Dał Maduro siedem dni. Czas minął. "Trumpowi potrzebna jest wojna"

Rośnie napięcie między Donaldem Trumpem i Nicolasem Maduro. Prezydent USA miał postawić dyktatorowi z Wenezueli ultimatum. Czas jednak minął. Trump mówi, że wkrótce "rozpocznie akcję". Co to oznacza? - Trumpowi zależy, by pokazać zdecydowanie, sprawczość i bezkompromisowość - uważa prof. Małgorzata Zachara-Szymańska.

Trump uderzy na Wenezuelę? Ekspertka wskazuje możliwy scenariuszTrump uderzy na Wenezuelę? Ekspertka wskazuje możliwy scenariusz
Źródło zdjęć: © Getty Images
Rafał Strzelec

Według doniesień Agencji Reutera Donald Trump miał rozmawiać telefonicznie z prezydentem Wenezueli Nicolasem Maduro 21 listopada. Amerykański przywódca miał postawić ultimatum. Dał Maduro siedem dni na opuszczenie kraju. Odmówił mu amnestii, zniesienia sankcji i zakończenia postępowania w Międzynarodowym Trybunale Karnym przeciwko niemu. Gdy termin minął, Trump ogłosił zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Wenezuelą. Prezydent USA miał również zagrozić prezydentowi Wenezueli użyciem siły - tak wynika z informacji "The Wall Street Journal".

Kolejne dni przynoszą kolejne groźby ze strony Trumpa. We wtorek (2 grudnia) gospodarz Białego Domu zapowiedział ataki na cele w Wenezueli. - Wiemy, gdzie oni żyją. Wiemy, gdzie żyją ci źli i wkrótce rozpoczynamy akcję - stwierdził Trump podczas posiedzenia gabinetu.

Donaldowi Trumpowi potrzebne jest napięcie. To napięcie buduje na różnych liniach retorycznych, wykorzystując różne narzędzia. Starcie z Wenezuelą spełnia cały szereg kryteriów wizerunkowych i praktycznych. Bo z jednej strony walczy się z niedemokratycznym reżimem, a z drugiej zaspokaja amerykańskie potrzeby wewnętrzne, a przede wszystkim potrzebę wiary w to, że problemy Stanów Zjednoczonych zostały spowodowane przez "innych", "obcych" - komentuje w rozmowie z o2.pl prof. dr hab. Małgorzata Zachara-Szymańska z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Trump daje siedem dni na ucieczkę. O co naprawdę chodzi z Wenezuelą?

Trump grozi Wenezueli. "Chce pokazać sprawczość"

Według ekspertki "Donaldowi Trumpowi zależy na tym, aby pokazać zdecydowanie, sprawczość i bezkompromisowość".

Taka demonstracja ma większą moc rażenia w momencie, gdy po drugiej stronie jest wyrazisty i znany na całym świecie Nicolás Maduro. Po pierwsze, przyciąga to uwagę, a po drugie - pozwala Trumpowi pozycjonować się jako ten, który sprzeciwia się bezprawiu i krzywdzie. Maduro jest w końcu przedstawiany jako szef kartelu narkotykowego, zagraża nie tylko mieszkańcom swojego państwa, ale też naraża Amerykanów na katastrofalne skutki uzależnienia - uważa prof. Zachara-Szymańska.

Dziennik "The Washington Post" informował, że co roku około 100 tys. Amerykanów ginie w wyniku przedawkowania fentanylu. Narkotyki z Ameryki Południowej zalewają Stany Zjednoczone. To właśnie m.in. kartele z Wenezueli, takie jak Cartel de los Soles, który znalazł się na liście organizacji terrorystycznych, mają być zdaniem administracji USA winne śmierci wielu obywateli.

