Najdziwniejsza wojna świata. Broń to kolczaste liście
Niezwykłe potyczki
Kto raz zobaczył walkę na kolczaste liście pandana wonnego, nigdy nie zapomni tego widoku. Dla postronnego widza to skrzyżowanie filmu "Fight club” z wiejską bijatyką. Tylko zamiast sztachet są boleśnie raniące rośliny. Tak w małej wsi Tenganan na indonezyjskiej wyspie Bali mieszkańcy od pokoleń składają ofiarę miejscowemu bogu wojny Indrze i swoim przodkom.
Tradycja
Walki na liście pandana nazywa się czasem "mekare-kare" (pandanową wojną). Młodzi i starzy zakładają tradycyjne stroje i stają do walki ze zwitką kolczastych liści w jednej ręce oraz z rattanową tarczą w drugiej.
Modlitwa i walka
Zanim zaczną się walki, odbywa się rytualna ceremonia, mająca zapewnić opiekę duchów nad okolicznymi wioskami. Potem panowie tłuką się na całego.
Siła tradycji
Mieszkańcy wsi Tenganan znani są jako Bali Aga. Uważają się za jednych z pierwszych żyjących na tej indonezyjskiej wyspie. Bardzo dbają, by tradycja walk nigdy nie wygasła.
Pandan wonny z Indonezji
Liśćmi tej rośliny biją się mieszkańcy wioski Tenganan.
Dla każdego
Festiwal Mekare-kare przypada na przełom czerwca i lipca. Trwa dwa tygodnie. Uczestniczyć w nim mogą nawet dzieci. Do walki nie trzeba się przygotowywać, wystarczy odwaga.
Napojeni przed walką
Dla kurażu przed walką wszyscy piją tuak, lokalny alkohol o słodko-kwaśnym smaku, podawany na liściach bananowca.
Bolesne skutki
Ciała wojownika nic nie chroni przed uderzeniami kolczastą rośliną, zawodnicy mogą mieć na sobie tylko sarong. Jednak poważnych obrażeń raczej nie ma, choć pokaleczona skóra krwawi i niemiłosiernie piecze. Lekarstwem na cierpienia rannych jest lokalny środek zrobiony z octu, kurkumy i galangalu (przyprawy o imbirowo-pieprzowym smaku). Po wszystkim uczestnicy walk zasiadają do wspólnego posiłku.