Wśród poszkodowanych w zamachach są też zagraniczni turyści. Z 12 osób, które trafiły do szpitala po pierwszej eksplozji w Hua Hin, jedna zmarła. Według relacji świadków była to właścicielka straganu z owocami. Zdaniem policji znajdujące się w odległości 50 metrów od siebie bomby eksplodowały po sygnale wysłanym z telefonu komórkowego.
Drugi ładunek, który eksplodował w Hua Hin kilka godzin później, znajdował się wieży zegarowej w centrum. Zginęła jedna osoba. Do wybuchów doszło także na południu kraju w prowincjach Trang i Surat Thani, gdzie śmierć poniosła pracowniczka merostwa oraz druga, niezidentyfikowana jeszcze osoba. Bomba wybuchła także na największej wyspie Tajlandii, Phuket. Tam jednak nikt nie odniósł obrażeń.
Takie podwójne zamachy stały się w tej części Tajlandii dość regularnym zjawiskiem, ale celem rzadko bywają turyści - zauważa BBC.
Od 12 lat w trzech południowych prowincjach bardzo aktywne są oddziały zbrojne separatystów. Nikt nie przyznał się jeszcze do zamachu, ale to oni są głównymi podejrzanymi.
Ataki bombowe w Tajlandii to nie nowość, szczególnie w objętych konfliktem południowych prowincjach. Rzadko jednak dochodzi do nich w luksusowych, wypełnionych zagranicznymi turystami kurortach. Czynnikiem, który mógł także zadecydować o serii wybuchów w całym kraju, mogą być przypadające na 12 sierpnia urodziny królowej Tajlandii Sirikit, które są także świętem państwowym.
Autor: Jan Muller
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.