10-letnia Marysia w drodze do szkoły spotkała napastnika. Rodzice żądają aresztu
10-letnia dziewczynka została zaczepiona przed szkołą przez mężczyznę w samochodzie. Sprawca usłyszał zarzuty, ale pozostaje na wolności pod dozorem. Rodzice Marysi są przerażeni i żądają aresztu.
Najważniejsze informacje
- 10-letnia Marysia została dwukrotnie zaczepiona przez kierowcę w drodze do szkoły w Baniosze.
- Policja zatrzymała podejrzanego; prokuratura zastosowała dozór i zakaz zbliżania, bez wniosku o areszt.
- Rodzice apelują o areszt i ujawnienie wizerunku mężczyzny.
Dziesięciolatka szła do szkoły znaną trasą, ok. 700 metrów od domu. Według relacji rodziców mężczyzna podjechał do niej ciemnym samochodem i zaczął ją zagadywać. Po chwili miał zawrócić i ponownie spróbować nawiązać kontakt.
Córka była w szoku, zastygła. On odjechał. Myślała, że to koniec i szła dalej. Nie spodziewała się, że za chwilę wróci - opowiada w rozmowie z "Faktem mama dziewczynki.
Stał na łuku drogi. Nagle pojawiła się policja. Oto, co stało się później
Rodzice zawiadomili policję i szkołę, a kryminalni rozpoczęli poszukiwania. Funkcjonariusze przeanalizowali monitoring i nagrania z okolicznych kamer. Jak przekazała Magdalena Gąsowska z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie, działania operacyjne szybko przyniosły efekt i po kilku dniach zatrzymano mężczyznę. To uspokoiło część rodziców, ale tylko na chwilę, bo decyzja prokuratury okazała się mniej restrykcyjna, niż oczekiwali.
Kontrowersje wokół decyzji prokuratury
Prokurator Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie wyjaśnia "Faktowi", że wobec podejrzanego zastosowano dozór policji oraz zakaz zbliżania i kontaktowania się ze świadkami. Wskazał na niską zagrożoną karę, charakter czynów i konieczność przesłuchania małoletnich z udziałem biegłych.
Podkreślił, że terminy takich czynności są wyznaczane przez sąd i zwykle są odległe. Według prokuratury na obecnym etapie to najwłaściwszy środek zapobiegawczy.
Rodzice Marysi mówią, że ich córka w domu czuje się spokojnie, ale na myśl o drodze do szkoły reaguje lękiem. Odprowadzają ją i odbierają każdego dnia. Domagają się aresztu oraz badań podejrzanego.
- To jest kpina. Chcemy, by poszedł siedzieć i żeby jego wizerunek został ujawniony. Ludzie muszą wiedzieć, kogo mijają na ulicy - mówią rodzice dziewczynki, cytowani przez "Fakt".
Sąsiedzi zareagowali w chwili, gdy Marysia zaczęła wołać o pomoc. Według relacji mamy dziewczynki to właśnie obecność jednej z mieszkanek, która wyszła z domu, przerwała zajście. "To ją uratowało. Gdyby nie ta kobieta, nie chcę nawet myśleć, co mogłoby się stać" - mówi pani Marta w rozmowie z "Faktem".
Rodziny uczniów i dyrekcja szkoły czekają na dalsze decyzje. Prokuratura zapowiada przesłuchania z udziałem biegłych psychologów. Do tego czasu obowiązuje zakaz zbliżania się i kontaktowania ze świadkami oraz dozór policji. Rodzice Marysi podkreślają, że oczekują zmiany środka zapobiegawczego na areszt i jasnej informacji o kolejnych krokach instytucji.