To jest bardzo poważny problem w Stanach Zjednoczonych. Władze stanowe, federalne oraz organizacje pozarządowe nie radzą sobie z tym wyzwaniem. To godzi w wizerunek administracji. Nie kto inny jak prezydent Donald Trump obiecywał "wielką Amerykę". Tymczasem obywatele widzą ludzi pozbawionych godności, wegetujących na ulicach i bez możliwości leczenia, bo system opieki zdrowotnej w Stanach Zjednoczonych na to nie pozwala. To nie jest symbol wolnej i wielkiej Ameryki. Ludzie zadają sobie pytanie, dlaczego tak jest. W opowieści Donalda Trumpa winna jest Wenezuela - mówi ekspertka.

Kolejna sprawa to kwestia migracji.

Ona pobrzmiewa w tle wydarzeń międzynarodowych. Donaldowi Trumpowi potrzebna jest wojna. Swoją politykę migracyjną opiera m.in. na regulacjach przyjętych jeszcze w XVIII wieku, które mówią o "wrogich obcych". The Alien Enemies Act jest kwestionowany przez sądy w USA. Jednak prezydent Trump twierdzi, że mamy do czynienia z inwazją obcych i że jest to zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Cała jego administracja wypowiada się w ten sposób. Sądy wskazują, że to prawo obowiązywało w czasie wojny, a tej obecnie nie ma. Jednak Donald Trump zachowuje się tak, jakby chciał powiedzieć: nie ma wojny? To trzeba ją spowodować. Również Marco Rubio mówił o potrzebie neutralizacji reżimu w Caracas - wskazuje ekspertka.

Jak dodaje, po ewentualnym obaleniu reżimu Maduro, administracja Trumpa może pokusić się o to, by zachęcać Wenezuelczyków do powrotu do kraju. "Przynętą" ma być uspokojenie sytuacji w kraju. Warto w tym momencie dodać, że Wenezuela jest krajem pogrążonym w kryzysie humanitarnym. Wielu obywateli ucieka z kraju, choćby do sąsiedniej Kolumbii, ze względu na głód, ubóstwo i brak podstawowych produktów. Caritas podaje, że z kraju uciekło osiem milionów osób.

Trump pójdzie na wojnę z Wenezuelą? Ekspertka wskazuje scenariusz

Wydaje się, że działanie Donalda Trumpa jest nielogiczne. Prezydent USA chwali się bowiem, że doprowadził do zakończenia konfliktów na Bliskim Wschodzie i Kaukazie. Dąży także do zakończenia wojny w Ukrainie. Jego ambicje sięgają Pokojowej Nagrody Nobla. Tymczasem słowa Trumpa wobec Wenezueli są konfrontacyjne. Prof. Małgorzata Zachara-Szymańska widzi jednak pewną logikę w tych działaniach.

Jest w tym pewna spójność. Nie tylko administracja Trumpa, ale tradycyjnie kolejne rządy amerykańskie traktują region Ameryki Łacińskiej jako własne podwórko. Z tej perspektywy działania nie muszą być postrzegane jako interwencja zagraniczna. Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych Wenezuela jest "tuż obok" - mówi nam ekspertka z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Zdaniem prof. Zachary-Szymańskiej nie jest powiedziane, że interwencja militarna w Wenezueli zatrzyma napływ narkotyków do USA. - Potrzeba na to czasu i środków. Zmiana reżimu może pomóc, ale niekoniecznie załatwi sprawę - wskazuje. Czy Donald Trump zdecyduje się uderzyć militarnie na Wenezuelę?

Uważam, że nikt na świecie nie wie, co się wydarzy. Czy Ameryce opłaca się wejście do Wenezueli? Na pewno nie. Jeśli tylko będzie można tego uniknąć, tak właśnie się stanie. Wydaje się, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem są miejscowe bombardowania. Przyszłość jest tajemnicą, ale ten scenariusz sprawdzał się w polityce międzynarodowej prowadzonej przez Donalda Trumpa. Przykładem były działania w Iranie. Choć eksperci sądzą, że nie przyniosły one zamierzonego skutku, przynajmniej nie w takiej skali, w jakiej Donald Trump to przedstawiał, to były jednak pretekstem do wzmacniania wizerunku administracji i samego prezydenta. Jeśli dojdzie do podobnych działań, zostaną one wykorzystane w podobny sposób - podsumowuje ekspertka.

