Ludzie Łukaszenki przyszli ściąć dęby. Tego się nie spodziewali
Funkcjonariusze OMON-u przyszli ścinać 300-letnie dęby rosnące na cmentarzu we wsi Ochowo na białoruskim Polesiu. Na miejscu czekały na nich starsze kobiety uzbrojone w kije. Seniorki nie chciały dopuścić do wycinkę.
Rankiem 22 grudnia na cmentarz we wsi Ochowo przybyli pracownicy, którzy mieli wyciąć 300-letnie dęby. Lokalne władze stwierdziły, że drzewa stanowią zagrożenie i mogą uszkodzić pomniki.
Niektórzy mieszkańcy wsi apelowali o niewycinanie dębów, twierdząc, że są to lokalne pomniki przyrody. Pod petycją o zachowanie drzew zebrano ponad 200 podpisów, jednak nie przyniosła ona skutku.
Białoruś. Babcie broniły 300-letnich dębów
Pracowników, którzy chcieli wyciąć dęby, powitały miejscowe babcie. Stanęły przy drzewach i stanowczo oświadczyły, że nie zgadzają się na ich wycinkę.
Na miejsce skierowano funkcjonariuszy OMON-u. Jak podaje "Media-Polesye", zatrzymano dyrektora miejscowego domu kultury Alaksandra Demczuka, który wspiął się na jedno z drzew, by je ratować. Po interwencji OMON-u dęby zostały wycięte.
Zobacz także: Beznadziejna sytuacja migrantów na Białorusi. ''Nie mieliśmy pojęcia, jak to naprawdę będzie''