Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
aktualizacja 

Dotarli do nagrań rosyjskich żołnierzy. Putin powinien się martwić

Dziennikarzom agencji AP udało się uzyskać dostęp do przechwyconych nagrań rozmów rosyjskich żołnierzy. Okupanci używają specjalnych skrótów i odmawiają walki. - Tutaj k***a nie ma bohaterskiej śmierci, umierasz jak p***y robak - mówi jeden z nagranych wojskowych.

Dotarli do nagrań rosyjskich żołnierzy. Putin powinien się martwić
Dotarli do nagrań rosyjskich żołnierzy. Putin powinien się martwić (YouTube)

Rosjanie przebywający na froncie w swoich rozmowach stosują specjalny szyfr - skróty liczbowe zastępują takie słowa jak "śmierć", "ranni" i "dezercja". Z przechwyconych nagrań wynika też, że wraz z nadchodzącą drugą zimą na froncie rośnie liczba żołnierzy, którzy chcą wycofać się z walki.

Krótko po wybuchu wojny w Ukrainie w Rosji wprowadzono przepisy, które przewidują konsekwencje karne w razie krytykowania żołnierzy oraz "operacji specjalnej", jak tamtejsza propaganda nazywa inwazję na Kijów. Dlatego też nie powinno dziwić, że wojskowi podczas rozmów sięgają po szyfr i mówią kodem.

Dotarli do nagrań rosyjskich żołnierzy. Putin powinien się martwić

Tutaj k***a nie ma bohaterskiej śmierci, umierasz jak p***y robak - powiedział swojemu bratu jeden z żołnierzy walczący na froncie w obwodzie charkowskim w Ukrainie. Wśród wojskowych i młodych Rosjan rosną obawy, że Władimir Putin zdecyduje się na kolejną mobilizację wśród obywateli.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Finlandia zamyka granice z Rosją. Ludzie próbują uciekać na rowerach

Na razie Moskwa stara się nakłonić Rosjan do podpisania kontraktów z wojskiem. Coroczny jesienny pobór do armii rozpoczął się w październiku i ma przynieść powołanie na front ok. 130 tys. mężczyzn. Chociaż Kreml twierdzi, że nie będą oni wysyłani do Ukrainy, to po roku służby automatycznie stają się rezerwistami. Wtedy można z nich bez problemu skorzystać na froncie.

Agencja AP zweryfikowała tożsamość nagranych osób. Część z nich nadal bierze udział w walkach w Ukrainie. Rozmowy zarejestrowano w styczniu 2023 roku podczas walk o Bachmut - najbardziej wyniszczającej i śmiercionośnej walki od momentu wybuchu wojny.

Zarejestrowani Rosjanie to mężczyźni, którzy nie uciekli z frontu albo też nie zdołali uniknąć mobilizacji. Część z nich nie ma pieniędzy, wykształcenia i żadnych perspektyw w ojczyźnie. Inni zdecydowali wziąć udział w walkach, bo chcieli spełnić patriotyczny obowiązek. Wśród nagranych wojskowych można wyróżnić przedstawicieli różnych zawodów - rzeźnika, pracownika kancelarii prawnej, dekarza.

To, co się dzieje w Ukrainie, to po prostu ludobójstwo. Jeśli to się szybko nie skończy, to wkrótce sami będziemy prowadzić Ukraińców na Kreml. To jest po prostu poligon doświadczalny, na którym cały świat testuje swoją broń - powiedział swojemu bratu żołnierz walczący w Charkowie.

Są też tacy, którzy ciągle wierzą w cel wojny w Ukrainie. - Tak długo, jak będziemy tu potrzebni, tak długo będziemy wykonywać nasze zadania - powiedział Artiom na zarejestrowanym nagraniu. Inny, nazywany "Szalonym Profesorem" (ze względu na bujną fryzurę), zwrócił uwagę na różnicę w sprzęcie Grupy Wagnera a regularną armią. - Oni mają noktowizory i karabiny automatyczne z fajnymi tłumikami, a ja mam karabin z 1986 roku albo cholera wie którego - stwierdził Rosjanin.

"Szalony Profesor" na nagraniu wspomniał też, że dowódca prosił go, aby nie zabijał cywilów. - Ale jak ich rozróżniać?! Nawet dziecko może nosić granat - powiedział w rozmowie z bratem. - Jeśli coś ci się nie podoba, jeśli odmawiasz zrobienia czegoś, jesteś uważany za dezertera. Od razu jesteś wtedy "500". Dlatego musimy wykonywać rozkazy. Czy tego chcemy, czy nie - dodał.

"500" w słowniku rosyjskich żołnierzy oznacza dezertera, "300" zastępuje słowo "ranny", a "200" to "śmierć". W czasie wojny brat "Szalonego Profesora" zginął w wypadku samochodowym. Rosjanin otrzymał przepustkę na pogrzeb bliskiego. Sam zapłacił za taksówkę z Ługańska aż do domu. Po pogrzebie nie wrócił na front. Uznawany jest za dezertera. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Śmierć jest wszędzie. K***a, tak dużo trupów. To nie łamie naszej psychiki, ale nie o to chodzi. Są tu profesjonaliści, nasza armia narodowa. Oni przychodzą na nasze pozycje i odchodzą. Są wymieniani, mają rotację, dostają urlopy, mają wyprasowane ubrania. Nie mają problemu z jedzeniem, nie mają problemu z wodą. Tymczasem my musieliśmy pić wodę z kałuż - powiedział Roman na innym z nagrań.

- Zmobilizowanych nie uważa się za ludzi. Oni umierają bez powodu. To bezsens, mówię ci. To wcale nie jest wojna. Kiedy wrócę, opowiem ci, co się tutaj dzieje. To wszystko bzdury - stwierdził z kolei Andriej w rozmowie z matką.

- Jeśli żołnierz kontraktowy zostaje ranny, jest odsyłany do domu. Jeśli jest to zmobilizowany żołnierz, to jest opatrywany i każą mu wracać, do cholery, dlaczego?! Jeśli zachorujesz tutaj, to nie zostaniesz odesłany do domu. Nic ich to nie obchodzi - dodał, a matka poradziła mu, by "lepiej nie chorował".

Agencja AP poprosiła Kreml i rosyjskie ministerstwo obrony o komentarz do udostępnionych nagrań, ale władze nie odpowiedziały na tę prośbę.

Autor: ŁKU
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Zobacz także:
Wróć na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić