Sebastian Łupak,oprac. AKG| 
aktualizacja 

Cała prawda o Janie Nowickim. Tak spędził ostatnie dni

21

Jan Nowicki zmarł 7 grudnia 2022 r. Reżyser Jacek Bławut mówił WP, że jeszcze w weekend, kilka dni wcześniej, oglądał z Nowickim mecz. - Janka trzeba zapamiętać, jako osobę, która pochłaniała życie - stwierdził autor filmu "Orzeł. Ostatni patrol".

Cała prawda o Janie Nowickim. Tak spędził ostatnie dni
Jan Nowicki odszedł 7 grudnia 2022 r. Był bardzo ciepło wspominany przez reżysera Jacka Bławuta (AKPA)

Jan Nowicki był jednym z najwybitniejszych polskich aktorów. Urodził się 5 listopada 1939 r. w Kowalu pod Włocławkiem. Zadebiutował na scenie 7 października 1964 r. na deskach Starego Teatru w Krakowie, a na ekranie w 1963 r. Związany był z kręgiem twórców kabaretu Piwnica pod Baranami. Zagrał w ponad 240 filmach. Najbardziej charakterystyczne role stworzył w obrazach "Wielki Szu", "Sanatorium pod Klepsydrą", "Pan Wołodyjowski" i "Sztos". Przez ponad 30 lat jego teatralną kolebką był Stary Teatr w Krakowie, gdzie zagrał dziesiątki ról.

Zaraz po śmierci Jana Nowickiego wspominał go reżyser Jacek Bławut, autor m.in. nagrodzonego na festiwalu w Gdyni filmu "Orzeł. Ostatni patrol" oraz "Jeszcze nie wieczór", w którym Nowicki zagrał główną rolę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Jan Nowicki o szczepionkach. "My, seniorzy, chcemy jeszcze pożyć"

Sebastian Łupak: Byliście przyjaciółmi?

Jacek Bławut: W piątek oglądaliśmy razem mecz Brazylia – Kamerun, bo Janek był zagorzałym kibicem piłkarskim. A w sobotę jedliśmy śniadanko. Było miło, wszystko było w porządku. Żona Janka, Ania [Kondratowicz – red.], pyta, czy jajecznica ma być na maśle, czy smalcu. "Tylko na smalcu - smalec to życie!" – powiedział Nowicki. Bo on kochał życie. Nie tyle kochał, ile połykał je, pochłaniał, jadł je łyżkami. Zawsze otwarty, dowcipny, celny w ripostach, a gdy trzeba – cyniczny.

Jak przyjmował starość?

Pogodnie, jako naturalną kolej rzeczy. Miał kłopoty ze zdrowiem, ale z drugiej strony miał bieżnię w pokoju. Walczył! Pisał ostatnio dużo książek, wspomnień, to go głównie zajmowało. Był aktywny w lokalnej społeczności. Był druhem w OSP w remizie w Kowalu, gdzie mieszkał. Do tego zawsze przebierał się w święta za Mikołaja, brał sanie czy jakiś powóz i rozwoził dzieciom prezenty. Takiego pełnego życia Janka trzeba zapamiętać.

Chciał grać?

Zagrał epizod w ostatnim filmie Krzysztof Zanussiego "Liczba doskonała". Zanussi dzwonił do niego pięć razy dziennie, aż Janek się zgodził.

A ja pytałem go: "Janek, zagrałbyś, jakby było coś fajnego? "No pewnie, że bym zagrał!" Tylko czekał na dobry pomysł.

Był spełnionym aktorem?

Swój szczyt, swoje K2, osiągnął w Starym Teatrze w Krakowie. To była najwyższa półka aktorska: on czy np. Jerzy Trela. Przecież, jak Janek wcielił się w rolę Stawrogina w "Biesach", to przez kilka lat nie wyszedł z roli. Przez ten cały czas był bohaterem Dostojewskiego.

Jeśli chodzi o film, to oczywiście ludzie kojarzą go głównie z roli w filmie "Wielki Szu". Ale był przecież wybitny w "Magnacie" Filipa Bajona czy w "Dziewięciu miesiącach" Marty Meszaros.

Zagrał u pana w "Jeszcze nie wieczór". Jak pan go wspomina z planu?

To film o domu artystów weteranów w Skolimowie. Z obsady odeszła już większość osób, m.in. Nina Andrycz. To było pożegnanie z pewnym pokoleniem. Kazałem mu być sobą i on to doskonale zrobił. On był takim aktorem, że trzeba mu było na planie niejako odejmować, upraszczać ekspresję, żeby to był taki filmowy szept.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić