Całe Sydney przykryte jest dymem
Kontrolowane pożary
Strażacy w Nowej Południowej Walii wywołali ponad 40 kontrolowanych pożarów na terenie najstarszego i najbardziej zaludnionego australijskiego stanu. Ich celem jest wypalenie nadmiernie suchej roślinności, co ma zapobiegać zaprószeniu ognia w przyszłości i walki z o wiele potężniejszym żywiołem. Wiatr jednak poniósł dym w kierunku Sydney, pozostawiając większą część miasta pod wpływem niebezpiecznych dla zdrowia oparów.
Stan alarmowy
Przez jakiś czas stan powietrza nie ulegnie poprawie. Dym z wybrzeża Sydney rozciąga się aż do Gór Błękitnych. Dzieci, osoby starsze oraz z zaburzeniami układu oddechowego, np. astmą, proszono o pozostanie w domach. Dymowa "mgła" może utrzymać się nawet kilka dni.
Plusy i minusy
Władze przyznają, że kontrolowane pożary są dla mieszkańców Sydney sporym utrapieniem. Zaznaczają jednak, że jest to zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż kilkudniowy, niekontrolowany pożar, który może pochłonąć wiele budynków i hektary lasów.
Czas trwania
Niektóre z ponad 40 pożarów, których pilnują setki strażaków, już dogasają. Inne będą trwały nawet do pięciu dni. Trzeba było je wzniecić teraz, ponieważ według władz idealne warunki do tego są mniej więcej przez 20-30 dni w roku.
Social media
Spowite dymem miasto stało się popularnym tematem w mediach społecznościowych. Mieszkańcy regionu i turyści chętnie wrzucają do sieci zdjęcia tego niezwykłego widoku. Jedni skarżą się na problemy, podczas gdy inni zachwycają się niecodzienną sytuacją.