Przypomnijmy, że w czerwcu tego roku Amerykanie przy użyciu bombowców stealth B-2 uderzyli na instalacje nuklearne w Iranie: Fordow, Natanz i Isfahan. Donald Trump przedstawił te działania jako sukces. Bombardowanie doprowadziło do deeskalacji konfliktu między Izraelem i Iranem. Jednak czy zatrzymały irański program nuklearny? Tego nie wiadomo. Podobnie jest w przypadku karteli narkotykowych - nie jest pewne, czy militarne środki pomogą zwalczyć problem.

Działania USA wywołują oburzenie

Warto zauważyć, że Stany Zjednoczone swoimi dotychczasowymi działaniami łamią prawo międzynarodowe. Chodzi o zatapianie statków, na pokładzie których mają się znajdować członkowie gangów narkotykowych.

W ostatnich dniach "The Washington Post" ujawnił, że admirał Mitch Bradley nakazał ponowne uderzenie na łódź, która miała należeć do wenezuelskiego gangu Tren de Aragua. Okazało się bowiem, że dwie osoby z jej pokładu przeżyły atak. Zdarzenie miało miejsce 2 września. Publikacja wywołała kontrowersje - pojawiły się nawet oskarżenia o zbrodnie wojenne. W obronie admirała stanął Pete Hegseth. Szef Pentagonu USA stwierdził, że dowódca jest "amerykańskim bohaterem, prawdziwym profesjonalistą" i cieszy się 100-procentowym poparciem. Co istotne, to właśnie Hegseth miał wydać admirałowi ustne polecenie w tej sprawie. Wątpliwości ma wyjaśnić Kongres Stanów Zjednoczonych.

Rafał Strzelec, dziennikarz o2

Wybrane dla Ciebie
Wyniki Lotto 15.12.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Ekstra Premia, Mini Lotto, Kaskada
Wyniki Lotto 15.12.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Ekstra Premia, Mini Lotto, Kaskada
Europa planuje misję wojskową na Ukrainie? Szczegóły rozmów w Berlinie
Europa planuje misję wojskową na Ukrainie? Szczegóły rozmów w Berlinie
Śmiertelny wypadek na Orlej Perci. Nie żyje 20-latek. Podróżował samotnie
Śmiertelny wypadek na Orlej Perci. Nie żyje 20-latek. Podróżował samotnie
Powódź zabrała im dojazd do domu. "Gmina nie ma możliwości odbudowania"
Powódź zabrała im dojazd do domu. "Gmina nie ma możliwości odbudowania"
Mieli zabić 70 jaskółek w Umianowicach. Jest akt oskarżenia
Mieli zabić 70 jaskółek w Umianowicach. Jest akt oskarżenia
Zmarła 37-letnia ofiara pożaru w Gęsi. Osierociła 15-letniego syna
Zmarła 37-letnia ofiara pożaru w Gęsi. Osierociła 15-letniego syna
Skandaliczne słowa Trumpa po śmierci Reinera. "Doprowadzał ludzi do szaleństwa"
Skandaliczne słowa Trumpa po śmierci Reinera. "Doprowadzał ludzi do szaleństwa"
Ukraińskie drony w akcji. Rosyjski okręt podwodny nie miał szans
Ukraińskie drony w akcji. Rosyjski okręt podwodny nie miał szans
Młody Jezus bez brody. Odkrycie archeologów zadziwia
Młody Jezus bez brody. Odkrycie archeologów zadziwia
Zagrożenie w Tatrach. TPN ostrzega narciarzy
Zagrożenie w Tatrach. TPN ostrzega narciarzy
Niemieccy rolnicy mają dość. Protestują pod Lidlami
Niemieccy rolnicy mają dość. Protestują pod Lidlami
Atak terrorystyczny w Sydney. Są nowe informacje ws. zamachowca
Atak terrorystyczny w Sydney. Są nowe informacje ws. zamachowca