.

Jako młoda dziewczyna przerwałam studia i wyjechałam do Nowego Jorku, za miłością. Po kilku latach przeprowadziliśmy się z rodziną do Londynu. Postanowiłam dokończyć edukację. Skończyłam studia z dobrą lokatą, dostałam propozycję robienia doktoratu, ale…

Gdy zaczęłam pracę w Polskiej Szkole Wyższej i dodatkowo jako doradczyni prawna, okazało się że najwięcej czasu zajmuje mi grzebanie w papierach. Do domu wracałam zmęczona biurokracją. Dlatego po kilku latach takiego rozczarowania zdecydowałam – muszę to zmienić.

Dlaczego wybrałaś coś tak ekstremalnie innego?
O byciu pielęgniarką marzyłam od dziecka. Miałam ten temat oswojony ponieważ kilka kobiet z mojej rodziny pracuje w tym zawodzie, więc sprawy związane z medycyną często były poruszane podczas rodzinnych spotkań.

Weszłam na stronę UCAS (organizacja obsługująca aplikacje na brytyjskie uniwersytety - przyp.red.), okazało się, że jest ostatni dzień składania wniosków, więc wysłałam swój – "personal statement" pisalam na kolanie, nie mając zielonego pojęcia, co tak naprawdę powinnam w nim ująć. Miałam dużo szczęścia, bo po egzaminach dostałam się na dwa uniwersytety, wybrałam Kingston z uwagi na dogodniejszy dojazd z domu.

Jak skomentowali to bliscy?
Rodzina początkowo sceptycznie podchodziła do tematu ponieważ powrót na studia w pełnym wymiarze godzin, porzucenie pracy zawodowej i stałego dochodu jest raczej szalone. Dziś uważam, że to był dość wariacki pomysł: studiowanie medycznego kierunku po angielsku, macierzyństwo i dodatkowa praca, aby się jakoś utrzymać były bardzo obciążające. I psychicznie, i fizycznie.

Żałowałaś?
Nigdy! Gdy pojechałam na swoja pierwszą praktykę, stanęłam, rozejrzałam się, wciągnęłam to osławione szpitalne powietrze, powiedziałam sobie "jestem w domu”. Gdy opowiadam o sobie np. pacjentom i wspominam o prawniczym backgroundzie, od razu pytają, czy popełniłam błąd zawodowy i musiałam zmienić rodzaj pracy. No bo jak to, zrezygnować z własnej woli z tak atrakcyjnego i dochodowego zawodu? Oczywiście zakładają też, że musiałam być pielęgniarką w Polsce i pytają, gdzie się lepiej pracuje.

To gdzie?
W Anglii jesteśmy traktowane z szacunkiem. Jesteśmy częścią zespołu medycznego. To od nas lekarze mogą się dowiedzieć, jaki jest stan chorego i co zalecić, bo my go widzimy 12 godzin, a oni tylko kilka minut. Szacunku do pracy pielęgniarek uczy się już studentów medycyny i stażystów. Oczywiście, nigdzie nie jest jak w bajce i tu również zdarzają się czasami sytuacje przykre.

A zdarzają ci się trudne momenty? Nigdy nie chciałaś rezygnować?
Oczywiście, że tak. Pierwszy raz, gdy w drugim tygodniu pracy stan jednego z moich pacjentów gwałtownie się pogorszył z powodu komplikacji pooperacyjnych. Wtedy musiałam pociągnąć osławiony "crash bell” i tak naprawdę, to niewiele z tego pamiętam – działałam jak w transie.

Po wszystkim, roztrzęsiona powiedziałam mojej menedżer, że ja się do tej pracy absolutnie nie nadaję. Wyszłam na zewnątrz, zapaliłam papierosa, a normalnie nie palę, i zaczęłam płakać.

I?
Po kilkunastu minutach wróciłam na oddział do pracy

Nie miałaś oporów przed ludzką cielesnością? Brudem? Wydzielinami? Odchodami?
Jako matce było mi łatwiej, ale nigdy nie było to dla mnie problemem. To po prostu ludzkie ciało. Znaczenie też ma fakt, że do zawodu poszłam jako ukształtowany człowiek i doświadczona matka. Nabrałam pewnej mądrości życiowej i było mi po prostu łatwiej.

