Lądowanie na Księżycu kłamstwem? Oto 8 rzekomych dowodów
Kosmos wciąż nie podbity
Fani teorii spiskowych od lat próbują przekonać wszystkich, że żaden człowiek nigdy nie wylądował na Księżycu. Choć pokonanie grawitacji i odwiedzenie obcej planety wydaje się jednym z największych osiągnięć ludzkości, to według badań aż jedna czwarta Brytyjczyków nie wierzy, że człowiek postawił tam stopę. Mocno polemizują z tym faktem także Rosjanie. Oto kilka przedstawianych przez sceptyków dowodów, według których podbój kosmosu wciąż jeszcze przed nami. Ich zdaniem to, co w 1969 r. pokazali Amerykanie, było zwykłym oszustwem.
Brak gwiazd
Jednym z koronnych argumentów ma być zupełny brak gwiazd na niebie. Miłośnicy teorii spiskowych twierdzą, że słynne zdjęcie zostało zrobione w specjalnym studiu. NASA tłumaczy jednak, dlaczego niebo widziane z powierzchni Księżyca tak wygląda. Chodzi o to, że światło słoneczne odbijające się od powierzchni Księżyca przyćmiewa gwiazdy. Poza tym aparaty były ustawione na czułość światła dziennego, więc nie były w stanie uwiecznić gwiazd.
Podobne tło
W tle na zdjęciu pojawiają się wciąż te same wzgórza. Według niepokornych zastosowanie takich samych dekoracji było po prostu tańsze, a rzekomym masonom odpowiedzialnym za mistyfikacje pieniądze skończyły się już na etapie budowania dekoracji. Jednak sekretem podobieństwa krajobrazu na zdjęciach jest to, że na Księżycu nie ma atmosfery, a powierzchnia planety jest naga. Tworzą się więc złudzenia optyczne i okazuje się, że widoczne w tle "wzgórza" naprawdę są wielkimi górami, położonymi wiele kilometrów dalej.
Butelka coca-coli
Australijka Una Ronald twierdzi, że widziała butelkę popularnego napoju, przetaczającą się przez róg ekranu podczas telewizyjnej transmisji lądowania Apollo 11. Według niej są również inni świadkowie, którzy napisali w tej sprawie do gazet. Opowieść kobiety z Perth ma jednak wiele nieścisłości. Między innymi tą, że oglądała lądowanie na Księżycu w środku nocy, podczas gdy cała Australia oglądała transmisję na żywo w środku dnia.
Podejrzane celowniki
Na niektórych zdjęciach celowniki aparatów fotograficznych znajdują się za fotografowanym obiektem, co z punktu widzenia fotografii jest niemożliwe. Podejrzliwi twierdzą, że zostały one dorysowane później. NASA jednak bez problemu tłumaczy to dziwne zjawisko. Według
Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej zdjęcia zostały zeskanowane z oryginałów i ktoś mógł przesadzić z ekspozycją, co spowodowało, że w niektórych miejscach po prostu wyblakła farba.
Śmiercionośne promieniowanie
Powodem, dla którego dobrze żyć na Ziemi, jest to, że generuje ona pole magnetyczne, które zabezpiecza nas przed promieniowaniem kosmicznym. Według sceptyków taka śmiercionośna energia, zwana także promieniowaniem Van Allena, zabiłaby każdego, kto postawiłby stopę na Księżycu. Zdaniem NASA to nie do końca prawda. Agencja przeprowadziła serie doświadczeń w przestrzeni kosmicznej, w których nikt nie ucierpiał.
Brak wgnieceń w powierzchni
Moduły kosmiczne, które są rozstawione na powierzchni Księżyca, powinny zostawić jakieś ślady na miękkim piasku. NASA twierdzi jednak, że mimo widocznych na powierzchni odcisków butów astronautów, Księżyc to głównie twarda skała, a że grawitacja jest na nim dużo słabsza, cała konstrukcja nie wywierała na grunt aż tak dużego nacisku.
Łopoczaca flaga
Kiedy astronauci umieszczają w podłożu amerykańską flagę, ta łopocze, mimo że na Księżycu podobno jest bezwietrznie. Wydawałoby się, że na ten argument NASA nie będzie miała sensownego wyjaśnienia, ale jednak ma. Przygotowana flaga była rozpięta na metalowym pręcie, żeby celowo wytworzyć efekt łopotu. Sam materiał na bezwietrznym Księżycu zachowywałby się inaczej, szczególnie, że na filmie widać, jak astronauci przenoszą flagę.
Kto sfilmował słynny pierwszy krok?
Ujęcie Neila Amrstronga, który stawia stopę na Księżycu, przeszło do historii. Jednak trudno nie zadać sobie pytania dotyczącego tego, kto tak naprawdę to sfilmował? Okazuje się, że nie zrobił tego żaden człowiek. Kamera była umieszczona na wysięgniku modułu Lunar. Tego samego, z którego Armstrong wychodził. Wygląda więc na to, że zarówno ten, jak i pozostałe mity, zostały w naukowy sposób obalone. Jednak nieprzekonani raczej nie dadzą się przekonać.