Informacja o tym incydencie rozniosła się z prędkością światła. Mówiło się nawet o zbiorowym gwałcie w kopalni. Nic takiego jednak nie miało miejsca.
Zdarzenie to miało miejsce w listopadzie zeszłego roku w rybnickiej kopalni Chwałowice. Kombajnista miał wówczas być najpierw osaczony przez kolegów z pracy,a następnie bity penisem po twarzy przez ślusarza. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", obaj panowie to pracownicy z doświadczeniem. Wokół poza napastnikiem i ofiarą było 6 innych górników.
Wywalony ślusarz
Ślusarz ostatecznie stracił pracę. Sprawa zaś trafiła do komisji antymobbingowej, a następnie została zgłoszona prokuraturze. Zarówno jedna jak i druga wykluczyła w tym przypadku podtekst seksualny.
Nasze dochodzenie prowadzone było pod kątem doprowadzenia do innej czynności seksualnej. Ten wątek wykluczyliśmy - powiedziała "Gazecie Wyborczej" Malwina Pawela-Szendzielorz, zastępczyni prokuratora rejonowego w Rybniku.
Czytaj też: Uważaj. Jedna pomyłka a możesz stracić zdrowie
Sprawę umorzono. Dlaczego?
Poszkodowany i sprawca mijali się w ciasnym chodniku, w pozycji pochylonej. Doszło między nimi do ostrej wymiany zdań. I wówczas jeden złapał drugiego za głowę. Górnik miał na twarzy maseczkę, kask opadł mu na oczy. Nie widział więc tego, co się dzieje. Napastnik wykonał kilka ruchów jego głową, symulując stosunek oralny. Świadkowie i sam pokrzywdzony uznali, że doszło do niewybrednego żartu poniżającego ofiarę. Chodziło o poniżenie, a nie o faktyczny podtekst seksualny - poinformowała prokurator Pawela-Szendzielorz.
Poszkodowany górnik może dochodzić swoich praw w sądzie. Najprawdopodobniej jednak tak się nie stanie, ponieważ obaj panowie uznali zdarzenie za żart i pogodzili się.