A co ze śmiercią?
Traktuję zmarłych pacjentów tak samo, z szacunkiem. Gdy ich myję i przebieram, zanim zobaczy ich rodzina, mówię do nich, tłumaczę, co robię, opowiadam różne historie – oswajam śmierć. Tą ostatnią "posługą” , tutaj w Anglii mówimy "last office”, przywracam im godność.

Można się z tym oswoić?
Bardzo trudno jest oswoić śmierć, szczególnie gdy umiera dziecko lub osoba bardzo młoda.

Zdarza ci się płakać?
Podczas praktyki studenckiej na pogotowiu, przywieziono do nas pacjenta z zatrzymaniem akcji serca, trafił do nas prosto z rodzinnej imprezy przy grillu. Niestety, nie udało się go uratować. Gdy przygotowywałam go do tego, aby rodzina mogła go zobaczyć i układałam mu włosy, znalazłam w nich popiół z grilla. To był dla mnie taki namacalny, fizyczny symbol ulotności życia.

Płakałam też, gdy zmarł bardzo lubiany przez nas pacjent, który był duszą towarzystwa. Nazwijmy go "A". Wszyscy go lubili. Ciągle ktoś u niego był – żona, dzieci, wnuki, prawnuki. Śmiali się, rozmawiali, wspierali. A zawsze powtarzał "Mara, ty masz tak szalone życie, że musisz napisać o tym książkę”.

Kiedyś przyszłam nieco wcześniej do pracy. Weszłam na salę, żeby przywitać się z pacjentami i wchodząc usłyszałam głębokie westchnienie. To był "A" łapiący swój ostatni oddech. Tego poranka wszyscy płakaliśmy, również jego znajomi z sali. Jego żona, gdy przyjechała z rodziną zobaczyć męża, uściskała mnie i powiedziała: "Pamiętaj Mara, napisz tę książkę”.

Czyli ciągłe obcowanie z cierpieniem ludzi nie znieczuliło cię?
Myślę, że nie. Gdy pracowałam jeszcze na oddziale, zdarzało mi się zostać po godzinach, aby potrzymać umierającego pacjenta za rękę. Gdy byłam jeszcze studentką, miałam pacjentkę w podeszłym wieku, której nikt nie odwiedzał. Po skończonej pracy zostałam, aby napić się z nią herbaty i porozmawiać. Samotność osób w podeszłym wieku jest straszna.

Praca prawniczki wydawała ci się nudna. A jak jest teraz?
W szpitalu codziennie coś się dzieje, często są to traumatyczne sytuacje, które zostawiają ślad i nawet jeśli nie chcemy przynosić pracy do domu, w tym zawodzie jest to niemożliwe.

Jak odreagowujesz takie trudne dni w pracy?
Biegam maratony.

Najpiękniejsze chwile w tym zawodzie?
Gdy chorzy do nas wracają, już zdrowi, aby się po prostu pokazać. Czasem ich nie poznajemy, bo są pięknie ubrani, uczesani, zadbani, a nie w piżamie i na szpitalnym łóżku, które odzierają z godności.

Wydajesz się być pielęgniarką z powołania.
Rok temu sama się przekonałam, że zawsze coś można zmienić, poprawić. Gdy sama jako chora trafiłam na szpitalne łóżko, zorientowałam się, że są rzeczy, których nie powinnam robić. Np. mówić protekcjonalnym tonem używając zwrotów "kochanie” czy "złotko”, bo to od razu ustawia pacjenta w roli osoby podległej, zależnej, nie w pełni sprawnej i wcale nie świadczy o szacunku.

Czy pielęgniarka dużo zarabia?
W Anglii na pewno więcej niż w Polsce, ale i tak nie jest to kwota, za którą żyje się dostatnio. Generalnie dostaje się ok 22 tys. funtów rocznie (około 103 tys. zł) oraz bonus uzależniony od miejsca, w którym mieszkasz. Np. dodatek londyński wynosi ok 3,5 - 4,5 tys. funtów (16 - 21 tys. zł). Oczywiście, wszystkie uważamy, że pieniądze, które zarabiamy są nieadekwatne do odpowiedzialności, jaką niesie ze sobą ten piękny ale trudny zawód.

Z drugiej strony żadna z nas nie wybrała tego zawodu z powodu pensji.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić