Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

MSPO: Waran, Apacz i rakiety. "Polski przemysł dostał ochłapy"

XXX Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego, który w dniach 6-9 września odbywał się w Kielcach, przeszedł do historii. Można pomyśleć, że gdyby polska armia kupiła choć część tego, co pokazano na targach, stałaby się potęgą. Tyle że wszystkie decyzje zapadły dużo wcześniej, a polski przemysł zarobi na tym najmniej. A szkoda.

MSPO: Waran, Apacz i rakiety. "Polski przemysł dostał ochłapy"
- Mimo że 4 mld zł robią wrażenie, to trzeba przyznać, że polski przemysł dostał ochłapy - komentuje dla o2.pl Jarosław Wolski (Getty Images)

Dziennikarzy i widzów odwiedzających kieleckie targi od kilku już lat wita stojący tuż przy wejściu Boeing AH-64 Apache. W czwartkowe popołudnie minister Błaszczak odpalił na Twitterze prawdziwą bombę: Polska chce kupić śmigłowce Apache. I to w liczbie dwukrotnie większej niż i tak przecież potężne siły zbrojne Wielkiej Brytanii.

Kolejne dobre wieści! Wystosowaliśmy zapytanie ofertowe do USA dotyczące pozyskania 96 śmigłowców AH-64E APACHE w najnowszej wersji GUARDIAN na potrzeby Lotnictwa Wojsk Lądowych. Wraz ze śmigłowcami pozyskamy również transfer technologii - napisał Błaszczak.

Podana przez Mariusza Błaszczaka liczba 96 (!) sztuk robi wrażenie. Największe przede wszystkim na księgowych MON, bo oszacowana przez Tomasza Dmitruka z "Dziennika Zbrojnego" kwota minimum 40 mld zł, jakie trzeba by wydać na ich zakup, musi przyprawiać wojskowych planistów o ból głowy.

Amerykanie sprowadzili na MSPO także AH-1Z Viper, maszyna ustawiona była jednak daleko od wejścia i nie przykuwała uwagi tak mocno, jak wyeksponowany i oblegany przez odwiedzających Apache. Viper również rozpatrywany był w programie pozyskania śmigłowców uderzeniowych, ale decyzja ministra jest jasna: będą Apache.

Stoiska Amerykanów, szczególnie lubianego w polskim MON Lockheed Martin, były w Kielcach bardzo dobrze "opakowane". Przestronne, przy samym wejściu głównym, z liczną obsadą uśmiechniętych i skorych do rozmowy pracowników - firma zza Atlantyku aż promieniowała profesjonalizmem i spokojem. Czyli tymi cechami, które cenimy u osób, od których chcemy coś kupić. A od Amerykanów kupujemy w ostatnim czasie dużo i szybko.

Rażąca dysproporcja

Kontrowersyjność takich działań MON i niespójność w polityce zakupowej sygnalizują wojskowi dziennikarze i analitycy. Jarosław Wolski, autor popularnego kanału "Wolski o wojnie", zwraca uwagę na rażący kontrast między zakupami z polskiej zbrojeniówki (ok. 4 mld zł) a kwotami, jakimi Polska zasili zagraniczne koncerny.

Mimo że 4 mld zł robią wrażenie, to trzeba przyznać, że polski przemysł dostał ochłapy. Rozumiem, że potrzebna jest wymiana generacyjna sprzętu, dlatego kupujemy go dużo, ostatnio głównie z USA i Korei, ale wolałbym, by najpierw Polska Grupa Zbrojeniowa podpisywała umowy z partnerami zagranicznymi, a później MON podpisywał je z PGZ. Niekoniecznie na odwrót - mówi o2.pl analityk.

Polityka zakupowa MON i decyzje resortu obrony budzą zastrzeżenia. Zakupy prowadzone są w trybie doraźnym i bezprzetargowym, co zwiększa koszty i stawia polski przemysł w mocno niekorzystnej sytuacji, bo zapowiedzi współpracy i polonizacji np. w przypadku zakupu koreańskich czołgów K2 są mgliste i nie muszą wyjść poza formę zapowiedzi.

Co można było zobaczyć na XXX MSPO w Kielcach?

Wróćmy jednak do samych targów, bo MSPO to przecież nie tylko Amerykanie. Spośród 613 wystawców kilka stanowisk mocno się wyróżniało. Należało do nich stoisko Polskiej Grupy Zbrojeniowej, której spółki na targi wyciągnęły z magazynów chyba wszystko, co się dało. Od nowego VIS-a, przez karabinek GROT w różnych wersjach i odmianach, aż po lżejsze i ciężkie wozy bojowe z Krabem i Rakiem na czele. Warto dodać, że kilkaset sztuk GROT-a kupiły m.in. wojska specjalne USA.

Mniejsze pojazdy reprezentowane były przez Lekki Opancerzony Transporter Rozpoznawczy oraz BÓBR-3, produkowane przez AMZ-Kutno. Zastąpić one mają użytkowane przez Wojsko Polskie, opracowane w latach 60. pojazdy BRDM. Można było wsiąść do środka, usiąść za kierownicą czy obejrzeć czujniki systemu OBRA, informujące o opromienianiu wozu promieniem lasera. To sygnał dla załogi, że pojazd stał się celem - np. przeciwpancernego pocisku kierowanego.

PGZ z dumą prezentowała swój najnowszy wóz Wojska Polskiego – Warana. Oparty o podwozie czeskiej Tatry, przez część wojskowych dziennikarzy i analityków został błyskawicznie ochrzczony szyderczym określeniem "Tatrosan". Wypowiedzenie tej nazwy przy pracownikach PGZ wywoływało w najlepszym razie kwaśny uśmiech, a w najgorszym narażało wypowiadającego na fuknięcie: "To jest Waran i tej nazwy proszę używać, a nie używać nazwy z internetu!".

Odkładając jednak żarty na bok: Waran ma szansę stać się ciekawą platformą, przystosowaną do różnych zadań wojskowych. To na podwoziu tej potężnej, czterokołowej terenówki mają zostać zabudowane brytyjskie, kierowane pociski przeciwpancerne.

Długi na nieco ponad sześć metrów, wysoki na niemal trzy, Waran może być także wozem dowodzenia dla jednostki rzędu baterii (w wojskach artyleryjskich) czy plutonu. Jeśli zaś wyposażyć Warana w zintegrowany system zarządzania walką, jak np. znakomity "Topaz", produkowany przez polską Grupę WB, otrzymamy potężne i groźne narzędzie walki. Wóz będzie także platformą do jednego z najnowszych systemów Wojska Polskiego czyli rozpoznawczo-uderzeniowego Gladiusa.

Nie mogło zabraknąć na stoisku PGZ także innego ikonicznego produktu grupy. Chodzi o stworzony przeciwlotniczy zestaw rakietowy "Piorun", który wyrobił sobie znakomitą markę w Ukrainie. Broniący się przed rosyjską agresją Ukraińcy otrzymali "Pioruny" na początku lutego i zrobili z nich doskonały użytek.

Dobra jakość, nowoczesna technologia i osiągi pocisku sprawiły, że w Ukrainie został on otoczony nimbem broni legendarnej – podobnie jak Bayraktar czy HIMARS. I choć nie doczekał się, jak dwa wyżej wymienione systemy, własnej piosenki, to wyrobił sobie na tyle dobrą markę, że zgłaszają się po zakupy klienci i z USA, i z Estonii, o czym poinformował na konferencji w Kielcach minister Błaszczak.

Mówiąc krótko, w Kielcach było co oglądać. Jeśli jednak zwiedzający liczyli, że zobaczą najnowsze produkty, zakupione przez Wojsko Polskie, takie jak amerykańskie wyrzutnie HIMARS, koreańskie czołgi K2 czy armatohaubice K9, mogli być rozczarowani. Koreańczycy przywieźli ze sobą tylko modele wozów w pomniejszonej skali.

"Man with the Golden Gun"

Tradycją MSPO jest także wystawa narodowa, z jednego konkretnego kraju. W tym roku była to Turcja ze swoim eksportowym Bayraktarem. Drony te kupi także Polska. Uwagę przykuwał – i to był chyba cel nadrzędny – turecki pozłacany i grawerowany pistolet kal. 9 mm. Wyglądał nieco jarmarcznie, ale o gustach się nie dyskutuje.

O wystawie narodowej mówił o2.pl Michał Sitarski, dziennikarz i redaktor naczelny magazynu wojskowego "Frag OUT". To już 15 edycja targów, w której bierze udział.

Tegoroczna wystawa narodowa przypadła Turcji i zaprezentowano na niej całą gamę sprzętu, od pistoletów po Bayraktara TB-2, co było niewątpliwą atrakcją, tym bardziej że był on już w polskim malowaniu. Nie zabrakło też Koreańczyków, co wydaje się być oczywistym, ale sprzęt, który ma w przyszłości trafić do uzbrojenia Wojska Polskiego, pokazano wyłącznie na modelach, a szkoda – mówi o2.pl Sitarski.

MON przychylniej patrzy na prywaciarzy

Warto w tym miejscu opisać jeszcze jedną istotną kwestię, mianowicie to, że polskie MON wreszcie zaczyna odważniej stawiać na przemysł prywatny. Po wielu latach zastoju i wzajemnej niechęci polscy decydenci potrafili spojrzeć odważniej na przedsiębiorstwa z zakresu bezpieczeństwa i obronności, niekoniecznie zrzeszone pod auspicjami państwowych gigantów.

Największym wygranym tej zmiany jest wspominana już Grupa WB. Opracowane przez firmę produkty, takie jak amunicja krążąca i drony już są na użyciu Wojska Polskiego. A w minioną środę Grupa podpisała na targach dostawy elementów systemu "Topaz" do koreańskich armatohaubic, które zakupiła strona polska. Trudno się zresztą dziwić, bo możliwości "Topaza" są ogromne: to nowoczesny, kompleksowy system zarządzania polem walki, którego mogą zazdrościć nam nawet Amerykanie.

Grupa WB rośnie i ma coraz większy apetyt. W Kielcach pokazali także system AMSTA – supernowoczesny zestaw czujników, służący do ochrony infrastruktury krytycznej czy granic. Jest on już obecny na jednym z odcinków granic RP, zakupem interesują się także inne kraje.

Coś dla Marynarki Wojennej

Przy dużym nacisku, jaki MON położył na zbrojenia wojsk lądowych i wzmocnienie sił powietrznych, nie można zapomnieć także o Marynarce Wojennej. Podczas czwartkowej konferencji prasowej można było dowiedzieć się nieco więcej o przyszłości programu "Miecznik". Problem jest za to ze śmigłowcami, które są - w uproszczeniu - nieco zbyt duże na brytyjskie fregaty.

Zadowolone miny i szerokie uśmiechy przedstawicieli brytyjskiego przemysłu podczas kieleckiego salonu dowodziły, że współpraca polsko-brytyjska idzie sprawnie. To dobrze wróży na przyszłość polskiemu przemysłowi i siłom zbrojnym. Tym bardziej że brytyjskie pociski trafią również do systemu obrony przeciwlotniczej Narew.

W piątek poinformowano także o podpisaniu porozumienia między stroną polską a szwedzkim konsorcjum Saab. Dotyczy ono możliwości uruchomienia w Polsce centrum serwisowego pocisków RBS-15, które są na wyposażeniu małych okrętów rakietowych naszej Marynarki Wojennej, same jednostki zaś mają przejść modernizację.

Wielkie targi czy… pchli targ?

Wszystko to sprawia, że dla postronnego zwiedzającego czy ucznia klasy mundurowej MSPO może być atrakcyjne. Z jednym zastrzeżeniem. Można przyjąć, że skoro najważniejsze umowy na czołgi, wyrzutnie rakietowe czy armatohaubice zostały podpisane wcześniej, to w zasadzie nie było potrzeby ustawiania sprzętu na wystawie. Być może. Idąc jednak tym tropem, w zasadzie w ogóle można byłoby zakwestionować ideę wystawiania sprzętu na takich targach jak MSPO. A jednak PGZ zdecydował o wystawieniu w zasadzie wszystkiego, co mógł pokazać.

MSPO nie będzie salonem pokroju londyńskiego DSEI czy paryskiego Eurosatory. Jeśli w Londynie chce się zobaczyć np. okręty wojenne, to nie ma problemu, bo wystarczy wyjść z jednej z ogromnych hal i zobaczyć, co przypłynęło Tamizą. W Kielcach byłby z tym oczywiście kłopot.

Jeden z przedstawicieli dużego polskiego wystawcy, który w Kielcach bywa od lat, mówi o2.pl, że nie rozumie idei targów w tym kształcie. Przekonuje, że formuła "pchlego targu uzbrojenia" do niego nie trafia. Oczywiście, na targach widać było mundury wojskowych z Afryki czy Azji. Można jednak postawić pytanie, czy są to rynki, które będą kołem zamachowym i masowym odbiorcą produktów polskiego przemysłu obronnego? Mówiąc krótko: czy zainteresowanie przełoży się na zamówienia?

Zwraca na to uwagę także Michał Sitarski, który przekonuje, że MSPO bez wątpienia jest największą tego typu imprezą w tej części Europy. Ustępuje jednak i powierzchniowo, i liczbą wystawców takim targom, jak wspomniane imprezy zachodnie. Nasze targi, jak mówi, organizowane są także w cyklu rocznym, a nie dwuletnim, jak obie wspomniane imprezy, przez co trudniej w Kielcach o nowości. Być może, jak sugeruje, powinno się pomyśleć o zmianie formuły tak, by największe koncerny zachodnie mogły być obecne w Kielcach, a firmy polskie - w Londynie czy Paryżu.

Zobacz także: Czy Polska jest w stanie odeprzeć atak Rosji? "Taki scenariusz byłby dla nas niekorzystny"
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić