Niemiecka turystka niemal umarła na Śnieżce. Świadkowie ujawniają szczegóły
Niemiecka turystka trafiła do szpitala w stanie głębokiej hipotermii po ekstremalnej wyprawie. Okoliczności wydarzenia pozostają kontrowersyjne.
W drugiej połowie listopada 60-letnia turystka z Niemiec, która brała udział w ekstremalnej wyprawie na Śnieżkę, doznała głębokiej hipotermii. Zdarzenie miało miejsce podczas organizowanej przez Polaka wyprawy, której uczestnicy byli skąpo ubrani mimo panującego mrozu.
Według relacji świadka cytowanego przez portal novinky.cz, wyprawa nie była objęta odpowiednimi zabezpieczeniami. Kobieta miała na sobie jedynie lekkie ubrania, które nie chroniły jej przed ekstremalnie niskimi temperaturami. Odczuwalna temperatura wynosiła minus 16 stopni, a kobieta zemdlała, doprowadzając się do stanu zagrażającego życiu.
Ciężka zima na Podkarpaciu. Kierowcy nie mają łatwo
Pavel Chudakov, jeden ze świadków zdarzenia, zauważył, że organizator był arogancki i odmawiał wezwania pomocy, twierdząc, że uczestniczka wyprawy "sobie poradzi". Jego postawa wzbudziła głęboki niepokój u świadków, którzy rozważają podjęcie działań prawnych przeciwko organizatorowi.
- To było jak coś z horroru. Jej palce były skurczone, krzyczała - relacjonował Chudakov portalowi novinky.cz.
Reakcja służb i szpitala
Kobieta została ewakuowana śmigłowcem przez czeskie pogotowie górskie i trafiła do Szpitala Uniwersyteckiego w Hradcu Králové. Rzeczniczka szpitala, Nikola Bánska, potwierdziła, że pacjentka była w stanie zagrażającym życiu. " Bagatelizowanie tego przypadku jest zdecydowanie niewłaściwe" - dodała rzeczniczka.
Niemiecka turystka, dzięki szybkiej interwencji medycznej, uniknęła tragedii. To zdarzenie jednak rodzi pytania o odpowiedzialność organizatorów tego typu ekstremalnych wypraw, zwłaszcza w nieprzewidywalnych warunkach górskich.