Dziadkowie nie wiedzieli o maltretowaniu Nadii? Sąd podjął decyzję
Ta sprawa wstrząsnęła Polską. Nadia w październiku br. trafiła do szpitala w Jaśle (woj. podkarpackie). Lekarze szybko zorientowali się, że noworodek padł ofiarą przemocy. Dziewczynka miała bowiem na ciele liczne siniaki, złamaną rączkę i nóżkę. O opiekę nad nią - jako rodzina zastępcza - wnioskowali dziadkowie ze strony matki. Teraz sąd stanowczo odrzucił tę prośbę.
O sprawie pisze "Gazeta Wyborcza". Przypomina, że czteromiesięczna Nadia trafiła do lecznicy w Jaśle. Następnie przewieziono ją do szpitala w Rzeszowie.
Czytaj więcej: Ceny na czeskim Orlenie. "Aż zrobiliśmy zdjęcie"
Specjaliści szybko ustalili, że na ciele dziewczynki nie brakuje obrażeń świadczących o tym, że była maltretowana. W jej głowie wykryto też krwiaka mózgu. Miała złamania kończyn - ręki i nogi. Kwestią natychmiast zajęły się policja i prokuratura.
Maltretowana Nadia nie trafi do dziadków. Sąd podjął decyzję
W toku śledztwa, które wciąż jeszcze trwa, zatrzymano 20-letnią matkę Nadii - Magdalenę K. oraz jej 25-letniego ojca - Artura K. Usłyszeli oni zarzuty znęcania się nad swoim dzieckiem oraz uszkodzenia jego ciała. Aktualnie oboje przebywają w tymczasowym areszcie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koronawirus w Polsce. Zabraknie miejsc w szpitalach? Wojciech Konieczny kreśli czarny scenariusz
Dziś pięciomiesięczna Nadia nadal leży w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie. Każdego dnia wymaga żmudnej rehabilitacji. Póki co, nie wiadomo, kiedy dziewczynka opuści placówkę.
Jak podaje Wyborcza.pl, sąd w Jaśle ograniczył prawa rodzicielskie rodzicom Nadii. Zadecydował też o umieszczeniu jej w rodzinie zastępczej. Pierwsze jednak taką rodzinę trzeba znaleźć. Na kandydatów zgłosili się dziadkowie ze strony matki (czyli rodzice Magdaleny K.).
Wiadomo już, że we wtorek 21 listopada br. sąd zajął się wnioskiem dziadków Nadii o ustanowienie ich rodziną zastępczą. Odrzucił go. Podał konkretny powód. Decyzja wymiaru sprawiedliwości nie jest prawomocna.
Nasze stanowisko było takie, żeby nie powierzać im opieki. Do wyjaśnienia jest to, co się działo z dzieckiem podczas pobytu u dziadków. Nadia była u nich przez tydzień, zanim trafiła do szpitala. Dziadkowie twierdzą, że nie zauważyli jej obrażeń. Trudno w to uwierzyć, zwłaszcza że babcia dziewczynki jest pielęgniarką - podała w rozmowie z Wyborcza.pl Grażyna Krzyżanowska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Jaśle.