Joana miała całe życie przed sobą. Jej partner "sprawiał dobre wrażenie"

14

W sobotę w Bytowie odbędzie się pogrzeb Joany, która zginęła, wyskakując z podpalonego budynku w Gdańsku. O tragicznie zmarłej 25-latce opowiedziała "Faktowi" jej zdruzgotana matka.

Joana miała całe życie przed sobą. Jej partner "sprawiał dobre wrażenie"
Joanna miała 25 lat (Facebook, KM PSP Gdańsk)

Do niewyobrażalnej tragedii doszło 13 grudnia. To właśnie wtedy we wczesnych godzinach porannych pożar trawił mieszkanie w budynku przy ul. Dekerta w Gdańsku. Wewnątrz płonącego pokoju znajdowała się Joana, która postanowiła ratować się, wyskakując z okna. Niestety 25-latka nie przeżyła upadku z wysokości. Niedługo później kolejny dramat rozegrał się przy pobliskiej stacji SKM. Samobójstwo popełnił tam partner kobiety, który wynajmował lokum. Jak się później okazało, to on był odpowiedzialny za podpalenie.

"Fakt" dotarł do matki zmarłej 25-latki. Halina Rohlender-Duda przybyła na miejsce zdarzenia wraz ze starszą siostrą Joany, aby zapalić tam znicz. Zdruzgotana kobieta wspominała w wywiadzie, że Joana przyszła na świat w trudnym momencie jej życia. Rozmówczyni przyznała, że miała wtedy depresyjne myśli, a córka być może uratowała ją przed śmiercią.

Joana pojawiła się w dość trudnym momencie mojego życia [...]. Miałam wtedy depresyjne myśli, przyszłość nie rysowała się różowo, lecz wtedy pojawiła się ona, mój aniołek. Z perspektywy lat mogę powiedzieć, że jej narodziny uratowały moje życie. Moja mała, kochana córeczka - powiedziała "Faktowi" zdruzgotana matka.

Matka nie może pogodzić się ze stratą ukochanej córki. Śmierć Joany mocno przeżyła również jej starsza o 12 lat siostra. Emilia przez całe życie miała traktować ją jak własne dziecko. W przyszłości chciała zostać matką chrzestną jej dzieci oraz drużbą na jej ślubie. Wszystkie plany przekreśliła jednak przedwczesna śmierć.

Emilia odmawiała bycia chrzestną, nie chciała być drużbą na ślubach swoich przyjaciółek, bo czekała na Joanę, chciała zachować to wszystko dla niej, ona była dla niej najważniejsza, zawsze - opowiedziała w rozmowie z "Faktem" matka.

"Coś się zmieniło, gdy zamieszkali razem"

Joana była w wieloletnim związku z Patrykiem z Bytowa, jednak para się rozstała. Niedługo później dziewczyna poznała Arka z Gdańska. Według mamy pomimo odległości dzielącej Bytów od Wybrzeża ich związek się rozwijał. Dziewczyna odwiedzała go tam co drugi weekend, aż podjęła decyzję o przeprowadzce i podjęciu studiów na Uniwersytecie Gdańskim oraz pracy w logistyce.

Odwiedzała go co drugi weekend w Gdańsku, on również przyjeżdżał do nas. Zabierał ją do teatru, kina, pokazywał jej Trójmiasto. Ona była z nim taka szczęśliwa [...]. Chłopak sprawiał na rodzinie Joany dobre wrażenie. Był oddany, uprzejmy, uczynny [...]. Przeprowadziła się do Gdańska krótko pod koniec października i znalazła pracę w logistyce - wspomina Halina Rohlender-Duda, cytowana przez "Fakt".

Sprawy miały zacząć komplikować się, gdy para zamieszkała razem. Według Haliny Rohlender-Dudy jej córka miała czuć się osaczona przez partnera, który kontrolował jej każdy krok. Zdaniem matki chłopak przejął obsesyjną kontrolę nad 25-latką. Od pewnego czasu miało być widać, że coś jej doskwiera. Dziewczyna pokłóciła się nawet ze swoją siostrą Emilią, podczas wyjścia na mecz z Arkiem.

Coś się zmieniło, gdy zamieszkali razem. Joana sprawiała wrażenie osaczonej. Arek kontrolował każdy jej krok [...]. Joana nie mogła wszystkiego mówić, bo on był zawsze z nią. Zaczęłam się martwić, czułam, że nic dobrego z tego nie będzie - opowiedziała matka.
Zobacz także: Inicjatywa Dudy. Generał gorzko komentuje
Autor: GGG
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić