Ciało kobiety leżało bez nadzoru? Szpital odpiera zarzuty. "Nieprawdziwe"
W sobotę w Makowie Mazowieckim pogotowie ratunkowe podjęło próbę reanimacji nieprzytomnej kobiety na osiedlu. Portal Wprost poinformował, że zwłoki kobiety leżały bez nadzoru nawet dwie godziny obok śmietnika. Jerzy Kasprzyk, zastępca dyrektora miejscowego szpitala, zaprzecza tym twierdzeniom i przedstawia swoją wersję, wyszczególniając wszystkie czynności minuta po minucie.
Portal Wprost informował, że ratownicy podjęli próbę reanimacji, jednak nie przyniosła skutku. Po stwierdzeniu zgonu, zmarła kobieta miała zostać przykryta jedynie foliowym workiem i pozostawiona na nawet dwie godziny bez nadzoru.
W pobliżu miało znajdować się wiele osób postronnych, w tym dzieci. Rodzina zmarłej wyraziła niezadowolenie z powodu braku odpowiedniego zabezpieczenia miejsca zdarzenia. Sytuację opisała wnuczka. Sprawę skomentował także przedstawiciel szpitala.
Chcielibyśmy zdementować nieprawdziwe informacje podawane w mediach odnośnie nieprzestrzegania procedur przez służby, a przede wszystkim nieposzanowania ciała zmarłej kobiety. Przez prawie cały okres akcji na miejscu byli obecni nasi ratownicy medyczni, miejsce zdarzenia zostało prawidłowo zabezpieczone poprzez rozciągnięcie parawanu przez straż i nikt nieupoważniony nie miał dostępu do miejsca zdarzenia - zapewnia o2.pl Jerzy Kasprzyk, zastępca dyrektora szpitala w Makowie Mazowieckim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bohosiewicz zdradza kulisy "Love Never Lies". Na planie dostępny był psycholog. Jak patrzyło jej się na relację Kasi i Pawła?
Dodaje, że zdjęcie ukazane na jednym z portali społecznościowych wprowadza w błąd i ukazuje prawdopodobnie moment zwolnienia ratowników medycznych z obecności w akcji, po wystawieniu karty zgonu.
Zgon kobiety w Makowie. Przebieg wydarzeń minuta po minucie
Zastępca dyrektora informuje również, że wiadomość o zasłabnięciu do służb trafiła o godz. 14:05, następnie o 14:07 zaktualizowana została na "nagłe zatrzymanie krążenia". Według naszego rozmówcy o godz. 14:08 na miejsce przybyli ratownicy i wtedy rozpoczęto reanimację trwającą ok. godzinę. O 14:15 wezwano straż, która miała osłonić działania ratowników i pomoc w akcji. O 14:19 służby miały rozciągnąć parawan. Strażacy pilnowali, by nie zbliżały się osoby postronne. Z kolei o godzinie 15:12 stwierdzono zgon.
Jak dodaje zastępca dyrektora szpitala w Makowie Mazowieckim, powiadomiono policję. Jednak o godz. 15:35 wpłynęły doniesienia o wypadku drogowym. Dziesięć minut później straż pożarna odjechała, zostawiając parawan na potrzeby medyków. O godzinie 16:30 na miejsce przyjechał patomorfolog, który po wykonaniu oględzin i dokonaniu wywiadu, wystawił kartę zgonu. Rodzina powiadomiła zakład pogrzebowy.
Po weryfikacji informacji z Komendą Powiatową Policji w Makowie Mazowieckim wezwanie jej przez dyspozytora medycznego (dyspozytornia Siedlce) nastąpiło o godzinie 15.56, o godzinie 16.20 zadysponowano patrol z miejscowości Różan, który dojechał na miejsce wydarzeń o godzinie 16.40 - poinformował o2.l Jerzy Wielgolewski, Dyrektor SPZOZ w Makowie Mazowieckim.
Według Jerzego Kasprzyka, o godz. 16:35 nastąpiło przekazanie ciała rodzinie, dlatego zwinięto też parawan. Następnie po pięciu minutach przybyła policja oraz zakład pogrzebowy.
Nieprawdą jest, iż zwłoki zostały pozostawione bez nadzoru jakichkolwiek służb, okryte jedynie foliowym workiem. W naszej ocenie zarówno straż, Zespół Ratownictwa Medycznego oraz osoby z dyspozytorni medycznej dołożyli wszelkich starań, by akcja ratownicza przebiegła w sposób prawidłowy, z poszanowaniem godności osoby zmarłej oraz jej rodziny - kończy zastępca dyrektora
Mateusz Kaluga, dziennikarz o2.pl